Dynie wylewają się ze straganów.
Najróżniejsze wielkości,kształty,rodzaje.
Lubię włóczyć się między nimi…
Każdy chyba kupuje dynie.
Jeżeli nie do jedzenia,to do dekoracji.
Ja mam swoje ulubione,ale zawsze szukam nowych dyniowych smaków.
Potem piekę,gotuję.
Zachwycam się kolorem.
Z przyjemnością oglądam dynie na blogu Bei.
I marzę o prowansalskiej muszkatołowej…
Kiedy ją już zdobędę,ugotuję z niej zupę mojej Babci.
Z mlekiem i lanymi kluseczkami.
To zupa retro,powrót do tego,co już nie wróci.
I choć nie będzie taka sama,to sentymentalna…
Tymczasem robię gnocchi.
W sezonie dyniowym nie sposób ich sobie odmówić.
Dyniowe gnocchi
1 szklanka musu z dyni – u mnie pieczona dynia piżmowa
1 jajo
2 szklanki mąki i semolina do podsypania
sól
odrobina gałki muszkatołowej
Mąkę wysypać na blat,dodać sól i gałkę.Wymieszać.
Dodać jajko i dynię.
Zagnieść ciasto.
Jeżeli jest za rzadkie,dodać mąki.
Blat posypać semoliną, a z ciasta formować wałki.
Odkrawać kawałki ciasta,wyciskać widelcem rowki.
Gotować w osolonym wrzątku ok. 2-3 minuty po wypłynięciu.
Gnocchi z żurawiną
Na patelni przyrumienić żurawinę.Zdjąć z ognia i dodać masło.
Polać gnocchi.
Gnocchi z masłem szałwiowym i parmezanem
Na maśle klarowanym przyrumienić listki szałwii.
Polać gnocchi.Posypać parmezanem i pieprzem.
Smakujmy dynię!