Część wakacji spędzałam z Przyjaciółką w letnim domu Jej Cioci.
Dom był stary, porośnięty dzikim winem i otoczał go rozległy ogród.
A my byłyśmy tam jak dwie Alicje w krainie czarów.
Co krok to przygoda, którą kryły tajemnicze zakamarki i zakątki.
Raz w tygodniu, we czwartek budziły nas prawie o świcie głośne nawoływania: jagody, jagody, jagodyyyyyy!
Wybiegałyśmy do ogrodu w nocnych koszulach i z nosami przy płocie obserwowałyśmy konny wóz, który jechał przez osadę, a pani siedząca obok woźnicy wydawała okrzyki.
Wóz zatrzymywał się prawie przy każdym domu, bowiem w letni czas wszyscy kupowali świeże leśne jagody.
Pani odmierzała je z kosza metalowym kubkiem i przesypywała w miski, słoiki lub w co tam kto miał.
Oprócz jagód sprzedawała masło w chrzanowych liściach, mleko z dużej bańki i śmietanę z wiaderka.
Kiedy wóz jechał dalej, wracałyśmy do łóżek aby jeszcze zapaść w sen.
Budziły nas znowu odgłosy z kuchni i wołanie Cioci: dziewczynki, śniadanieeeee!
Biegłyśmy na werandę na bosaka, z rozwianymi włosami.
Stały tam już kubki z kakao, stos naleśników z jagodami, dzbanuszek ze śmietaną i kawa dla dorosłych.
Pamiętam do dziś te cudowne aromaty, to poranne powietrze jeszcze nie nagrzane słoncem i promienie zaglądające nam w oczy…
Czwartkowy poranek należał wtedy do jednych z najpiękniejszych!
Czasami z jagód powstawały pierogi.
Wtedy pomagałyśmy pani kucharce i lepiłyśmy całe ich stosy.
Kuchenny stół był pełen mąki, jagód i cukru.
Chyba połowa jagód znikała w naszych ustach i pokazywałyśmy sobie swoje granatowe języki.
A moja przyjaciółka z dzieciństwa ma na imię Jagoda…
Jagody, jagody, jagody!
Pierogi z jagodami
ciasto
400g mąki pszennej
100g mąki orkiszowej
50g mąki ziemniaczanej
1 jajko plus żółtko
1 łyżeczka soli
500ml gorącego mleka
100g masła
nadzienie
świeże jagody (litrowy słoik)
dodatkowo
100g masła do polania pierogów
cukier trzcinowy do posypania
listki świeżej mięty do dekoracji
W dużej misce mieszamy mąki z solą. Wlewamy gorące mleko i mieszamy drewnianą łyżką aby wszystkie składniki się połączyły. Dodajemy masło, przykrywamy miskę i odstawiamy do ostygnięcia.
Następnie dodajemy jajko i żółtko. Mieszamy do czasu, aż składniki sie połączą.
Wykładamy ciasto na omączony blat i wyrabiamy na elastyczną masę. Jeżeli jest zbyt rzadkie, dodajemy nieco mąki.
Wkładamy je do miski, aby odpoczęło.
Wałkujemy cienkie placki i szklanką wykrawamy koła, w środku każdego umieszczamy porcję jagód.
Zlepiamy pierogi i układamy na ściereczce.
Gotujemy je partiami w lekko posolonym wrzątku.
Pierogi podajemy polane masłem i posypane cukrem.
Kochani, jeżeli macie ochotę, zapraszam Was do konkursu na jagodowe wspomnienia.
Zostawcie je w komentarzu na blogu lub na stronie bloga na Fb do niedzieli do 24.00.
(Komentarze anonimowe nie mogą brać udziału w konkursie)
Subiektywnie wybiorę trzy z nich, które nagrodzę książkami z mojej domowej biblioteki.
1. Smaki z Fjallbacki, C. Lackberg
2. Kwiatowa uczta, M. Kalemby- Dróżdż
3. Szkoła niezbędnych składników, E. Bauermeister
Książki wysyłam na terenie Polski.
Uffff! Trudno jest namówić blogerów na wspomnienia…
Ogłaszam werdykt:
1. Smaki z Fjallbacki jadą do Joli!
2. Kwiatowa uczta do Aciri!
3. Szkoła niezbędnych składników do Dżemdżusa!
Aciri i Dżemdżusa proszę o kontakt w celu przekazania książek.
