Czekanie. Na kogoś, na coś.
Czekanie jest tęsknotą, nadzieją, marzeniem.
Czekanie zawsze ma sens. Jest radością. Często szczęściem.
Czekanie daje dużo siły. Mobilizuje.
Czekanie uskrzydla. Jest zapowiedzią spełnionych nadziei.
Czekanie jest darem. Trzeba umieć czekać.
Czekanie nigdy nie ustaje.
Kuchnia japońska zadziwia mnie swoim wyrafinowaniem.Użyte składniki,sposób podania.Wszystko precyzyjnie do siebie pasuje.I smakuje.
Zastanawia mnie też popularność kuchni japońskiej w Polsce.Przecież tak daleko nam do Japonii – kulturowo,kulinarnie.A jednak japońskie jedzenie tak bardzo przypadło nam do gustu.
Wczoraj w Warszawie odkryłam nowe miejsca,gdzie z powodzeniem serwuje się specjały Kraju Kwitnącej Wiśni.
A ja podaję dwie japońskie potrawy inspirowane przepisami Tadeusza Pióro.*
*Tadeusz Pióro – historyk literatury,poeta,wykładowca literatury amerykańskiej,pasjonat gotowania
Zupa miso
Podstawą tej zupy jest pasta z fasoli – miso. I dashi – wywar z suszonego tuńczyka.
Miso to nieskończenie róznorodna zupa.Może być w wersji bardzo prostej,czyli woda,dashi,miso i klika kostek tofu.Ale urozmaicenie jej warzywami i dobrej jakości dodatkami,sprawi,że będzie smakowała szczególnie.
Dla dwóch osób:
pół litra wody
pół łyżeczki dashi
2 łyżki pasty miso
kilka boczniaków
kawałek białej rzodkwi pokrojonej w cienkie plastry
marchewka pokrojona w cienkie plasterki
1 dymka ze szczypiorem
6 sporych krewetek,obranych z pancerzyków
kiełki lucerny
odrobina wasabi i łyżka śmietany kremówki
Do garnka z gorącą wodą wrzucić dashi.Mieszać.Odcedzić przez gęste sitko do garnka.Miso włożyć do małego naczynia,wlać trochę wywaru z dashi i rozmieszać.Garnek z odcedzonym wywarem postawić na ogniu, dodać rozprowadzone miso.Wymieszać ,dodać pozostałe składniki.Oprocz wasabi ,śmietanki i kiełków.Gotować kilka minut.
Śmietankę połączyć z wasabi.Zupę przełożyć do dwóch misek,udekorować kiełkami i położyć kleksy z śmietankową wasabi.
Deser to margines posiłku w Azji.Kucharze z tej strony globu nie poświęcają im zbyt wiele uwagi i zaangażowania.Dlatego każdy jest swoistą grą klasyki i prostoty.
Owoce liczi z płatkami róży
dla dwóch osób :
mała puszka liczi w syropie*
4 łyżki wody różanej
świeże płatki róży pomarszczonej – rosa rugosa
Płatki róży oderwać od szypułek. Liczi wyjąć z puszki.Do syropu dolać wodę różaną. Owoce liczi ułożyć w miseczkach. Polać syropem, udekorować płatkami róży.
* najlepsze są świeże liczi. Niestety, o tej porze roku nie można ich u nas kupić.
Czekanie…Ja czekam. Dobrze mi z tym.
A Wy?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Pysznie u Ciebie!
Ja też czekam!
Jestem dobra w czekaniu, mąż wypłynął na cztery długie miesiące. Pozdrawiam
Czekanie nie jest mi obce.
Piękne zdjęcia!
A ja czekanie i lubię i nie lubię. Wszystko zależy od tego na co się czeka. Ostatnio czekanie zdecydowanie mnie męczy i staram się, by nie zajmowało zbyt wiele miejsca w moim świecie…
Zupą się częstuję, liczi to jedyny owoc, do którego nie pałam pozytywnym uczuciem, ale pięknie mu w towarzystwie róż.
Uściski:)
Kamila,tak.Musisz być dobra w czekaniu.
Basiu,to chyba dobrze?
I dziękuję.
Anno,jasne,tak bywa.Ja w czekaniu wybieram to,co najbardziej pozytywne.Żeby nie zniechęcało.Takie spojrzenie jest zdrowsze.
Szkoda,że nie lubisz liczi.To bardzo ciekawy owoc.A z różą smakuje szczególnie.
Miłego popołudnia!
Ja niestety nie jestem dobra w czekaniu ale ćwiczę cierpliwość i na pewno się wprawię.
