Kiszona botwinka w słoju i w sałatce. Majowe rocznice

 

Ulubiony mój majowy czas, który otwiera wrota lata i przynosi nam rocznice – duże i małe.
Cieszy spotkaniami z przyjaciółmi, wyjazdami tu i tam, leniwym spędzaniem czasu na tarasie…
Mój blog zaczął się pisać w maju i trwa już 9 lub 10 lat. Nie pamiętam dokładnie, bo nie lubię dokładnych obliczeń i cyfr, tej całej statystyki, która nie ma znaczenia.
Wszystko płynie w swoim rytmie, który odmierza słoneczny zegar…
Zaraz będziemy świętować urodziny J. Potem posypią się zaplanowane wyjazdy.
A potem przyjdzie lato… Ważne jest celebrowanie każdej chwili, bo to chwile mają znaczenie…
Pojawiły się pierwsze pęczki rodzimej botwinki i zaraz rzuciłam na nie łakomym okiem.
Chciałam zachować ich kolor i podkreślić smak. Pysznie więc umościły się w słoju razem z innymi ingrediencjami. Kiszone mają moc!

 

 

Kiszona botwinka
1 świeży pęczek botwinki
przyprawy: ziarenka czarnego pieprzu i ziela angielskiego, 2 goździki, 1 łyżeczka nasion kolendry, 2 liście laurowe
dodatki: korzeń chrzanu, czosnek, gałązki kopru
solanka: 1 łyżeczka soli na 1 litr wody (ewentualnie 1 łyżeczka zakwasu z buraków)

Zagotuj wodę i rozpuść w niej sól (ewentualnie dodaj 1 łyżeczkę zakwasu z kiszonych buraków).

Umyj i oczyść botwinkę. Zostaw zdrowe i jędrne liście z łodygami, można je pokroić lub użyć w całości. Małe buraczki zostaw w całości. Duże przekrój na pół. Nie trzeba ich obierać, ponieważ skórka jest bardzo delikatna. Ułóż w słoiku. Dodaj czosnek, chrzan, koper i przyprawy.
Zalej wszystko solanką.
Czas kiszenia botwinki trwa około tygodnia. Jeżeli chcesz zjeść buraki i liście w najlepszym ich stadium, wyjmij je ze słoja po 3 dniach. Sok z kiszenia wypij. Jeżeli zależy Ci na lepszym soku, zostaw botwinkę w słoju – odda cały kolor i smak, ale sama będzie mniej smaczna.

 

 

Sałatka z kiszoną botwinką
100 g komosy ryżowej
kiszona botwinka
100 g boczniaków
200 g kalafiora
2 łyżki oliwy EV
sól i pieprz do smaku
2 łyżeczki za’ataru
liście kolendry do podania

Piekarnik nagrzej do 200 st. C. Od kalafiora oddziel różyczki i umyj je. Osusz na papierowym ręczniku. Blachę wyłóż papierem do wypieków. Ułóż na niej kalafior i boczniaki. Polej oliwą, posyp 1 łyżeczką za’ataru. Piecz do chwili aż będą prawie miękkie.
Komosę ugotuj według przepisu na opakowaniu. Dopraw ją solą i pieprzem. Wymieszaj i ułóż w misce. Dodaj botwinkę, pieczony kalafior i boczniaki, liście kolendry. Posyp pozostałym za’atarem, solą i pieprzem.

Rzodkiewki w winie. Sezonowo od A do M

Rzodkiewki kocham od zawsze, a jako dziewczę małe uwielbiałam jeść je prosto z grządki. Jak każdy pewnie… Dopiero co wyrwane z ziemi i opłukane pod strumieniem z pompy dziadkowej konstrukcji.
Ostre i szczypiące, ale cudownie pyszne.
Były długo wyczekiwanymi nowalijkami po zimie skąpej w zieloności.
Kromki chleba z masłem pokryte ślicznymi plasterkami rzodkiewek i posypane kamienną solą. Albo twarożek od wiejskiej gospodyni z rzodkiewkami i szczypiorkiem, czyli cebulką siedmiolatką.
Zupa z naci rzodkiewkowej mojej babuni…
To moje najulubieńsze rzodkiewkowe wspomnienia!
Dzisiaj rzodkiewki na dwie kuchnie – w Konwaliowej i u mnie.

 

Rzodkiewki w winie

białym
1/2 szklanki białego wytrawnego wina
1/3 szklanki domowego octu jabłkowego
1 łyżeczka soli morskiej
1 łyżeczka cukru trzcinowego
1 ząbek czosnku
1 plasterek imbiru

czerwonym
1/2 szklanki czerwonego wytrawnego wina
1/3 wody
1 łyżeczka soli morskiej
1 łyżeczka miodu
1 ząbek czosnku

Rzodkiewki płuczemy i osuszamy. Odkrawamy listki i układamy je w wyparzonym słoiku. Do garnka wlewamy wino i dodajemy pozostałe składniki. Doprowadzamy do wrzenia, lekko studzimy i zalewamy rzodkiewki. Zamykamy szczelnie słoiki i wstawiamy do lodówki. Najlepsze są po kilku dniach – chrupiące i aromatyczne, potem stają się coraz bardziej miękkie. Wykorzystujemy je do sałatek, warzywnych rollsów, na kanapki.