To smak mojego dzieciństwa.Wykwintna przystawka,którą podawano na znamienitych stołach.Dzisiaj spotkać ją można w eleganckich restauracjach z tradycyjną polską kuchnią.
Ktoś powie,że to podroby, a te z reguły źle się kojarzą.Ale foie gras to też podroby, a uchodzą za najbardziej wykwintne danie świata!
No dobrze, mowa o móżdżku cielęcym.W moim domu był przygotowywany z jajkiem i cebulą i podawany na grzankach.Stanowił ciepłą przystawkę .Preludium przyjęcia lub obiadu.Czasami z dodatkiem pomidorów.Czasami z koperkiem lub pietruszką i cytryną.Z białym pieczywem i białym winem.
Móżdżek cielęcy zapiekany
500g móżdżku cielęcego
szalotka
ząbek czosnku
2 żółtka
koperek posiekany
sól i pieprz
masło klarowane
bułka tarta
łyżeczka octu winnego
plasterki cytryny
Mózgi cielęce obrać z błon,wypłukać i wymoczyć w zimnej wodzie z odrobiną octu winnego.
Wypłukać.Na patelni rozpuścić masło i usmażyć mózgi z obu stron.Odłożyć na deskę do krojenia.
Na łyżce masła podsmażyć szalotkę pokrojoną w kostkę i czosnek.
Mózgi pokropić,przełożyć do miski.Dodać żółtka,cebulę i czosnek,sól i pieprz. Wymieszać. Dodać koperek pokrojony drobno i wymieszać.
Naczynie do zapiekania wysmarować masłem i wysypać tartą bułką. Przełożyć masę,wyrównać.Posypać wierzch bułką tartą.Zapiekać w piekarniku nagrzanym do 200 st.C przez 20 minut.
Podawać z plasterkiem cytryny z białym pieczywem i białym winem.
Kasia zaprosiła mnie do blogowej zabawy w 7 rzeczy,których o mnie nie wiecie.
Zgodziłam się, dla Kasi…
1. Już wiadomo,że jadam móżdżek cielęcy zapiekany.Bardzo go lubię,choć coraz trudniej o podstawowy składnik.
2. Lubię nordic walking i jogę. To jedyne formy ruchu, którym systematycznie się oddaję.
Mogę dodać jeszcze jazdę na rowerze,ale nie 30 km dziennie…
3. Lubię pisać listy na papierze.Dostawać też.Na tę okoliczność moja przyjaciółka Basia podarowała mi ostatnio piękną papeterię.Stwierdziła,że jestem jedyną znaną Jej osobą,która jeszcze to robi.
4.Lubię uczyć się języków. Od dwóch lat uczę się hiszpańskiego. Mój nauczyciel jest Hiszpanem z Alicante i pracuje w jednej ze znanych warszawskich restauracji.I pytanie- kto zgadnie o czym najczęściej rozmawiamy?
5. Nie lubię się malować.Robię to bardzo rzadko.Mój codzienny makijaż to krem do twarzy,pod oczy,błyszczyk do ust i perfumy.
6. Nie noszę zegarka.Nie lubię ścigać się z czasem.Czas próbuję oswoić i polubić fakt,że upływa…
7.Kocham czytać książki. Czytam namiętnie, jedna po drugiej.W różnych miejscach. Ciągle kupuję nowe.Nie mogę przeżyć dnia bez czytania książki.
Do zabawy zapraszam moją Partnerkę z TU i TAM, Annę-Marię.Choć trochę się już znamy,to cały czas jest dla mnie pełna tajemnic.Tak jest dobrze.Niedopowiedzenia są ważne.
Aniu,jeżeli chciałabyś zdradzić 7 rzeczy, których nie wiem o Tobie, zapraszam Cię do zabawy.