Bardzo ładne zdjęcia liczi lubię więc może odważę się z różą spróbować 🙂
Amber, ja czekam. I czekam. I juz sie przyzwyczailam do tego czekania i sadze, ze jak juz sie doczekam to z pokora przyjme kazdy nowy dzien i nowe wyzwania.
Zupa wyglada pysznie! Ale smaki dan zupelnie mi obce. Nie znam kuchni japonskiej a o owocach liczi pierwszy raz slysze:) Serdecznosci!
Katarzyno,cierpliwość w czekaniu popłaca.
Liczi z różą koniecznie spróbuj.
Agnieszko,doczekasz się.Nawet,jak to będzie nie to,na co czekałaś,to nowe Cię ucieszy.
Zupę bardzo Ci polecam.Lekka,pyszna.Liczi musisz poznać.To ciekawy owoc.
Ciepło Was pozdrawiam!
ja tez czekam. raz mi z tym lepiej, raz gorzej. milego czekania 🙂
Masz racje, trzeba umiec czekac. Ja przyznaje, ze nie umiem. Jestem niecierpliwa, czekanie mnie meczy. Podziwiam tych, ktorzy czekac potrafia.
Japonska kuchnie uwielbiam, a liczi wole chyba swieze, nie z puszki. Tak ladnie wygladaja w tej chropowatej skorce…
twoj post mnie urzekł, a dania zachwyciły!
Domolubna,wzajemnie.
Maggie,cierpliwość przychodzi z czasem.Jak nabierzemy większego dystansu do rzeczy lub osoby, na które czekamy.
Ja też wolę świeże liczi,ale w W-wie nigdzie nie ma.Chyba nie sezon na nie teraz.
Szana,jakże to miło czytać.Dziękuję!
Miłego wieczoru Wam życzę.
Uwielbiam japońskie smaki <3
a ja tez mam tak ,że mam dwa rodzaje czekania jedno dobre , jedno nie tak dobre 🙂
A kuchnie japońska lubię zresztą ona jest mi bliska przez makrobiotykę, która tez jest mi bliska 😀 a deser wygląda powalająco pysznie
Papya,ja też .Ta kuchnia ma w sobie tyle zaskakujących kombinacji składników i smaków.
Margot, podobnie z czekaniem mam i ja.Z tym ,niedobrym’ radzę sobie tak,że myślę- może obróci się w dobre?
Bardzo się cieszę,że lubisz japońskie jedzenie.
Dziękuję za pochwały dla deseru.
Ciepło Was pozdrawiam!
Chyba pozostaje nam ‘oswoić’ czekanie. Bo nie da się go uniknąć…
A czasem czeka się fantastycznie 🙂
Świetne przepisy z kuchni japońskiej, szczególnie zupa miso bardzo mi się podoba / zawsze zajadają się nią bohaterowie książek Murakamiego/.
I pięknie sfotografowane… 🙂
pozdrawiam!
Fajnie piszesz Amber. 🙂
Ja to bym się na ten deserek skusiła, bo liczi jest smaczne :)) A z różą na pewno smakuje świetnie:)
Krewetek nie jadam to na razie podziękuję, choc zupka wygląda interesująco.
Pozdrawiam:)
Nat,świetnie to ujęłaś:,czasami czeka się fantastycznie’.
Masz rację,u Murakamiego ta zupa jest gwiazdą.
I dziękuję.
Majano,dzięki.
Wiesz,ja bym Cię zaprosiła i na liczi i na zupę.Zupę dostałabyś bez krewetek.
Uściski!
raz w życiu jadłam liczi, właśnie z puszki, i tak jakoś mdło wspominam ten smak.
ale ładnie wyglądają.
O miso od przyjaciółki słyszałam, że wstrętna zupa, ale ciekawa jestem tego smaku.
A na co czekasz? bo tak pięknie piszesz, że chyba na coś miłego.
Pozdrawiam
Monika
http://www.bentopopolsku.blogspot.com
Moniko,oj chyba nie lubisz japońskich smaków.A bento? Ale u Ciebie po polsku.
Miso koniecznie spróbuj,jest jej nieskończenie wiele wersji.I nie polegaj na kulinarnych gustach innych,tylko na swoim.
Serdeczności!
Uwielbiam liczi w owocowych sałatkach a twoje propozycje są w 100% skierowane do mnie ;D
Amber, przygotowałaś wszystko co kocham. Miso…do tej pory próbowaną tylko w japonskich knajpkach i soczyste liczi. Te ostatnie pięknie komponują się z płatkami róż 🙂
A czekanie? Myślę, że jest esencją życia. Cały myk jest w tym, by było przyjemne 🙂
Szarlotku,tak mi miło,że to Twoje smaki.