Uwielbiam zrywać jagody, uwielbiam je jeść, uwielbiam piec z nimi ciasta, jagodzianki, lepić pierogi … to cudowne owoce:). Ubolewam tylko bardzo nad tym, że Bóg nie dal mi zmysłu orientacji w terenie i gubię się w lesie … bo odkąd mój Tato zachorował nie mam z kim jeździć na jagody:( … a jagód w swoim życiu nazbierałam wiele, oj wiele …. pamiętam jak dziś nasz coroczny rytuał. Już kilka dni wcześniej biegaliśmy po Sąsiadach i zbieraliśmy chętnych do jazdy do lasu na jagody. Jakże cieszyło każde “oj pewnie, że pojadę”. mama budziła nas o 5 nad ranem, szybko ubieraliśmy się i wychodziliśmy na poranny chłód. Tato wynosił ze stodoły snopki słomy, układaliśmy je na przyczepie, przykrywaliśmy starymi płaszczami, kurtkami, czym się dało. Powoli schodzili się sąsiedzi. Mama z babcią w tym czasie szykowała bułki z masłem, obierała jajka, pakowała do kosza pomidory i soki w szklanych butelkach po mleku. Później pakowaliśmy to całe jedzenie, wiadra na jagody (tak wiadra) i sami siebie na przyczepę … i w drogę. Jechaliśmy naszym Pyrtkiem dobre 1,5 godziny do lasu… ależ było wesoło … było mnóstwo śmiechu, mimo wczesnej pory i ziewających buzi. Kiedy docieraliśmy na miejsce każdy coś dostawał do noszenia, bo trzeba było jeszcze przejść ok. 2 km. W końcu docieraliśmy na miejsce i zaczynało się zbieranie …. do kubeczków, słoików, wiaderek. Cieszyła każda jagoda, zwłaszcza, że każdy kubeczek dorzucany do wielkiego wiadra był nagradzany uśmiechem Taty … a to znaczyło bardzo dużo:)… a jak zgłodnieliśmy siadaliśmy wszyscy w wielkim kole, wyciągaliśmy co kto miał i jedliśmy wspólnie … oj jak to smakowało. Zwykła buła z masłem i pomidor, z którego ciekl sok smakowały niczym ambrozja … pamiętam jak dziś ten smak:). Zbieraliśmy jagody póki wszystkie wiadra nie były pełne, a później jeszcze każdy zbierał do swojego kubeczka… w końcu trzeba było jeść coś po drodze:). Powrotna podróż była raczej spokojna, każdy umęczony, plecy bolały … ale ileż radości z zebranych jagód i ileż wyczekiwania … bo kolejna taka podróż dopiero za rok.
Jolu, cudowne jagodowe wspomnienia!
Dziękuję.
Uwielbiam pierogi z jagodami! Ale mi narobilas ochoty Amber…musze tez je przygotowac tylko tu u nas o “prawdziwe” jagody bardzo trudno… 🙁
Majko,
no cóż, trzeba wyprawiś się po prawdziwe jagody do lasu!
Smacznego Ci życzę.
Uwielbiam wszystko ,co z jagodami.
Laura, to proszę, częstuj się!
A czy ja mogę poprosić o porcję ze śmietaną? Najlepiej taką z wozu.:) Czas ruszyć na jagody! Miłego dnia.
Magda,
możesz!
Teraz śmietanę kupuję z wiaderka od pana Zbyszka.
Na jagody!
Jagodowe wspomnienia, jagodowe pierogi, a dziś imieniny Jagody 🙂
Wpraszam się na słuszną porcję, bo to moje ulubione 🙂
Pozdrawiam
Kamila,
mamy jagodowy czas jednym słowem.
Świętujmy zatem!
A na pierogi Cię zapraszam.
Uwielbiam pierogi z jagodami. A Twoje wspomnienie przypomniało mi jak w letni dzień na osiedlu słychac było panią wołająco w taki bardzo specyficzny sposób : ja godyyyyyyy, ja godyyyyyyyyyyyy, przerywanego na czas kiedy ktoś do niej zbiegał, żeby kupic owoce. Jak mogłam o tym zapomnieć. To takie miłe wspomnienie.
Agnieszko,
chyba wszyscy je lubią!
Te jagodowe nawoływania chyba każdy słyszał podobnie.
I ja je bardzo miło wspominam.
Piękne wspomnienia z jagodami masz 🙂
U mnie pamiętam jak za dziecka jeździliśmy na wakacje na wieś i chodziliśmy z Babcią do pobliskiego lasu na jagody. Ale była frajda przy zbieraniu 🙂 I później zajadaliśmy się pierogami z jagodami ze śmietaną 🙂
Marcelina,
wyprawa na jagody to jest coś!