Amber, ja to bym chętnie… Nawet bardzo:) Bo u mnie w domu były pierogi z płuckami…. Może dla kogoś też brzmi ekstremalnie, ale szkoda,z e teraz nigdzie ich dostać nie można, a smak był… obłędny…
Buziak wielki znad morza od instr. NW:*
o rany, przeczytalam posta do poczatku drugiego akapitu, do momentu jak wypowiedzialas to slowo na M…. wrrrrr juz mam ciarki na ciele… nie nie nie nie… ja wpadne tu nasptenym razem. Cieplo pozdrawiam!
Amber! Ależ to prawdziwy hard-core dziś u Ciebie:D Dla ludzi o mocnych nerwach i silnym zdrowiu, a wiesz, że z tym drugim to u mnie krucho ostatnio! No i widzę, że bezlitosna jesteś (czego w siedmiu punktach nie ujęłaś;P), bo mnie do odpowiedzi wyrwałaś … Ale zdanie, że cały czas jestem dla Ciebie pełna tajemnic ogromnie mnie rozczuliło i skłonna jestem poważnie przemyśleć to zaproszenie;) Kiedy Kasia zaprosiła Cię do zabawy, zaczęłam przesyłać Ci fluidy “tylko nie ja, tylko nie ja”, ale widzę, że przepadły gdzieś w przestrzeni. Bo tak sobie myślę, że 7 rzeczy, których o mnie nie wiecie, to właśnie rzeczy, których nie chcę o sobie mówić:D Ale dasz mi czas, prawda?
A teraz móżdżek – nie jadłam, nie ukrywam, że rzeczywiście to dla mnie doświadczenie brzmiące ekstremalnie, ale na Twoich zdjęciach wygląda ogromnie apetycznie. To pewnie kwestia korzeni, przyzwyczajeń z domu rodzinnego, wtedy takie bariery uprzedzeń znikają. W końcu jedzenie to w dużej mierze kwestia obyczajów.
Całus:*
P.S. Też nie noszę zegarka;)
Rzeczywiście, dla odważnych. A przygotowanie to też chyba wyższa szkoła jazdy.
A ja… dojrzałam, żeby spróbować! Kiedy Babcia przygotowywała móżdżek z jajecznicą i podsmażaną cebulką, wychodziliśmy z kuchni, nie chcąc ani oglądać, ani próbować. Za to ścigał nas cudowny zapach cebulki…
Co do płucek – w pierogach z kaszą – uwielbiałam. Mama przygotowywała je dość często w czasach mego dzieciństwa 🙂
A chęci do nauki języków obcych – zazdroszczę!
A ja znam i jadałam w dzieciństwie u dziadków na wsi gdy jeszcze mieli swoją tzw.gospodarkę. Lubiłam ten smak, bardzo nawet. Ostatnio spotkałam w Realu i kupiłam rzecz jasna, przyrządziłam…coś wspaniałego.Mój mąż natomiast powiedział że on to proszę ja Was takiego dania jadł nie będzie.Nie to nie, więcej było dla mnie :-)Myślę ja sobie że do tego trzeba się przyzwyczaić,poznać w dzieciństwie…później ciężko…
Buziaki.
A gdzie udało Ci sie dostać móżdżek?
Ja poluje na niego od miesiecy i bez rezultatu.
Rzeczywiście hard-core pierwsza klasa:)
Amber, móżdżku spróbowałabym, dla Ciebie …:)
Też nie noszę zegarka, Alicante uwielbiam, nie maluję się (oprócz ust) i chodzę z kijkami Nordic Walking, lubię czytać książki … dużo wspólnych punktów, z czego bardzo się cieszę!
Ściskam Cię mocno!
Ja lubie i jadam, ale tylko w restauracji, jeśli bywa. Sama nigdy nie robiłam i też ciekawa jestem, gdzie dorwałaś?
