Wieś żyje w ustalonym przez siebie rytmie.
I nie poddaje się żadnemu tu i teraz.
Tam sprawy codzienne mają się zupełnie inaczej.
Odgłosy z wielkiego świata dochodzą jakby przytłumione i nie mające wielkiego znaczenia.
Każdy pochłonięty jest obowiązkami. W polu i obejściu.
Najważniejsza jest praca i życie w zasięgu ręki.
Niechętnie przyjmuje się nowe i nowych ludzi.
Ceni się to co znane, stałe i oswojone.
Rytm dnia wyznacza przyroda i pogoda.
Sprawy sąsiadów są ważniejsze niż życie kraju i świata, a polityka to odległy kosmos.
Niestety silniej tu przeżywa się wzajemne niechęci, a uprzedzenia dziedziczy się z pokolenia na pokolenie.
Za to łatwiej rozmawiać o życiu.
O rzeczach, które składają się na istotę bycia człowiekiem.
A po takich rozmowach przy herbacie w szklance można chłonąć całe jestestwo pełną piersią.
Stracić poczucie czasu spacerując po polach i łąkach.
Spotkać stadko saren pod lasem, zobaczyć słowiki wyfruwające z krzaków.
Bo usłyszeć słowiczy śpiew już mi nie dane…
I wrócić na peryferie miasta z bukietem kwiatów dzikiego chrzanu.
Jestem wielką fanką rukwi wodnej.
Rukiew wodna albo rzeżucha wodna nie jest odkryciem nowym, tylko zapomnianym.
Była bardzo popularnym dodatkiem do potraw w Starożytności.
Wraca do łask i znalazła się na liście najbardziej wartościowych owoców i warzyw William Paterson University i WHO.
Liście rukwi wodnej wzmacniają i oczyszczają krew, poprawiają trawienie przez pobudzają wydzielanie żółci i działają nawilżająco na płuca i gardło. Wspierają ruch energii w organizmie, uwalniając tym samym zastoje krwi. Skutecznie hamują rozrost tkanki nowotworowej, wygładzją i poprawiją wygląd skóry, co roślina ta osiąga głównie przez swój wpływ na krew i trawienie. Spłycają zmarszczki.
Rukiew wodna to bomba witaminowa, bo zawiera witaminy C, K, A, D, E, B1.
A jej lekko pikantny smak i nuta słodyczy sprawiają, że rukiew może być dodatkiem do wszystkiego.
Przede wszystkim uprawiać ją można w każdych warunkach: na parapecie, na balkonie lub w ogródku.
Zupa z rukwi wodnej i kalarepy z kwiatami dzikiego chrzanu
200g rukwi wodnej
2 młode kalarepy
2 średnie ziemniaki
młoda cebula
ząbek czosnku
łyżka oliwy
sól do smaku
300 ml bulionu warzywnego
pieprz młotkowany z kolendrą do podania
kwiaty dzikiego chrzanu do dekoracji
Rukiew płuczemy na sicie, kalarepę myjemy bez obierania ze skóry, jeżeli jest bardzo młoda, kroimy. Ziemniaki obieramy i kroimy w kostkę. Do garnka wlewamy oliwę i dodajemy pokrojoną cebulę i czosnek, szklimy. Wrzucamy kalarepę i ziemniaki, i dusimy 10 minut. Wlewamy bulion i gotujemy prawie do miękkości warzyw.
Wyłączamy grzanie i dodajemy rukiew, mieszamy i miksujemy blenderem na niezbyt gładką masę. Dosmaczamy solą. Posypujemy pieprzem z kolendrą i dekorujemy kwiatami chrzanu.
Podajemy z chrupiącymi grzankami.
Wspaniała taka zupa pełna witamin i smaku, rukiew i kalarepa smakują mi na surowo i przetworzone! A życie na wsi i małym mieście ma swoje dobre i złe strony 🙂 Pozdrawiam
Kmaila,
polecam tę zupę bardzo.
Wszędzie życie ma złe i dobre strony.
Pozdrowienia.
Myślę, że każdy ma jakieś przeboje z sąsiadami 😀 I pociesz się że nie mieszkasz w blokach, jest gorzej niż w domku na wsi. A dobra zupa jest lekiem na całe zło 😀
Olu,
ja nie mieszkam ani w blokach, ani w domku na wsi.
Mam dom na wsi, ale mieszkam tam okazjonalnie.
Zupa bardzo smaczna na każdą okazję.
Zazdroszczę Ci – ja oglądam betonowe bloki i do dziś nie wiem jak nazywa się mój najbliższy sąsiad – nie skory do integracji. A ten z góry mnie zalewa notorycznie 😉 i też mam wrażenie, że pewne poglądy są tu – w obcej stolicy, dziedziczne – to nie tylko charkterystyka wsi na którą uciekam w niemal każdy weekend.
Rukiew jest wspaniała, jestem ciekawa zupy z niej.
