Wypuściłam się na długi wrześniowy weekend z J. i J. tam, gdzie rosnąć powinien.
Beskid Niski, Wysowa, Łemkowszczyzna.
No bo gdzie jak nie tam?
Do tego Święto Rydza, wspaniały czas wydarzeń organziowanych z pasją przez Panie Basię i Kasię Miernikowe.
Absolutnie unikalny klimat Starego Domu Zdrojowego i nasz ulubiony pokój tulipanowy.
Wyjazd bryczkami w beskidzki las, kosze w rękach i dobre nastroje w sercach!
Pięknie, cicho i zielono. Powietrze jak szkarłat, upić się nim koniecznie trzeba.
Hej rudy, gdzie jesteś?!
Nie w lesie niestety, ale w karczmie i na straganie.
Z zeszłego roku, który wielce łaskawy był dla rydza.
Powróciliśmy więc z Wysowej ‘na tarczy’…
Tygodnie czekania i wreszcie jest, raczył się pokazać!
Szlachetny, dostojny i cudownie rudy.
O wspaniałym i niepowtarzalnym smaku.
Żadnym grzybem nikt tak mnie nie skusi jak rydzem.
Rydza kocham i za rydzem szaleję.
Hej rudy, rudy, rudy…!
Masło rydzowe z koniakiem
6 świeżych rydzów
1 szalotka
150g najlepszego masła
1 łyżka najlepszej oliwy
20ml koniaku Hennessy
1 łyżka natki pietruszki
1 łyżeczka listków tymianku
sól morska i świeżo mielony pieprz
Ryzdowe kapelusze czyścimy ręcznikiem papierowym i kroimy w niezbyt drobną kostkę.
Szalotkę za to drobno siekamy. Na patelnię wlewamy oliwę i dodajemy szalotkę.
Blanszujemy ją i wyjmujemy do miseczki. Na patelnię wykładamy pokrojone rydze i rumienimy je na ostrym ogniu.
Wlewamy koniak, dodajemy szalotkę, listki tymianku i natkę pietruszki. Mieszamy i redukujemy grzanie do minimum.
Wkładamy masło i mieszając wszystkie składniki czekamy, aż się rozpuści.
Wyłączamy grzanie, dodajemy sól i pieprz do smaku. Mieszamy i przekładamy masło do pojemnika.
Wkładamy do lodówki aż zastygnie.
Podajemy z ulubionym pieczywem, dodajemy do pieczonej ryby , mięsa, pasztetu.
Ze wszystkim smakuje wybornie!
My delektowaliśmy się masłem rydzowym i bułkami upieczonymi z tego przepisu – klik!