Środek maja nie zachwyca. Deszczowo i zimno. Zamilkły ptaki, a bure chmury wiszą nad miastem.
Kwiaty mniszka złożyły się do środka, szczęśliwe ślimaki uprawiają jogę na mokrych liściach – im taki stan pogody bardzo służy.
Z trudem udaje mi się wyciągnąć yorkie spod kołdry. Patrzy na mnie z wyrzutem…
Piję szybką kawę na mokrym tarasie. Będę miała gościa na śniadaniu.
Pęczek szparagów i woreczek szczęścia. Taki majowy zestaw stanie na moim stole.
Szparagi i woreczki szczęścia
dla dwóch osób
1 pęczek młodych szparagów
2 burraty
2 łyżki klarowanego masła
2 łyżki oliwy z pierwszego tłoczenia
2 łyżeczki cytryny
sól morska i pieprz do smaku
Szparagi blanszujemy na patelni na maśle klarowanym – 5 minut z obu stron. Przekładamy na talerze. Burraty rozrywamy na pół i kładziemy obok. Polewamy je oliwą i cytrynowym sokiem. Posypujemy świeżo mielonym pieprzem i solą morską. Gotowe!
takie śniadanie mogłabym jeść cały maj:)
Magda,
wspaniale! To tak jak ja.
Szparagi choć takie pyszne to nadal niedoceniane.
Anna,
naprawdę? Teraz już są wszędzie dostępne, więc nie można się tłumaczyć ich brakiem…
O, takie śniadanie choć odrobinę wynagrodzi ten zimny maj.
Królowa Karo,
jasne! Po to je zrobiłam.
Pozdrowienia.
same pysznosci
Dziękuję Gaja.
Ale mi narobiłaś smaka…:-)
Marzena, smacznego!
O tak! Prawdziwe szczęście!
Doskonałe połączenie, wspaniale tak zacząć dzień!
Miłego!
Kamila, bo szczęście to chwile.
Pozdrowienia!
ooo, pychota!
Aniu, o taaak!
coś dla mnie!
Kasiu, w takim razie działaj!