Z dzieciństwa pamiętam stosy smażonych pączków.
Zajęte wszystkie półmiski i patery.
Kubeczki z lukrem, sitka z pudrem, talerzyki z konfiturą i pomarańczową skórką.
Lukrowanie, pudrowanie.
A potem niekończące się rodzinne spotkania z pączkiem przy herbatce.
Ciocia Aniela zawsze przesadzała z ilością…
Dzieci też, palce i buzie mieliśmy umorusane lukrem i różaną konfiturą.
Dzisiaj pączki smażę bardzo rzadko, najwyżej raz w roku.
J. nie jada.
Zapraszam więc Przyjaciółkę, siadamy przy pełnych czajniczkach z herbatą i płyniemy w opowieściach.
Pączek za pączkiem…
Pączki warszawskie
50 dag mąki
6 dkg drożdży
10 dag cukru
8 żółtek
szklanka śmietanki
3 łyżki mleka
pół laski wanilii
15 dag masła
kieliszek spirytusu
pół łyżeczki otartej skórki z cytryny
ćwierć łyżeczki soli
Nadzienie:
15 dag konfitury z róży
10 dag obranych mielonych migdałów
smalec do smażenia
cukier puder do posypania
Łyżkę cukru wymieszać z ciepłym mlekiem, 10 dag mąki i drożdżami, zostawić w cieple.
Utrzeć żółtka dokładnie z cukrem i drobniutko posiekaną wanilią.
Gdy zaczyn wyrośnie, połączyć go z utartymi żółtkami, lekko podgrzaną śmietanką, stopionym masłem, otartą skórką z cytryny i wyrabiając ciasto dosypywać mąkę, dodać sól, spirytus.
Dokładnie wyrobić ciasto ( można mikserem).
Ciasto powinno być niezbyt gęste, elastyczne, lśniące i odstawać od ręki.
Wyrobione ciasto nakryć czystą ściereczką i zostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia.
Gdy wyrośnie, nabierać łyżką niewielkie porcje, formować ręką krążki.
Utrzeć konfiturę z z mielonymi migdałami. W środek każedgo krążka wkładać po pół łyżeczki nadzienia, dokładnie zlepić. Uformować kulki, układać na czystej ściereczce, zostawić w cieple do wyrośnięcia.
W płaskim szerokim rondlu rozgrzać silnie smalec. Wyrośnięte pączki wkładać partiami do rondla tak, aby swobodnie pływały w tłuszczu. Gdy pączki od dołu się zrumienią, obracać ostrożnie.
Usmażone wyjąć delikatnie, układać na pergaminie dla odsączenia, po czym posypać cukrem pudrem.
Zbytniemu rumienieniu się paczków zapobiega włożony do gorącego smalcu plasterek surowego ziemniaka.
* przepis z książki Hanny Szymanderskiej Smakosz warszawski Potrawy dawne i nowe, Warszawa 1999
Zamiast nadzienia z róży i migdałów wykorzystałam własną konfiturę z moreli.
Pączki nadziewałam po upieczeniu i polałam je lukrem z cukru pudru i soku cytrynowego.
Posypałam skórką pomarańczową.
Smażyłam na gęsim smalcu.
pysznie wyglądają 🙂 chętnie się poczęstuję 🙂
Częstuj się Obżarciuchu!
Z chęcią posiedziałaby z Tobą przy pączku i herbatce 🙂 Wszystkiego pysznego!
Kamila,
wpadaj, zapraszam!
Pączki doskonałe, nie mogłabym się od nich oderwać, już częstuję się jednym 🙂 Pozdrawiam
Dziękuję Ewo.
Częstuj się!
Jejku ale one pysznie wyglądają! I te smaki, morela, cytryna i pulchny pączuś! Mogę wpaść na kawę?? 🙂
Dzięki Loreto.
Zapraszam Cię z radością!
Wyglądają pysznie! Też smażę pączki raz w roku, ale to chyba plus całej sytuacji, bo im coś jest rzadziej tym bardziej jest docenione 😉
Gosiu,
dziękuję.
Na pewno tak jest!
I z przyjemnoscią pączkuję w karnawałowy czas.
cudowna ilość nadzienia! uwielbiam takie nadziane na bogato!
Piegusku,
ja też tak lubię.
Dziękuję!
Mniam, przepyszne <3 Wyglądają cudownie 😉
Dziękuję Wenus!
Amber, na bogato te pączki!
Możesz otwierać swoją cukiernio-piekarnię 😉
Pozdrawiam!
Renula,
takie mają być!
Pozdrawiam.
Niesamowicie apetyczny widok!
Dziękuję Natalio.
Dla mnie pączki warszawskie , to te od Bliklego 🙂
Innych warszawskich nie jadłam.
A te , które tak pięknie zaprezentowałaś spróbuję pewnie dopiero
w przyszłym roku, bo przesłodziłam się totalnie i pączkami i
wspaniałymi przepisami na blogach. Pozdrawiam
Bożenko,
oj od Bliklego to nie są pączki warszawskie…
To są pączki komercyjne i dość słabo oceniane w rankingu pączkowym w Warszawie.
Radzę przejechać się po dobrych cukierniach przy okazji pobytu w stolicy i popróbować lepszych pączków.
Mój przepis to autentyczna warszawska receptura.
Pozdrowienia!
Cudowne 🙂
Dziękuję Ci, Kolizje!
Piękne! Też wczoraj robiłam, ale moje chociaż wyszły pyszne, na zdjęciach nie wyglądają tak zachecająco 🙂 Zastanawiam się nawet czy powinnam je wrzucać na bloga.
Agnieszko,
dziękuję.
Na zdjęciach nie zawsze wszystko dobrze wychodzi, ale najważniejsze, że były pyszne.
Pozdrowienia!
cudowne paki!mimo wczorajszego obżarstwa zjadłabym jednego 🙂
Wiewióra,
dziękuję!
To sympatyczne, że mimo wszystko byś zjadła.
Ja też…
Udały się modelowo!
Dzięki Opalanko!
Aniu ,napiekłaś wspaniałych pączków, wygladają idealnie
Dziękuję Alu!
Były pyszne, ale już zjedzone.
Polecam przepis.
Takiego pączucha to bym zjadła!! Piękne puchate!!
Łucjo,
niestety są już tylko wspomnieniem…
Dziękuję!
Aniu, piękne pączki. Takiego z wielką chęcią bym zjadła.
Ja nie smażyłam w tym roku, jakoś weny mi brak ostatnio.
Posyłam moc uścisków :*
Majanko,
bardzo dziękuję!
Częstuj się wirtualnie…
W tym roku się zmobilizowałam.
Całusy!
A ja pamiętam pełne talerze i patery faworków. Pączki nie były w moim domu rodzinnym tak popularne, ale jakbym tak usiadła obok Twoich warszawskich, to też bym pewnie jadła pączka za pączkiem 🙂
Joanno,
patery faworków też pamiętam…
Pączki przepyszne, polecam!
Jeszcze nigdy się nie odważyłam smażyć pączków…Tych Twoich zazdroszczę;-)
Marzena,
przyjdzie taki czas, kiedy się odważysz!
Dziękuję i polecam mój przepis.
Mnóstwo żółtek, kremówka … i ta konfitura – ależ one musza być pyszne:)
Jolu,
są przepyszneeeee!
Polecam przepis.
Wspaniałe! Po tegorocznym faworkowym szaleństwie zdecydowanie przyszły rok będzie u mnie pączkowy 😉
Dorota,
u mnie zawsze więcej faworków niż pączków.
Ale te są wyjątkowe.