Tak smacznej zupy z pierwszych wiosennych grzybów nie jestem w stanie sobie odmówić.Dlatego jak tylko zobaczyłam je z daleka na targu ,zaraz wiedziałam,że muszą być moje!
Kupiłam je u wiejskiej ,babuni’, która zaraz mnie zapytała: – A wie pani,że kurek się nie gotuje? Bo robią się twarde i gorzkie!
Oj babciu, ile ja już kurek w swoim życiu zjadłam!
Zupa z kurek
świeże czerwcowe kurki
młode marchewki ugotowane w rosole
pół litra rosołu
dymka
ząbek czosnku
kubek śmietany do zupy
masło
sól,pieprz
Kurki przebieram i czyszczę.Płuczę szybko.Osączam na sicie i na ręczniku papierowym.W rondlu z szerokim dnem rozpuszczam masło,wrzucam posiekaną dymkę i ząbek czosnku,podsmażam.Wrzucam kurki, podduszam.
Marchewki kroję na plasterki, dorzucam do garnka.Zalewam rosołem.Trzymam na średnim ogniu. Śmietanę hartuję.Dolewam do zupy.Dosmaczam solą i pieprzem.Zaraz podaję.
Zupę z kurek podaję z grzankami,z kluseczkami francuskimi, z groszkiem ptysiowym.Z koperkiem,z natką pietruszki.Tę ozdobiłam jedynie listkiem bazylii i jedliśmy saute.Musiałam się nią odpowiednio nacieszyć.
To jedna z moich ulubionych zup.