Za mgłą…Pieczone ravioli z ricottą i kandyzowanymi owocami

 

DSC_0868-001
 

Mgła.
Z kubkiem kawy,w piżamie i szlafroku staję na tarasie.
Wypatruję samolotów,ale widzę tylko mleczne niebo.
Czy są za mgłą?
Świat leniwy,szary,bez światła.
Czy wystarczy jeden kubek kawy?
Pachnie nią cały dom.
Budzą się zakamarki i moje yorki.
Radio oznajmia,że dzisiejszy dzień cały będzie mglisty…
Weekendowe gazety w skrzynce.
Tytuły krzyczą tłustym drukiem.
Katastrofy,kryzysy,wojny i przewroty.
Wszystko to za mgłą…
A ja nic nie muszę.
Uwielbiam wybierać z wielu wariantów,cieszyć się chwilą.
Prawdziwym tu i teraz.
Mglistym weekendem.
Pęcznieje we mnie potrzeba ciepła i czegoś pysznego.
Z kolejną filiżanką kawy.
Mocnej i czarnej.
Reszta zostaje za mgłą…

 

DSC_0840
 

Pieczone słodkie ravioli
Ciasto:
225g mąki
65g cukru
100g masła pokrojonego w kostkę
2 jajka
5 ml soku z cytryny

Makę wymieszać z cukrem,dodać masło i sok cytrynowy.
Zagnieść ciasto i zawinąć je w folię spożywczą.

Nadzienie:
175 g sera ricotta
50 g cukru (pominęłam)
4 ml ekstraktu waniliowego
1 zmieszane jajko
owoce kandyzowane – dodałam skórkę pomarańczową i daktyle
25 g startej czekolady

cukier puder i czekolada do posypania

Ser wymieszać z jajkiem,cukrem i ekstraktem waniliowym.
Dodać owoce i czekoladę.Wymieszać.

Piekarnik nagrzać do 180 st.C.
Przygotować blachę wyłożoną papierem do pieczenia.

Ciasto rozwałkować przez folię spożywczą lub papier do pieczenia.
(ja wałkowałam ciasto za pomocą maszynki do makaronu)
Podzielić na dwa prostokąty.
Na jednym układać nadzienie.Przykryć drugim kawałkiem ciasta i wykrawać ravioli.
Ułożyć je na papierze do pieczenia i wsunąć blachę do piekarnika.
Piec ok 15 minut.
Lekko przestudzić ,posypać cukrem pudrem i czekoladą.

Przed pieczeniem ravioli posmarowałam białkiem.

 

DSC_0843
 

Przepis pochodzi z książki 500 cookies biscuits & bakes.
Dostałam ją od Evity,zostawiając jakiś czas temu na Jej blogu komentarz,który bardzo się Evicie spodobał.
Dziękuję!

Kasundi.Indyjski sos pomidorowy. Z dedykacją dla Agi

DSC_0006
 

Staram się nie zauważać,że bociany już odleciały.
Choć puste gniazda rzucają się w oczy…
Przy tarasie wycięłam ozdobny oset.
Lawenda straciła blask,ale dalej przyciąga swoim zapachem.
Zioła wydoroślały.
Wychodzę z rana na taras w grubym szlafroku lub dresie.
Dłużej czekam na słońce.
Przyciskam dłonie do kubka z kawą.
Z niecierpków strzepuję nocną rosę.
Zaczynam pakować walizkę.
Układam chwile w jedną całość.
Wypełniam je małymi przyjemnościami.

 

DSC_0004
 

Zachwycam się książką Matta Wilkinsona.
Przekładam kolejny raz kartkę za kartką.
Podziwiam piękne rysunki i słowa Autora.
Zaczytuję się w przepisach.
Uwodzą.
Ulubione warzywa pana Wilkinsona stają się  moimi ulubionymi.
Pomidorowe kasundi wypełnia aromatami najpierw całą kuchnię.
Potem wkrada się w inne zakamarki domu…

Pomidorowe kasundi

porcja na dwa słoiki o pojemności 1 litra

12,5 dkg świeżego imbiru,obranego i posiekanego
7 dkg czosnku
2 dkg zielonych papryczek chili,przepołowionych, z usuniętymi nasionami
200 ml oleju roślinnego
4,5 dkg ziaren czarnej gorczycy
1,5 dkg mielonej kurkumy
5,5 dkg mielonego kminku
łyżeczka chili w proszku
1,2 kg krojonych pomidorów z puszki
4 dkg drobnej soli morskiej
300 ml octu jabłkowego
15 dkg nierafinowanego brązowego cukru

Zmiksuj imbir,czosnek i chili na gładką masę.
W rondlu o pojemności 3 litrów z grubym dnem rozgrzej olej na średnim ogniu.
Wsyp gorczycę,kurkumę,kminek oraz chili i podsmażaj przez 5 minut,żeby uwolniły się naturalne olejki.
Włóż pastę imbirową i podsmażaj 5 minut.
Dodaj pomidory,sól,ocet i cukier,doprowadź do wrzenia,a potem zmniejsz ogień i gotuj 1-1,5 godziny.
Kiedy olej wypłynie na wierzch i sos wyglada jak pasta curry,jest gotowy.
Zdejmij go z ognia i przelej do wysterylizowanych słoików z wieczkami.
Odczekaj 4 tygodnie,żeby smaki dojrzały.
W ciemnym,chłodnym miejscu ten sos wytrzyma przez cały rok.
Po otwarciu przechowuj w lodówce do 3 miesięcy.

 

DSC_0008
 

Użyłam świeżych pomidorów, z których usunęłam skórki i gniazda nasienne.
Sos gotowałam 2 godziny.
Ucieszyłam się,że cały nie zmieścił się w słoikach.
Wykorzystałam go od razu.
Do makaronu i do steków.
Cudowny!

 

O książce Matta Wilkinsona wspominam też w Czytelniczym Gosi Oczko.

Matt Wilkinson Ulubione warzywa pana Wilkinsona
książka kucharska na wszystkie pory roku
Wyd.Albatros