Rostbef z sosem tatarskim. Byle do słońca!

 

 

Niby zima ciągnie się jak marna telenowela. Każdy kogo znam czeka na jakiś nagły zwrot.
Niektórzy wyjeżdżają w góry, inni kupują bilety w ciepłe strony, pozostali trwają.
Cieszę się, że nie narzekam tylko ja…Staram się godnie przetrwać do wiosny.
Poza tym podróż w stronę słońca przede mną. Już uwielbiam tę chwilę!
Pomarańczowa walizka cieszy się razem ze mną, a z garderoby wydobyłam wiosenne ubrania.
Tymczasem w kuchni mięsne klimaty. Pyszna  wołowina, wino i czekolada z chili.
Byle do słońca!

 

 

Rostbef
1 kg rostbefu wołowego z rasy Limousine
2 ząbki czosnku
1 łyżka liści tymianku
2 łyżki oliwy EV
sól morska i świeżo mielony pieprz

Rostbef z warstwą tłuszczu – oczyszczony z błon płuczemy i osuszamy. Czosnek obrany z łupiny siekamy i rozcieramy w moździerzu na pastę, dolewamy oliwę i dodajemy liście tymianku. Mieszamy i nacieramy mięso. Układamy je w naczyniu do zapiekania i zostawiamy na godzinę. Piekarnik nagrzewamy do 150 st. C. Wkładamy mięso do nagrzanego piekarnika i pieczemy 70 minut. Po 40 minutach posypujemy mięso solą i pieprzem. Sprawdzamy stopień upieczenia mięsa za pomocą termometru, który ukośnie wbijamy w mięso. Jeżeli w środku osiągnie temperaturę 68 st. C, ale maksymalnie 75 st. C, jest gotowy ( uwaga, to temperatury, które są odpowiednie dla mnie, jeżeli lubisz mniej lub więcej wypieczony rostbef – odpowiednio zmniejsz lub zwiększ temperaturę). Wyjmujemy mięso z piekarnika, przykrywamy folią i zostawiamy na 15 – 20 minut aby odpoczęło. Po tym czasie kroimy rostbef na plastry. Jeżeli podajemy go na zimno , zostawiamy do całkowitego wystygnięcia i kroimy zimny.
Podany na ciepło jako danie obiadowe  u mnie zwykle z puree ziemniaczanym.

Sos tatarski
1 szalotka – posiekana
2 korniszony – pokrojone w kostkę
1 łyżka marynowanego zielonego pieprzu
1 łyżka siekanego kopru
sól i pieprz do smaku
200 ml domowego majonezu

Do słoika wkładamy wszystkie składniki i mieszamy. Odstawiamy minimum na 30 minut, aby smaki się połączyły.

 

 

Marchewkowa sałatka z żurawiną, sosem tahini, pestkami i nasionami chia. Poniedziałkowy detoks

 

Jak u Was z poniedziałkami?
U mnie są różne, w zależności od pogody…Dzisiaj od rana nieco mroźnie i słonecznie.
Sikorki z rana urządziły rwetes kłócąc się o dostęp do kawałka słoniny, który wywiesiłam im na drzewie.
Były nadzwyczaj ożywione i radosne!
I ja lubię takie jasne dni. Dodają mi energii i napełniają entuzjazmem.
Kiedy jest dużo światła za oknem chce mi się przenosić góry!
A poza tym w każdy poniedziałek uskuteczniam jedzeniowy detoks.
Po grzeszkach weekendu daję sobie odetchnąć i nabieram nieco lekkości…
Od rana więc zajadam się pyszną sałatką!

 

 

Marchewkowa sałatka z żurawiną, sosem tahini, pestkami i nasionami chia

sos tahini
2 łyżki dobrej pasty tahini, bez konserwantów
1/2 łyżki miodu z kwiatów pomarańczy
1/2 łyżki soku z cytryny bio
1 ząbek czosnku
1/2 łyżeczki curry w proszku
szczypta soli
pieprz do smaku

Czosnek przeciskamy przez praskę i wkładamy do miseczki, dodajemy pozostałe składniki i dobrze mieszamy, aby się ze sobą połączyły. Odstawiamy.

2 marchewki eko
garść suszonej zurawiny
1 łyżka pestek dyni
1 łyżeczka nasion chia

Marchew obieramy i za pomocą temperówki do warzyw strugamy ( można też zetrzeć na grubej tarce). Dodajemy żurawinę i pestki dyni. Wlewamy sos tahini i dobrze mieszamy. Posypujemy nasionami chia.