Pycha! Uwielbiam takie rzeczy…. jedynie z pluckami i sercami mam na bakier , ale ale … plucka w pierozkach mi smakuja…. Bardzo apetycznie 😉
Chyba jeszcze nigdy nie jadlam. Za to uwielbiam grasice. No i tez jestem ciekawa, gdzie takie rzeczy kupujesz?
Pozdrawiam serdecznie!
o jaaa… lubię o sobie myśleć, że jestem otwarta na nowe doznania smakowe, ale nie jestem pewna, czy akurat takie bym udźwignęła;)
pięknie jednak o tym piszesz Amber. cieszę się, że tu dziś zaglądnęłam:) pozdrawiam!
móżdżek cielęcy?
nie jadłam, ale wieprzowy owszem.
jak byłam młodsza…jakieś, hoh, dużo lat temu xd
dziadek, mówiąc, że “to przecież smaczne” mnie poczęstował. wiedząc, co to, nie tknęłabym! ale wobec niewiedzy…
i muszę powiedzieć, że był wyborny!
rety, co ja wygaduję? ale tak, to prawda.
Na początku odpowiadam,że ,te’ rzeczy kupuję w Warszawie,na bazarku przy Wałbrzyskiej,prosto od ,chłopa’.Nie trzeba jechać na wieś!
Ewelino, droga Instruktorko NW,dlaczego jesteś tak daleko???!!!Czy wiesz, jak by to było,gdybyśmy razem z kijkami chodziły…Och,marzenie…
A płucka,czemu nie ,wpadaj i są!
Całus!
Daria i Jarek, spokojnie, ,to’ nie gryzie!
Wpadajcie kiedy chcecie.
Anno,takie silne emocje Ci funduję,kiedy jesteś trochę nie w kondycji.Ale mam nadzieję,że pomogą.
Fluidy doszły, a jakże,ale dlaczego masz ,być gorsza’,tak sobie pomyślałam…
Czas masz,spoko!
An-no, to musisz spróbować.Gdybyś miała problemy,służę pomocą- kupię,dostarczę.Pełna obsługa.
Ten zapach cebulki w babcinej kuchni to i ja nie zapomnę.
Edyta, dokładnie.Trzeba poznać i spróbować, a potem dopiero powiedzieć,czy smakuje i jak.
Kasiu, a widzisz,jakie to wspólne sprawy ludzi łączą.
Ptasiu,jesz! Cudownie!
Anthony, płucka ja też tylko w pierogach.Super,że należysz do ,klubu’.
Miss_coco,spróbuj.Naprawdę polecam.Jeżeli jesz grasicę,to bardzo Ci zasmakuje.
Ciepło Was pozdrawiam!
A ja nigdy nie jadłam móżdżku i pewnie nie zdobędę sie na odwagę;)
A z podrobów to lubię wątróbkę, serduszka i żołądki:))
I też duuużo czytam :))
Pozdrawiam , fajnie się o Tobie więcej dowiedzieć:)
Aniula, na pewno byś udźwignęła.Trzeba najpierw poznać organoleptycznie,zanim się oceni.
Zapewniam,ze jest pyszne!
Karmelitko, cielęcy jest taki sam. I mam Cię – jest wyborny!
Majano,to lubisz prawie to samo.Hi,Hi!
A czytanie jest wspaniałe.
Ciepło pozdrawiam!
przyznam sie szczerze że u mnie sie nie jadało w domu i jakos nie odważyłam sie spróbować chociaż na Twoja wersję chetnie bym sie skusiła 🙂 pozdrawiam serdecznie
A ja właśnie skończyłam jogę 🙂 Języki też lubię, ale na móżdżek mnie nie namówisz. Za to na książkę jak najbardziej
Podrobów właściwie nie lubię, ale możdżek chętnie bym spróbowała, bo słyszałam wiele dobrego:) A Twój przepis wygląda super! Takie smaki dzieciństwa są najbardziej niezawodne!
Piegusku,na pewno by Ci smakowało.
