Udane święta. Takie chce mieć każdy.
Tylko czy wszystkim się to udaje?
Czy zawsze działa magia Marry Christmas?
Nawet jeżeli nie do końca, mało znam osób, które się do tego przyznają.
Co świąteczną magię zabija?
Moim zdaniem plan świąt maksimum, czyli nieumiejętność zrezygnowania z niektórych przedświątecznych rytuałów. Wszystko poukładane, wysprzątane, umyte, kupione i załatwione?
Dom lśni, prezenty zapakowane, wszystkie zaplanowane dania czekają na podanie?
A domownicy spokojni, uśmiechnięci i szczęśliwi?
Uważam, że tylko niektórym się to udaje.
Ale wiem, że plan maksimum jest możliwy do zrealizowania pod warunkiem, że określę co w świętach jest najważniejsze. I realizuję to od kliku lat.
* Wypisuję w kalendarzu czynności niezbędne do wykonania. I pamiętam, że zawsze jest ‘coś za coś’.
* Pomysły na prezenty zbieram pół roku wcześniej. Kiedy mam dylemat, przywołuję powiedzenie mojej babci, że najbardziej pamiętamy te, które były spełnieniem naszych marzeń, często niepraktyczne i szalone.
* Uzmysławiam sobie, że święta są dla duszy i dla ciała. Celebruję je więc, cieszę się każdą chwilą z bliskimi, jestem dla siebie dobra, czerpiąc z każdego świątecznego dnia to co miłe i przyjemne. I cieszę się drobiazgami.
* Uciekam od ‘zmory świąt’, czyli życzeń przepisywanych z internetu i koszmarnych wierszyków wysyłanych SMS-em. Takie nie mają dla mnie żadnej wartości. Życzenia muszą być indywidualne i dla każdego inne.
* Ilość jedzenia, które przygotowuję jest wystarczająca i nie robię poświątecznych zapasów. Nie marnuję!
* Nie spędzamy całego świątecznego czasu na siedzeniu przy stole i na składaniu wizyt.
Zawsze wybieramy się na wycieczkę za miasto, na spacer po lesie lub do parku.
Każdy ma prawo do czasu tylko dla siebie, ale staramy się też obejrzeć razem film lub zagrać w scrabble.
I dużo rozmawiamy, planujemy wspólne wyjazdy, wyjścia do teatru, mówimy o swoich marzeniach, lękach i stresie.
Dajemy sobie więcej bliskości niż zwykle. Lubimy rodzinny świąteczny gwar, ale z umiarem.
A tak naprawdę najważniejszym świętem jest u nas Wigilia.
Magia ? Tak! ale pod warunkiem, że trzymam się ‘instrukcji obsługi świąt’.
Śledzie w sosie musztardowym z piernikiem
500 g mięsistych płatów śledziowych
500 ml mleka
Śledzie płuczę i zalewam mlekiem. Odstawiam na kilka godzin do wymoczenia: 3-4 w zależności od stopnia ich zasolenia. Następnie płuczę pod wodą i zostawiam do odsączenia na sicie. Kroję je na małe kawałki.
Sos musztardowy z piernikiem
2 łyżki musztardy Dijon
1 łyżka musztardy francuskiej na białym winie
2 łyżki domowego majonezu
1 łyżka miodu wrzosowego
2 pierniczki upieczone na święta, bez lukru
1 szalotka
skórka otarta z połowy cytryny
szczypta soli i pieprz do smaku
W naczyniu mieszam musztardę, majonez, skórkę cytrynową i miód. Pierniki ścieram na tarce, a szalotkę siekam. Łączę z musztardą i majonezem. Doprawiam solą i pieprzem.
Sos powinien być wyrazisty, ale nie zdominowany przez musztardę, z wyraźną piernikową nutą.
Do sosu wkładam pokrojone śledzie, mieszam i przekładam do słoika. Odstawiam na noc do lodówki.