Lato mnie napędza.
Dosłownie!
Dni zmieniają się jak w kalejdoskopie, każdy intensywniejszy od poprzedniego.
Nie narzekam na upały,bo uwielbiam słońce i ciepło.
W tak piękne lato mogę przenosić góry!
Chciałabym przygarnąć do siebie bogactwo warzyw i owoców ze wszystkich straganów…
W domu stawiam całe ich kosze.
Smażę konfitury,komponuję nalewki.
Latem najpiękniej wyrastają mi chleby.
Owocowe ciasta pieką się jedno za drugim.
Cud lata!
Potem zbieram się i wyjeżdżam.
To tu,to tam.
Jak pięknie jest podróżować w taki czas!
Potrzebny jest mały bagaż i dobry nastrój.
W obecną podróż zabrałam też pyszną focaccię.
Oprócz błękitnego nieba…
Letnia focaccia z solą morską i lawendą
składniki na jeden bardzo cienki placek
160 g mąki 00
100 ml ciepłej wody
6 g świeżych drożdży
1/4 łyżeczki cukru
1 łyżka oliwy EV
gruba sól morska
kwiaty lawendy
oliwa EV
Do wody dodaję połowę mąki,oliwę i cukier.Mieszam.
Drożdże mieszam w 2 łyżkach ciepłej wody i dodaję do ciasta.
Wyrabiam wszystko 10 minut,dodając resztę mąki.
Ciasto będzie kleiste,ale powinno zachowywać kształt po wyłożeniu na blat.
Kulę ciasta przykrywam folią i zostawiam na 15 minut.
Papier do pieczenia smaruję oliwą.Rozkładam ciasto i odstawiam przykryte na godzinę.
Nadaję ciastu kształt placka.Posypuję solą morską i kwiatami lawendy.Spryskuję oliwą.
Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 st. C i piekę do zrumienienia się ciasta.
Ok. 15 minut.
Co za zapach!
Jeżeli chcę otrzymać grubszą foccacię,podwajam ilość składników.
Zimą focaccia wyrasta u mnie dwa razy.
Powtórnie po posypaniu jej wybranymi dodatkami.
Pozdrawiam Was z urokliwego miejsca,o którym może wkrótce napiszę…
I cieszcie się latem!
Przepis na moją letnią focaccię z radością dołączam do sierpniowego wydania Na zakwasie i na drożdżach .
piękna focaccia 🙂 i pyszna, i pachnąca 🙂 udanego wypoczynku Ci życzę 🙂
Dziękuję Wiewiórko!
Pozdrawiam Cię.
O tak Ja też z tych co ciepełko lubią
Czekam na zdjęcia z tego urokliwego miejsca:)
Iga,
to wspaniale,że jesteś moją bratnią duszą w kwestii upałów.
Pozdrawiam Cię!
Miłości do upałów nie podzielam ;), ale taką focaccię zjadłabym z zamkniętymi oczami! 🙂
Czekam na relację z tego urokliwego miejsca 🙂
Alucha,
dla mnie taka pogoda mogłaby trwać okrągły rok!
Focaccię upiecz,mało z nią zachodu.
Jest kwintesencją lata.
Aż mi się w głowie zakręciło od tego błękitu – tego na niebie i w Twojej focacci. Bardzo pozytywny, kolorowy wpis, jak to fajnie, że chociaż Ty nie narzekasz na pogodę 🙂 Ja już nieco osłabłam, w sierpniu, gdy liście zaczynają osuwać się z drzew, zawsze przychodzi tęsknota za lipcem z soczystą zielenią na czele. Biorąc pod uwagę, że mimozami jesień się zaczyna, to na Białołęce zaczęła się już tydzień temu, a u Majlerta wyobraź sobie, królują dorodne dynie. Zwariowany ten rok!
Aga,
uwielbiam błękit nieba.
Moja lawendowa focaccia go dopełnia,jestem nią zachycona!
Nie wiedziałam,że tak mi się uda ten wypiek,który dodatkowo czaruje zapachem.
Jesień? U mnie w głowie wciąż lato!
A dynie widziałam już na samym początku lata.
Piękna ta Twoja focaccia. Szkoda, że nie mogę wyjechać wakacyjnie, ale to cudo upieke juz jutro, bo niewiele z nia roboty, a mam zapotrzebowanie na takie lekkie pieczywo.
Dołączysz do sierpniowej listy? http://zapachchleba.blogspot.com/p/na-zakwasie-i-na-drozdzach.html
Wisło,
szkoda,że nie wyjedziesz,ale wakacje można urządzić sobie cudnie i w domu!
Jeżeli upieczesz moją focaccię,będę szczęśliwa!
Już dołączyłam ją do Twojego cyklu.
Ja jestem dziwak i kocham wszystkie pory roku i trochę się martwię ,że podobno ma być tylko lato i zima u nas i zniknie mi wiosna i jesień , uwielbiam nawet listopadowy deszcz i tylko nie ma jak zdjęć robić potrawom, które wtedy tworzę:D, ale lato jest specyficzne to prawda ,że ładuje się akumulatory życiowe
A letnia focaccia z solą morską i lawendą bardzo intrygująca i bardzo smakowita, kurcze może bym zagniotła jutro:_
Alu,
brak wiosny i mnie martwi.
