Żurawina z korzeniami i miodem. Domowa spiżarnia


W mojej domowej spiżarni robi się tłok. Kolejne słoiki rozpychają się na drewnianych półkach, a zapasy pustych drastycznie się ulotniły. A mam jeszcze w planach kolejne przetwory…Ważne jest, aby nie popaść w przesadę i żeby nie pojawił się nadmiar spiżarnianych skarbów, bowiem zapasy na zimę najlepsze są przez jeden sezon. Potem tracą na smaku, kolorze i wyglądzie. Nie zawierają żadnych sztucznych polepszaczy i konserwantów, które utrzymują większość sklepowych przetworów w nieustannie świeżej kondycji. Zatem pilnujmy się z ilością. Poza tym domowe najlepsze!

 

 

Żurawina z korzeniami i miodem
700 g świeżej żurawiny wielkoowocowej bio
100 ml miodu z nawłoci ( ewentualnie wielokwiatowego)
1 łyżka ciemnego octu balsamicznego
1 laska cynamonu
5 ziaren ziela angielskiego
2 ziarna kardamonu
4 ziarna czarnego pieprzu
1/2 łyżeczki goździków
1 łyżka świeżego startego imbiru

Dzień wcześniej żurawinę przebieramy – odrzucamy zepsute owoce i zamrażamy. W ten sposób pozbędziemy się nadmiernej goryczki. Następnego dnia wyjmujemy ją z zamrażarki i wysypujemy na sito, płuczemy pod bieżącą wodą i zostawiamy aby odciekła. Przyprawy miażdżymy w moździerzu i wykładamy na mocno rozgrzaną suchą patelnię, prażymy przez 2 minuty, aż zaczną wydzielać mocny zapach. Żurawinę, przyprawy korzenne i imbir przekładamy do garnka z grubym dnem i gotujemy na wolnym ogniu około 30 minut od czasu do czasu mieszając, aby nie przywarła. Dodajemy miód i gotujemy bardzo wolno kolejne 20 – 30 minut, do czasu aż część płynu odparuje. Gorącą żurawinę przekładamy do wyparzonych słoików, zakręcamy i pasteryzujemy przez 30 minut w piekarniku nagrzanym do 110 st. C. Kiedy słoiki ostygną, przechowujemy je w chłodnym miejscu.

* żurawina w obiektywie Cztery fajery.pl

Rydze po łemkowsku. Tradycja od święta

 

Kuchnia Łemków to przede wszystkim potrawy proste, przygotowywane z tego, co wydała mało urodzajna ziemia. Wykorzystywano w niej mąkę żytnią i owsianą – razową i pytlowaną, siemię lniane, olej lniany, kaszę gryczaną, fasolę, kapustę, ziemniaki, cebulę i sezonowe owoce – najczęściej śliwki i jabłka. Z okolicznych lasów znoszono grzyby – rydze i hołubinki – gołąbki, oraz zioła i jagody. Jadano także jajka i nabiał – masło, mleko, śmietanę, twaróg i bryndzę. Mięso – drób, wołowinę i baraninę podawano tylko od święta. Czy potomkowie Łemków, którzy po wysiedleniach powrócili w Beskid Niski w 1956 roku, wykorzystują tradycyjne przepisy swoich przodków? Przyznają, że dziś kuchnia tradycyjna jest obecna w łemkowskich domach głównie przy okazji świąt – Wielkanocy, Wigilii, wesela albo podczas kermeszu – odpustu. Dania też się zmieniły, są o wiele bogatsze i lepiej doprawione. Ale i tak koniecznie trzeba ich spróbować!

 

 

Rydze po łemkowsku to fantastyczna potrawa! Może być przystawką, dodatkiem do mięs lub zupełnie oddzielnym daniem.

2 kg rydzów
4 cebule
1/3 szklanki octu winnego
1/2 szklanki oleju słonecznikowego
1/2 szklanki wody
1/3 szklanki domowego przecieru pomidorowego
3 liście laurowe
sól i pieprz
4 łyżki cukru
Rydze czyścimy i odcinamy nóżki. W dużym garnku zagotowujemy lekko posoloną wodę i gotujemy w niej rydze przez 10 minut, odcedzamy je na sicie i pozostawiamy, żeby przestygły. Kroimy je na kawałki. Cebule kroimy w piórka. Na patelni rozgrzewamy olej, wrzucamy piórka cebuli, a kiedy się zeszklą dolewamy wodę, ocet oraz przecier pomidorowy. Dodajemy liście laurowe, pieprz, cukier i 1 łyżkę soli. Wszystkie składniki doprowadzamy do wrzenia, dodajemy rydze i gotujemy wszystko razem przez 20 minut. Po tym czasie przekładamy do wyparzonych słoiczków. Zakręcamy i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 120 st. C. Pasteryzujemy je 30 minut. Wyłączamy grzanie i zostawiamy słoiki aż ostygną. Przechowujemy w chłodnej spiżarni.

Uwaga! Soli można dodać więcej, według gustu. U mnie mało się jej używa…