Pyszne wspomnienia.
mniam… jagodowe pierogi to smak mojego dziecinstwa..
Marcela,
wspaniałe, prawda?
PYCHA!
Marcela,
dziękuję.
Jagodowe wspomnienia mam dwa. Pierwsze związane jest z bułkami na parze mojej babci (pampuchami). Co lato babcia robiła je w hurtowych ilościach i zapraszała wnuki. Zresztą szczęśliwie nadal je robi, a bardzo dorosłe już wnuki, mieszkające niedaleko babci, nadal mają niesamowitą przyjemność wpadać na nie na obiad. Od jakiegoś czasu robię takie same (ponoć równie dobre, choć mi samej brakuje “magii babcinej ręki)”, a dzięki przepisowi, który zamieściłam na blogu, robią je też moje siostry. Bułki zawsze robią furorę. Obowiązkowo skąpane w roztopionym maśle. To najprawdziwszy smak dzieciństwa.
Drugie wspomnienie to rywalizacja między rówieśnikami z mojego podwórka. W jagodowym sezonie bardzo nobilitujące było wyjście na podwórko i ceremonialne wywalenie fioletowego języka. Wszyscy zgromadzeni podziwiali i za każdym razem padała litania dań z jagodami, ukochanymi, przyrządzanymi przez mamy czy babcie. Im bardziej fioletowy język tym zachwyt był większy i głośniejszy. Wspominam to z wielkim sentymentem. Pozdrawiam Aniu!
Aciri,
jak pięknie i pysznie, jagodowo!
Kocham Twoje wspomnienia, chętnie się w nich zaczytuję.
A pierogi , jak wiele z nas, mam za sobą, z innym przepisem i doświadczeniem, smaku im żadne nie dorównują, bo o tej porze , to obowiązkowe danie na każdą okazję.:)
Bożenko,
bardzo mi miło.
Jasne, że pierogi są latem obowiązkowe i u każdego inne!
Pozdrowienia.
Uwielbiam pierogi z jagodami, ale jeszcze sama ich nigdy nie robiłam. Zawsze dostaję je od mojej mamy, dlatego nawet się za nie nie zabieram:-)
Wspomnienia masz fajne:-)
Marzena,
a ja lubię sama wałkować ciasto, lepić pierogi…
Daje mi to dużo frajdy.
Pozdrawiam Cię.
Szkoda, że nie mamy takich wspomnień, jagodowych wspomnień 🙂
Te owocki uwielbiamy w każdym deserze 😀
Candy Pandas,
ja też załuję…
Smacznego!
Pierogi z jagodami to takie, na które najbardziej czekam każdego roku. Ze wspomnień jagodowych mam jedno ale jakie. Jadąc pod namioty, dotarliśmy na miejsce obozowania ciemną nocą i cudem udało nam się rozbić namioty na niewielkiej polance nad jeziorkiem. Rano wychodząc z namiotu ujrzałam cud. Nasze 2 namioty stały pośrodku jagodowego pola, a małe krzaczki aż ucinały się od owoców, jak okiem sięgnąć było granatowo. śniadanie na wyciągnięcie ręki – leśniczy dołożył mleko i było smacznie, ciepło i wakacyjnie, a potem pomagaliśmy leśniczynie lepić tony pierogów i zajadaliśmy je ze śmietaną. 🙂
Dżemdżus,
pierogi z jagodami to chyba kwintesencja polskiego lata na talerzu!
Pyszne masz obozowe i jagodowe wspomnienie.
Pozdrowienia.
A właśnie dzisiaj mówiłam mamie, że trzeba zrobić pierogi z jagodami 😉 Teraz już na pewno zagoszczą w najbliższym czasie na moim stole 🙂
Ewo,
fajnie, że masz mamę do pierogów.
Pozdrów Ją ode mnie!
I smacznych pierogów życzę.
Cudowne pierogi, pyszności 🙂 Bardzo lubię z jagodami!
Magda C.,
ja też! Dziękuję.
Aniu, bardzo dziękuję za wyróżnienie! Pozdrawiam i ruszam na poszukiwanie jagód.
Aniu,
cała przyjemność po mojej stronie!
Wspanaile jest czytac takie wspomnienia.
A jagody widziałam jeszcze w sprzedaży.
Smacznego!