Natomiast jesień lubię tylko złotą,słoneczną.
Ja taki człowiek śródziemnomorski jestem…
Focaccię polecam.
Pysznie pachnie i smakuje!
Udanego pobytu z błękitnym niebem i takimi pysznościami jak ta kwiatowa focaccia 🙂 Pozdrawiam
Kamila,
focaccia została tylko wspomnieniem,ale inne pyszności nadrabiają.
Dziękuję.
I takich cudów (nie tylko latem) jak najwięcej Ci życzę 🙂
Evitaa,
dziękuję.
Pozdarwiam Cię wakacyjnie!
Udanego odpoczynku życzę przede wszystkim! Doskonale rozumiem kosze owoców i warzyw w kuchni:) Dostałam nie lada bicepsów od dźwigania kolejnych kilogramów. I mówię to poważnie:)
Karolina,
bicepsy i u mnie, a raczej ponadrywane ramiona…
Ale kosze wspaniałych darów lata są najważniejsze!
dobry pomysł! też sobie zrobię focaccię na drogę
pozdrowienia Aniu, już się stęskniłam :))
Aniu,
koniecznie zrób.
Ta lawendowa focaccia doskonale urozmaica podróż!
Miłego wypoczynku.
Fajnie tu!
a jaka focaccia fajna!
pozdrawiam!
Hej Pestko!
Witaj i rozgość się.
Dwa odkrojone kawałki zabieram się dla siebie, resztę zostawiam dla innych gości 🙂
Urszulo,
proszę ,częstuj się.
Reszta była dla mnie,na podróż.
Pozdrawiam Cię.
Amber, z taką foccacią każda podróż nabrałaby smaku! Pięknie wygląda,smacznie i letnio!
Reniu,
focaccia była idealną ,towarzyszką podróży’.
Dziekuję.
A mnie lato rozleniwia. Uwielbiam je. Czekam na nie przez wszystkie inne pory roku, więc jak już jest, to cieszę się nim tak po prostu i robię nic. Ja właśnie w ten sposób lubię celebrować najukochańsze i wyczekane lato. Ale nic nie stoi na przeszkodzie celebrowaniu lata z taką pyszną focaccią w dłoni. Doprawiona lawendą uspokoi mnie i wyciszy jeszcze bardziej 🙂
Joanno,
ja właśnie teraz z rozkoszą chłonę każdą chwilę lata.
To jest życie!
Z lawendową focaccią jest jeszcze przyjemniej.
Pozdrowienia!
Amber, weźmiesz ode mnie tak z pięć stopni ciepła? Oddam za tę focaccię 🙂
Bee,
poproszę.
Ciepła dla mnie nigdy dość.
Focaccia jest Twoja!
ciekawe czy uda mi sie tu komentarz dodac:)
piekny wpis – na chwilke przenioslam sie do raju:))))))))))))))))
Agata,
udało się!
Dziękuję.
Miłe Twoje słowa przyjemnie łechcą moje ego…
Jutro mam gości i upiekę dla nich tę focaccię:)
Tylko, czy mam jeszcze lawendę w ogródku?
Parę kwiatków pewnie się znajdzie:)
U mnie też napełniają się słoiki i butelki,
a każda wizyta na straganie…nie potrafię się opanować…;)
Ciekawa jestem bardzo, gdzie Cię nogi tym razem poniosły:)
Magda,
będzie mi bardzo miło,jeżeli ją upieczesz.
I ciekawa jestem wrażeń.
A pustych słoików u mnie już coraz mniej…
Poniosły mnie moje cztery koła w Polskę!
Pozdrowienia.
Focaccia kusi niezmiernie, nutka lawendy dodaje pazura, życzę przyjemnego urlopu i wspaniałych doznań, również, a może przede wszystkim , kulinarnych.Pozdrawiam.
Bożenko,
focaccia już na etapie pieczenia rozsiewa kuszące zapachy – lawendy i pieczywa.
Kolejny ,odcinek’ urlopowy dobiega końca…
Dziekuję i pozdrawiam Cię.
Super tutaj u CIebie Amber:) A focaccia pierwsza klasa:) Pozdrawiam!
Marzena,
dziękuję.
Focaccia znika zaraz po upieczeniu.
Pozdrowienia!
Musiałam wejść jeszcze raz i się napatrzeć;-)
Marzena, miło mi.
Zapraszam!
Focaccia wygląda apetycznie. Muszę wypróbować, bo z lawendą jeszcze nie jadłam. Miłego dnia 🙂
Magda,lawenda podczas pieczenia pysznie pachnie i już się chce focaccię jeść!
Dziękuję i pozdrawiam.
Udanych wyjazdów życzę Aniu kochana:) … z taką foccacią nie moga byc inne …wszak pyszne jedzenie od razu poprawia humor i dodaje sił na zwiedzanie pięknych zakątków:) buziaki
Ależ to musiało wspaniale pachnieć… 🙂