Kabamaiga, jak to skończyłaś jogę? Raczej przestałaś chodzić?
Móżdżek na pewno byś zjadła,gdybyś nie wiedziała,że to ,to’.
Delikatessen,w W-wie jest takie bistro Kręglickich,gdzie podają same podroby.Na światowym poziomie.
Na móżdżek zapraszam!
Pozdrowienia Wam przesyłam!
Zajrzałam więc i ja… wegetarianka ;D jedno wiem na pewno – gdybym mięsko jadła i poczęstowano by mnie którąś z tych móżdżkowych wersji pewnie bym nawet spróbowała, pewnie by mi to nawet smakowało… i na pewno nie wiedziałabym co to jest ;D
Nigdy nie jadłam jeszcze móżdżku, ale ja tez nigdy nie byłam szczególnie podrobową osobą – muszę się do Ciebie na podrobowe warsztaty zapisać 🙂
Que gustoso debe ser esta plato, riquísimo! buen fin de semana, besos
Natalio, fajnie,że zajrzałaś,choć Ty z dala od mięsiwa się trzymasz.
Buziak!
Tili,koniecznie! Zapraszam!
Eva,muchas gracias.
Besos!
Serdecznie Was pozdrawiam!
A gdzie przepraszam kupujesz móżdżek? Mój rzeźnik zapytany, robi wielkie oczy.
Tadeuszu, chyba Twój rzeźnik nie jest zbyt przedsiębiorczy…Już o tym pisałam,ale powtórz jemu,że w Warszawie na bazarku przy ul.Wałbrzyskiej.Świeżutki,prosto z budki z mięsem.
Pozdrawiam.
móżdżków nie jadłam, ale chętnie bym spróbowała. osobiście uwielbiam kurze serduszka i żołądki 🙂
ps możliwości rozmowy z Hiszpanem o jedzeniu zazdroszczę 🙂
Niektórym wątróbka czy flaki wydają się być już jakimś ekstremum – a tu proszę, przecież są jeszcze móżdżki 🙂 pewnie gdyby mnie w dzieciństwie jeść je nauczono – to bym teraz zjadła, ale tak… to już chyba niekoniecznie. Zresztą ja bardziej warzywna niż mięsna jestem 🙂
I miło się dowiedzieć o Tobie czegoś więcej… ucieszył mnie hiszpański i listy na papierze 🙂 bo lubię jedno i drugie.
Kaś, jeżeli będziesz miała okazję,to spróbuj.
A rozmowy są bezcenne.
Amarantko,niekoniecznie.Ja wiele rzeczy polubiłam już w dorosłym życiu.
A wspólne cechy cieszą bardzo.
Serdecznie Was pozdrawiam!
na móżdżek to namówić się nie dam o nie nie 😉
Amber, piękny wpis, w jednym miejscu MOCNY, nie nie jadłam i może już nie zjem, za to jadłam jądra byka, u Kurta Schellera. Najpierw spróbowaliśmy, zachwyciliśmy sie smakiem, a potem dowiedzielismy się co to było. 😉
Ściskam :-))
nigdy nie jadłam, nawet nie stałam nigdy w pobliżu takich rarytasów 🙂 nie wiem czy bym się zdobyła na odwagę, chociaż gdybyś nie napisała co to jest to w życiu bym nie zgadła 🙂
Aga-aa, założę się,że gdybyś nie wiedziała co to,to powiedziałabyś,że pyszne.
Krokodylu,z móżdżkiem tak samo,jak z jądrami byka – pyszne,jeżeli nie wiemy,co to jest.
Magdo,no właśnie.Nie zgadłabyś i by Ci smakowało!
A swoją drogą to dziwne mi się wydaje,dlaczego niektórzy by nie zjedli,chociaż nigdy nie spróbowali?
Miłej soboty Wam życzę!
