Kiedy jest się w Paryżu nie sposób nie odwiedzić słynnej cukierni albo kawiarni króla deserów Pierre Hermé. Sklep ze słodyczami znajduje się przy 185 rue de Vaugirard, natomiast kawiarnia przy najdroższej ulicy Paryża – 86 avenue des Champs-Elysées. Ceny oscylują wokół kosmosu, ale naprawdę warto. Tak wyrafinowanych w formie i smaku deserów próżno szukać, choć Paryż z nich słynie.
Otóż mam jedyną starą książkę Pierre Hermé przetłumaczoną na polski – Desery. W niej to właśnie znajdują się przepisy na doskonałe desery w wykonaniu Mistrza, z różnych stron, w tym i z Polski. Dzisiejsze faworki polskie znalazłam właśnie w tej książce. Są cieniutkie, delikatne i aksamitne w smaku. A przepis zupełnie prosty.
Faworki polskie Pierre Hermé
250 g mąki ( u mnie tortowa)
1 jajko
2 żółtka
125 ml kwaśnej śmietany
2 łyżki cukru pudru
2 łyżki spirytusu
750 g smalcu do smażenia
100 g cukru pudru do posypania faworków
Mąkę przesiać na stolnicę, pośrodku zrobić wgłębienie. Włożyć w nie jajko, żółtka, śmietanę i cukier. Polać spirytusem i stopniowo zgarniając mąkę, wyrabiać caisto, aż składniki się połączą. Podsypując stolnicę mąką, ciasto wygniatać przez kilka minut, aż będzie gładkie i elastyczne. Następnie wybijać wałkiem lub uderzać ciastem o stolnicę, aż w cieście będą widoczne pęcherzyki powietrza.
W szerokim garnku rozgrzać smalec do temperatury 170 st. C. Ciasto rozwałkować na prostokątny placek o grubości 1 – 2 mm. Placek pokroić radełkiem na paski długości 12 cm i szerokosci 3 cm. W śrdokowej części każdego paska zrobić nacięcie długości 5 cm. Jeden koniec ciasta unieść, włożyć w nacięcie, przewlec i pociagnąć obydwa końce ciasta.
Do rozgrzanego smalcu wkładać po kilka faworków i smażyć, aż lekko się zrumienią, odwrócić i zrumienić z drugiej strony. Usmażone faworki ostrożnie wyjąć łyżką cedzakową i osączyć z tłuszczu na papierowym ręczniku. Gdy ostygną, posypać cukrem pudrem i ułożyć na paterze.