Iwona, jak przyjemnie to czytać.Ważne,by to,co wybierasz trafiało w gust innych.
Czekanie ujęłaś w najbardziej trafny sposób.
Miłego dnia Dziewczyny!
Zupa miso jest na liście potraw, które muszę koniecznie spróbować. A obraz owoców liczi z płatkami róży mnie zachwycił 🙂
Ciekawa jestem, co to za miejsca z japońskim jedzeniem odkryłaś – mam nadzieję, że o nich napiszesz.
Ciekawy pomysł na podanie lichi. Bardzo lubię ten owoc. Podoba mi się też duża ilość kwiatowych akcentów na Twoim blogu – mam słabość do kwiatów. Ich widok zawsze cieszy moje oczy. Podoba mi się też nowy nagłówek.
japońska kuchnia to moje klimaty. miso lubię, szczególnie zimą. a liczi z różowymi płatkami wygląda obłędnie..
Tosiu,miso musisz koniecznie spróbować.Najlepiej zrób ją sobie sama ze składników,jakie lubisz.
Dziękuję za liczi.
Haniu,rzadko piszę na blogu o miejscach,gdzie bywam.Ale może.Mogę Ci je zdradzić.
Kwiaty bardzo lubię.Właściwie nie ma u mnie wazonu bez kwiatów.Przez cały rok.Stąd pojawiają się też w potrawach.Liczi i róża są sobie bliskie.
Menu na…,świetnie.Ja cały czas odkrywam kuchnię Wschodu.Miso mogę jeść niezależnie od pory roku.Liczi polubiło różę.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Dla mnie bomba japonska – wszystko wyglada przepieknie i z pewnoscia tak tez smakuje! Jako typowy Polak przepadam za kuchnia japonska a co do T Pioro to nie moge sie do konca zdecydowac. Pozyjemy, zobaczymy. Podobnie jak Hania Kasia lubie twojego hyzia kwiatowego i czekam na dane wspomnianych wyzej miejsc! 🙂
Arku,bardzo Ci dziękuję!
Co do Pióro,to trzeba trochę czasu,aby się przekonać.
Lubisz mojego kwiatowego hyzia! Super.Jeszcze się powtórzy,bo lato dopiero na początku.
A adresami służę.
Miłego!
A szkoda, że rzadko piszesz o odwiedzanych miejscach – rozumiem, że nie chcesz robić im reklamy na blogu, ale z drugiej strony dobrymi, sprawdzonymi adresami warto się dzielić z innymi pasjonatami dobrej kuchni – sama chętnie korzystam z rekomendacji internautów. Skoro nie chcesz pisać o adresach na blogu, mam nadzieję, że dowiem się, o jakie miejsca chodzi od Ciebie innym kanałem, np. mailem. Pozdrawiam!
Tak.. na zupę miso miałabym ochotę:)
japońskiej kuchni jeszcze nie miałam okazji spróbować, ale Twoje dania zachęcają do zmiany tego stanu rzeczy
pozdrawiam
Haniu,głównie z tej przyczyny,że ja bywam dużo i mój blog byłby żywą reklamą.A tego nigdy bym nie chciała.
Napiszę Ci mail.O.k?
Olcik,miso to kilka nieskomplikowanych składników.Polecam.
Kasiu,ten stan rzeczy natychmiast do zmiany.Japońska kuchnia na to szczególnie zasłużyła.
Serdeczności!
Wiesz Amber, u mnie życie jest czekaniem… Permanentnym… Czasem radosnym, czasem uciążliwym… Taki balans…;)
A japońskie smaki pana Pióro – nie wiem musiałabym spróbować, choć znam go tylko ze słów pisanych do Kuchni… Po japońsku jeszcze nie jadłam. Nawet liczi nie jadłam…
Amber, faktycznie nie zamierzam polegać na gustach innych i na pewno spróbuję miso jak będę miała możliwość. Co do japońskich smaków – sushi uwielbiam, ale nie cierpię marynowanego imbiru. Więcej chyba nie próbowałam.
Do liczi na pewno wrócę, choćby dla przypomnienia sobie tego smaku.
Pozdrawiam
Monika
http://www.bentopopolsku.blogspot.com
No więc wczoraj wyszperałam zaległy majowy numer “KUCHNI” i zapatrzyłam się na danie rybne własnie z sosem miso i prawie zaczęłam myślec o wykonaniu szukając miejsc gdzie owy sos można zakupić. Nigdy nie robiłam żadnego japońskiego dania. Mam w rodzinie japończyka
🙂 ale jego dania są dość jałowe więc sądzę, że te podawane w restauracjach są przygotowywane dla podniebień europejczyków.