Natalio,
ja z W-wy, a na wsi mam dom po prostu dla równowagi psychicznej…
W W-wie jest mnóstwo ludzi tutaj przybyłych w poszukiwaniu pieniędzy i stąd te nienormalne stosunki.
Zupa smakuje pysznie!
Śliczny opis. Zupę z przyjemnością bym zjadła. Ps.Nominowałam Cię do LBA, szczegóły u mnie na blogu. Bardzo lubię Twój blog ( wiem powtarzam się ) dlatego o Tobie pomyślałam jako pierwszej. Jeśli znajdziesz chwilę i będziesz miała ochotę zapraszam.
Dziękuję Agnieszko.
Pozdrawiam Cię.
Ale fajne te kwiatki dorwałaś. Jak ja sie cieszę, ze rukiew juz mozna kupic. Wyczarowałaś pyszną zupę:)
Anita,
dziękuję.
Kawiaty chrzanu są bardzo smaczne i poprawiają trawienie.
Polecam zupę!
Dziękuję Anita.
Zupa warta ,świeczki’, polecam.
Pozdrowienia.
U mnie rukwi wciąż kupić nie można, ale mam ją w doniczce, więc jak urośnie, to sobie taką zupę ugotuję. A wieś lubię za wszystko o czym napisałaś, a szczególnie za te przytłumione wieści z wielkiego świata, którymi nikt nie ma czasu się przejmować.:) Uściski!
Magda,
to niestety trzeba ją samemu hodować.
Szczęśliwie nasiona można bez problemu kupić i ugotować sobie zupę.
Życie wsi fascynujące jest dla mnie…
Serdeczności.
Uwielbiam rukiew wodną i kalarepę a kwiaty chrzanu rosna na łące, zupa moja 🙂
Dorota,
fantastycznie!
Smacznego Ci życzę.
Cieszę się Dorota.
Smacznego!
Ojjj Taaaaak <3
MOja pasja smaku….
Jak zwykle niesamowite składniki u Ciebie. Chętnie bym spróbowała.
Mątewko,
dla mnie są całkiem zwyczajne.
Zapraszam Cię na zupę!
Ta zupa napawa mnie spokojem i relaksem…
Dorota,
jakże mi miło.
Dziękuję i pozdrawiam Cię.
Bardzo ciekawa zupa! Nigdy takiej nie jadłam, a chętnie bym spróbowała 🙂
Magda C.,
jest pyszna, zapewniam.
Spróbuj koniecznie!
Jeśli na wieś tylko okazjonalnie to ja bardzo chętnie, ale na stałe nie mogłabym mieszkać. Jednak jestem typowym mieszczuchem;-)
Zupka genialna:-) Chętnie skosztuję:-)!
Marzena,
okazjonalnie też jest na wsi pobyć miło…
Zupę ugotuj i polubisz ją bardzo.
Dziękuję!
Zupa pełna smaku i aromatu, bardzo mi się podoba jej kolor 🙂 Pozdrawiam
Dziękuję Ewo.
Pozdrowienia serdeczne!
Kalarepy w tym roku jeszcze nie jadłyśmy a zupy z nią bardzo lubimy 🙂 Czekamy aż urosną te na naszym ogrodzie 🙂
Candy Pandas,
to jest zupa z rukwi wodnej i kalarepy.
A jak z rukwią wodną u Was? Bo kalarepa jest wszędzie.
Możliwe, że gdzieś rośnie a o tym nie wiemy 😀 Roślinka wydaje się być znajoma 🙂
Candy Pandas,
rukiew wodna wystepuje w Polsce sporadycznie na zachodzie i jest pod całkowitą ochroną.
Mmmm… piękna ta zupa… Musi być pyszna!
Marcela,
jest pycha! zapraszam Cię!
Ja wieś mam na co dzień od pierwszych dni swojego życia …. są chwile, że mnie to cieszy, są chwile, że miałabym ochotę się stąd wynieść … bo oprócz pięknych stron ma to mieszkanie i swoje minusy ….
Muszę rozejrzeć się za nasionkami rukwi wodnej, bo ciekawa jestem jej smaku:) … a zupa cudowna Aniu:)
Jolu,
trudno tak wynieść się po tylu latach, ni stąd ni zowąd…
Z drugiej strony zmiana ma mnóstwo dobrych stron…
Nasiona rukwi koniecznie wysiej w przyszłym roku i ugotuj tę zupę.
Ściskam!
Taka zupa musi smakować przepysznie! 🙂
Tak smakuje Marcelino!
Dziękuję.
“Jestem z miasta , to widać ,jestem z miasta to widać słychać i czuć…” – Aniu , Twoje tęsknoty tak zgrabnie ujęte w słowa , owocują pysznym przepisem. Bardzo oryginalna zupa . A rukiew wodną kupiłam, choć nie tak dawno żaliłam się ,że w moim miasteczku jej brak. 🙂
Dziekuję Bożenko za ten piosenkowy cytat…
Zupa jest pyszna, naprawdę polecam!
I cieszę się, że kupiłaś rukiew.
Smacznego!