Znowu Ingel. Wiecznie Ingel. Ingel zawsze wszystko dostawała i zawsze będzie dostawać, bo Bogu nigdy się nie znudzi szydzić z jej siostry. Nie wystarczyło, że Ingel pamiętała wszystkie sztuczki mamy, że myła naczynia w wodzie po kartoflach na wysoki połysk. Nie wystarczyło, że Ingel nie zapominała nigdy dobrych rad, tak jak ona, która nie umiała domyć tłustych talerzy. Nie, Ingel umiała nawet rzeczy, których jej nikt nie uczył. Od pierwszego razu doiła tak, że pieniące się mleko aż się wylewało ze skopka, a zasiane przez nią zboże wzrastało bujniej gdzie indziej. Ale i tego było mało. Ingel musiała dostać mężczyznę, którego ona zobaczyła pierwsza. Tego jedynego, którego ona chciała mieć. (…)
* fragment książki Sofioksanen – Oczyszczenie
Gnocchi pieczone z trzema serami
500 g gnocchi domowej roboty
2 łyżki masła
1 łyżka mąki
1 szklanka tłustego mleka
1 łyżeczka morskiej soli
1/2 łyżeczki świeżo mielonego pieprzu
1/4 łyżeczki musztardy
szczypta startej gałki muszkatołowej
1 szklanka startego ostrego sera Cheddar + 1 łyżka
1/2 szklanki tartego dojrzałego Pecorino + 1 łyżka
1/2 szklanki tartego Parmezanu + 1 łyżka
1/2 szklanki tartej bułki
Gnocchi
kilogram mączystych ziemniaków – powinny zawierać dużo skrobi i mało wody
2 szklanki mąki
2 wiejskie jajka
2 łyżki masła
Ziemniaki obieramy i gotujemy w lekko osolonej wodzie. Odlewamy płyn a ziemniaki ugniatamy tłuczkiem.
Dodajemy masło i rozkłócone jajka, mieszamy. Dosypujemy mąkę i wszystko ucieramy na jednolitą masę.
Blat dobrze posypujemy mąką i dzielimy ciasto na cztery części. Z każdej turlamy wałek. Dzielimy wałki na małe kawałki. Każdy kawałek formujemy w owalną kluskę, robimy patyczkiem wgłębienie z jednej strony. Drugą stronę odciskamy za pomocą widelca lub przesuwamy po specjalnej deseczce, aby powstały rowki.
Piekarnik rozgrzewamy do 190 st. C. W dużym garnku gotujemy gnocchi . Odcedzamy na durszlaku.Na patelni rozgrzewamy masło i dodajemy mąkę, mieszamy drewnianą łyżką, aż powstanie gładka masa i podgrzewamy ok. 3 minuty. Mieszając wlewamy mleko, dodajemy sól, pieprz, musztardę i gałkę muszkatołową. Zmniejszamy ogień i gotujemy mieszając ok. 5 minut. Zdejmujemy patelnie z ognia i dodajemy sery. Mieszamy, aż się rozpuszczą.. Ewentualnie doprawiamy. Gnocchi przekładamy do naczynia do zapiekania. Polewamy sosem serowym z patelni. Posypujemy tarta bułką i pozostałymi serami ( odłożonymi po 1 łyżce każdego). Wstawiamy do piekarnika i zapiekamy aż wierzch się zrumieni – 25 do 30 minut. Wyjmujemy naczynie z piekarnika, przykrywamy i czekamy 5 minut. Podajemy !
ależ to pyszne!
i tak pachnie!
ach! dlaczego tak daleko???!!
Małgosiu, dziękuję i tak zawsze jest, że do najbliższych mamy za daleko…
Uściski!
tak, Aniu….czym bliżej, tym dalej…echh…
Małgorzata,
to taki chichot losu…
Dla mnie rewelacja!
Pati,
na pewno można się w tym daniu zakochać.
Aniu ale pyszności wyczarowałaś 🙂 zjadłabym teraz duuuużą porcję 🙂
Marzena zapraszam!
Gnocchi mogę zrobić specjalnie dla Ciebie.
Kluski i ser to tygryski lubią najbardziej!
Smakowicie!
Kamila,
wiem, że Ty jesteś tygryskiem!
Dziękuję.
Kto nie próbował niech żałuje. Gnocchi robiłam co prawda dawno (4 lata temu), ale do dziś wspominam dobrą zabawę podczas ich przygotowywania. Potrzeba jest matką wynalazków – nie miałam tej specjalnej deseczki z rowkami (mój pomysłowy Dobromir do dzisiaj mnie z nią zwodzi), więc wykorzystałam spód krajalnicy do jajek. Sprawdził się w 100%, Kluseczki wyszły super, dziękuję za przypomnienie – znów za nimi zatęskniłam.
Danusiu,
dokładnie tak! A zamiast deseczki można użyć widelca. Deseczkę mam i mogę nią szpanować – ha ha!
A Ty zrób gnocchi znowu.
Uściski!
Aniu – chyba nie mam innego wyjścia. 🙂
Pozdrowienia i buziaki. 🙂
Danusiu,
życzę wszystkiego smacznego!
Ciężko sobie odmówić takich pyszności,a u nas szpital grany porażka , ale przepis zapamiętam na przyszłość 😉
Paulina,
co się odwlecze…
Szpital i ja przeszłam, w styczniu. Zdrowia!
Mniam, mniam pychotka 🙂
Kobieto,
polecam.
Wspaniałości! 🙂 mieszanka serów trafiona w 10!
Pichceniomania,
dziękuję. W serach jest ten wykwintny smak!
Oj, takie coś to bym zjadła, choć niestety nie jest to dietetyczne danie 😉
Martynosia,
to danie jest z najlepszych składników i dla smakoszy.
Dietę warto odpuścić dla czegoś tak dobrego!
Pysznie! O każdej porze!
Kasiu, potwierdzam!
O mamusiu, jadlabym na każdy możliwy posiłek. Pychota 🙂
Angelika,
to tak jak ja!
Oj zrobię wkrótce:-) U nas wszyscy lubią takie przysmaki:-)
Marzena, bardzo Ci polecam.
Wszystkiego pysznego!