Faworki albo chrust! Dla mnie to prawdziwe rozkosze karnawału, bo nie jadam ich w innych porach roku. Mają u mnie swoje miejsce i czas. Sięgam po nie chętnie i chętnie je robię. Są moją ‘koronkową robotą’. Mam ulubione przepisy, ale ciągle szperam w poszukiwaniu nowych. Sama tez zamieniam proporcje i dodatki. Sekretem wszystkich jest niezwykle cienkie ciasto, bo to ono decyduje jaką osiągną kruchość. Dla mnie muszą być kruchym obłoczkiem!
Faworki z mascarpone
250 g włoskiego mascarpone
350 g mąki tortowej plus do podsypywania ciasta
6 żółtek z dużych jaj
1 łyżka spirytusu
szczypta soli
1 litr oleju słonecznikowego
cukier puder do posypania
Mascarpone, żółtka, sól i spirytus mieszamy za pomocą robota, aż do uzyskania jednolitej masy. Następnie stopniowo dosypujemy mąkę cały czas miksując, aż ciasto będzie jednolite. Powinno być miękkie i elastyczne i nie powinno kleić się do dłoni. Jeżeli jest za rzadkie, dodajemy trochę mąki.
Blat roboczy posypujemy mąką i wałkujemy ciasto na prostokąt, składamy z jednej strony 1/3 ciasta do środka, a potem z drugiej – w kopertę. Znowu wałkujemy je na prostokąt i tak samo składamy w kopertę. Powtarzamy to kilkanaście razy – podobnie jak przy cieście francuskim.
Następnie owijamy ciasto folią spożywczą i wkładamy je na 3 godziny do lodówki.
Po tym czasie partiami wałkujemy je bardzo cienko i radełkiem wycinamy paski, z których formujemy kokardki. Im ciasto jest cieńsze, tym faworki będą bardziej kruche. Układamy je na ściereczce.
Smażymy partiami na rozgrzanym oleju z obu stron na złoty kolor. Wykładamy na papierowy ręcznik kuchenny, aby pozbyć się tłuszczu. Posypujemy cukrem pudrem.