A liczi uwielbiam! jest pyszne o kazdej porze dnia i nocy:-) pozdrawiam
kocham liczi, ale nigdy nie wiedziałam co z nich zrobić, a to takie proste:) piękne zdjęcia!
Moniko,sushi bez marynowanego imbiru nie może być podane.Ale jeść nie trzeba.Tylko te smaki sie uzupełniaja.
Miso Ci polecam.
Małgosiu,miso to pasta z fasoli,nie sos.Z pasty miso można zrobić sos i inne rzeczy.Można ją kupić w kilku odmianach w sklepach z orientalną żywnością.
Japończyk gotuje mdło? Może nie potrafi gotować.Nie wszyscy mają ten dar.
W restauracjach,gdzie gotują Japończycy i gdzie przychodzą Japończycy,by jeść,pojawiam się najchętniej.Za pozostałe nie dam sobie ,ręki uciąć’ i nie wiem,czy gotują pod gust europejski.
Cieszę się,że lubisz liczi.
Yoganno,jak znajdziesz jeszcze różę pomarszczoną,to bardzo Ci ten deser polecam.
I dziękuję.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Ewelino, u mnie też.Stąd ten tekst.
Przepisy T.Pióro były jedynie inspiracją.Japońskie smaki warto poznać.
Ciepło Cię pozdrawiam!
Amber świetna zupa, i taka nieskomplikowana, Na pewno wypróbuję, ostatnio mi bardzo blisko do takich smaków.
A początek postu jakoś mi intensywnie zapadł w samo wnętrze. Jakoś się niesamowicie wpisał w to co ostatnio czuję. Dziękuję.
Ostres!!! que bo…!
Lu,jak miło,że Ci się podoba.
Wstep jest bardzo osobisty.Związany z czekaniem na coś bardzo ważnego.Jeżeli wyraża podobne Twoje emocje,tym bardziej się cieszę,że było to komuś potrzebne.
Serdecznie Cię pozdrawiam!
Alfons,gracias.
Petons.
Nie wiem czy kiepskim ale zdaje się, że przesadnym w wyborze produktów…owszem bywałam w japońskich restauracjach i jedzenie bardzo mi smakowało…szczególnie zupa z wodorostów choć strasznie sie jej bałam :-)a miso…faktycznie pasta- wzięłam pod uwagę nazwę w czasopiśmie “dorsz w sosie miso”
Małgosiu,odetchnęłam.Myslałam,że zraziłaś się i kuchnię japońską odrzucasz.
Masz rację,nadmierna przesada w wyborze produktów prowadzi na manowce.
Smacznego japońskiego Ci życzę!
oj to teraz weszłaś mi na ambicję! znajdę chyba najprostszy sposób na zupkę albo wypróbuję Twoją 🙂 coby nie było, że gotowac nie umiem haha
a…i jeszcze jedno- Kocham krewetki:-)))
Małgosiu,nie wszyscy muszą wszystko gotować i lubić.
Krewetki też bardzo mi smakują.
Ciepło Cię pozdrawiam.
Strasznie podoba nam się to liczi z różą!
Jgf,jak mi miło.
Pozdrawiam weekendowo!
Que buen aspecto tiene!!! muy rico y original! muchos besos
Eva,muchas gracias.
Saludos!
Ja też bardzo lubię japońską kuchnię 🙂 Liczi jest niesamowite 🙂
Karolino,to bardzo dobrze.
Liczi Ci polecam.
Zupę miso bardzo lubię, liczi z płatkami róż brzmi cudownie… a czekanie czasem bywa przyjemne, czasem męczące… dużo czekania przede mną – chciałabym kiedyś przestać czekać 🙂
Kasiu, wspaniale,że smakuje Ci japońska kuchnia.
Liczi ma swój urok,to fakt.
A czekanie nigdy nie ustaje.Zawsze będziesz na coś czekać.
Serdeczności!
tylko raz miałam okazję spróbować japońskiej kuchni i to na dodatek (tylko się nie śmiej)w Wilnie 🙂 niestety moje jelita nie wytrzymały i nie mam pojęcia dlaczego bo jedzenie bardzo mi smakowało 🙂 pozdrawiam
Piegusku,coś w tym jedzeniu w Wilnie jest,bo wprawdzie to piękne miasto,ale ja też wróciłam z zatruciem po obiedzie w dobrej (?) restauracji.
Pozdrowienia!
tak ciężko czasem jest czekać -ale może właśnie dlatego, tak jak piszesz, to czekanie ma sens 🙂
Jak pięknie wygląda liczi z płatkami róży!
Nika,otóż to.Dlatego ma sens.
Liczi i róża to udany duet.
Dziękuję i pozdrawiam.