Amber – wiem! Piąta Ćwiartka, od dawna się tam wybieram, tym bardziej, że restauracje Kręglickich bardzo lubię! Zrobiłam już ich flaki w winie z chorizo (jedyne chyba podroby, którymi zajadam się bez ograniczeń;)), ale strasznie chodzi za mną spróbowanie grasicy, którą serwują! 🙂
Delikatessen,o tak! flaki w winie są genialne.
Oprócz grasicy możesz zjeść móżdżek w naleśnikach i cudowne wątróbki gęsie z patelni.Wspaniałe rzeczy!
Móżdżku nie jadłam ale co do podrobów, nie mam obiekcji. Zawsze mi Babcia wyciąga z rosołu ugotowany żołądek i takie tam, bardzo lubię. A sama myślę o zrobieniu czegoś z ogona wołowego.
A co!
Nie ma się co wstydzic, że lubi się mięso i to inne niż piersi kurczaka:)
A mnie to nie rusza:) Choć dziś raczej unikam mięsa, w dzieciństwie byłam zapaloną wielbicielką różnych straszliwości. Zajadałam się gulaszem z serduszek, potrawką z żołądków, pierogami z płuckami i oczy świeciły mi się na widok kurzych łapek. Może i jestem UFO, ale czasem warto się skusić na różne takie, smak i doświadczenie mogą nas zaskoczyć. Tak się składa, że móżdżku nie jadłam. Ale może kiedyś spróbuję (pod warunkiem, że ktoś go przyrządzi, bo ja chyba bym nie umiała). Miło dowiedzieć się czegoś o Tobie, choćby miało to być tylko 7 szczegółów:) pozdrawiam ciepło!!
A ja chętnie bym spróbowała tego móżdżku. Na pewno smakuje znakomicie. Wiele osób brzydzą podroby,a ja tego nie rozumiem. Kiedyś np. cynaderki były na porządku dziennym, a teraz mało kto je gotuje.
Pozdrawiam
http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/
Atria,jasne,że nie ma się co wstydzić.Bo z jakiego powodu?
Mar, cieszę się,że też jesteś UFO.I masz rację -warto się skusić.A móżdżek z przyjemnością dla Ciebie przyrządzę!
Mopsie, masz zupełną rację.
Teraz wszyscy silą się na eko lub na potrawy indyjskie lub azjatyckie, które nikogo nie urażając, mają z tamtymi rejonami mało wspólnego.
Na móżdżek zapraszam.
Serdecznie Was pozdrawiam!
Kochana Amber – dla mnie to absolutnie ekstremalne danie 🙂 Choć moja Babcia twierdzi, że możdżek jest dobry, ja sie nigdy nie przełamałam. p.s. pod pkt 4,6 i 7 mogę się podpisać obiema rękami 🙂
Ka.wo,słuchaj Babcię.Skoro mówi,że dobry,to dobry! Babcie wszystko wiedzą najlepiej.
Sporo punktów mamy wspólnych.
W zyciu nie tkne mozdzku! Moja mama kiedys robila ale na sama mysl zeby to “cos” zjesc az mnie skrecalo. Niech to pozostanie dla mnie rzecza niepoznana :)) Plucek tez nie jadam. Chyba nie powinnam czytac tego wszystkiego przed sniadaniem :)))
I ja lubie uczyc sie jezykow. Najpierw byl niemeicki a teraz wloski. Hiszpanski jest nastepny w kolejce. Moze zaczne po wakacjach :)) I ksiazki tez lubie czytac. Polecam “Zlodziejke ksiazek” ale pewnie juz to czytalas :))
Usciski.
Majko, dla mnie niepojęte – nie próbowane, a wiadomo,że nie.Ale bywa,bywa…
Języki to tak,jak życie w innym kraju.Fascynujące!
Książkę czytałam.Świetna.
Pozdrowienia ślę!
jejku, komentarze się posypały. i ja też śpieszę skomentować -mózg to delicja 🙂