Miała być pizza. Ona chciała na niej położyć warzywa i ser, a On ‘kawałek mięsa’, warzywa i ser. Można było zrobić dwie, ale Ona zrobiła pizzę inaczej, czyli calzone.
– Ciekawie i prawie jak pizza, a do tego z kawałkiem mięsa – powiedział On.
– Warzywa i ser w chrupiącym cieście – powiedziała Ona.
– Pogodziliśmy nasze kulinarne sympatie – powiedział On.
– Calzone dla Niej i dla Niego – powiedziała Ona.
Calzone dla Niej i dla Niego
Ciasto
250 g mąki pszennej typ 00
20 g drożdży
125 ml letniej wody
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki cukru
1 łyżka oliwy
Drożdże wkruszamy do naczynia z cukrem i letnią wodą, mieszamy z 2 łyżkami mąki na jednolitą masę, przykrywamy i odstawiamy na 15 minut do wyrośnięcia.
Do pozostałej mąki wsypujemy sól i mieszamy, wlewamy rozczyn drożdżowy i zagniatamy ciasto. Dodajemy oliwę i wyrabiamy, aż ciasto będzie gładkie i elastyczne. Odstawiamy ciasto w misce przykrytej ściereczką w ciepłe miejsce do podwojenia objętości (około 2-3 godziny) lub zostawiamy na noc.
Nadzienie dla Niej
2 garście świeżego szpinaku eko
100 g startej mozzarelli
1 łyżka czarnych oliwek
1 ząbek czosnku
1 łyżka oliwy
sól i pieprz do smaku
Szpinak płuczemy na sicie i osuszamy. Z oliwek wyjmujemy pestki i kroimy je na kawałki. Czosnek obieramy i siekamy. Na patelni rozgrzewamy oliwę, wrzucamy liście szpinaku i czosnek. Podsmażamy 3 minuty, aż szpinak zwiędnie. Dodajemy oliwki, doprawiamy solą i pieprzem. Mieszamy.
Nadzienie dla Niego
100 g piersi kurczaka eko
1 łyżka oliwy
sól i pieprz do smaku
3 łyżki passaty (przecieru pomidorowego)
1/2 średniej czerwonej papryki
1/2 średniej żółtej papryki
1 ząbek czosnku
50 g startej mozzarelli
Papryki myjemy, wyjmujemy gniazda nasienne i kroimy w kostkę. Czosnek obieramy i siekamy. Pierś kurczaka myjemy i osuszamy papierem kuchennym. Kroimy w średnią kostkę. Na patelnię wlewamy oliwę i na rozgrzaną wkładamy kostki kurczaka. Podsmażamy je na rumiano ze wszystkich stron i przekładamy do miski. Na tej samej patelni podsmażamy paprykę i czosnek. Dodajemy do kurczaka, doprawiamy solą i pieprzem. Teraz na patelnię wlewamy passatę i redukujemy ją o połowę.
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 200 st. C. Blachę, na której będziemy piec calzone wstawiamy do piekarnika.
Ciasto dzielimy na dwie części, każdą wałkujemy na posypanym mąką blacie na grubość 2-4 mm w kształt koła.
Na jednym krążku ciasta kładziemy nadzienie ze szpinakiem i startą mozzarellę. Brzegi ciasta smarujemy niewielką ilością wody, placek składamy na pół i zlepiamy brzegi, formując pieróg.
Drugi placek smarujemy passatą, układamy nadzienie z kurczakiem i posypujemy startym serem. Formujemy kształt pieroga tak samo jak przy pierwszym calzone.
Kiedy piekarnik osiągnie temperaturę i blacha będzie dobrze nagrzana układamy na niej calzone. Zamykamy piekarnik i pieczemy przez 10-14 minut. Podajemy gorące z sosem pomidorowym lub z rukolą. Calzone można jeść też na zimno. Dobrze przechowuje się w zamkniętym pojemniku jako jedzenie na wynos.
Dawno nie jadłam calzone ale jakiś czas temu jadłam pizze 😉
Ervi, super!
jak byłam dzieckiem to jadłam tylko calzone:)
Magdalena,
to fajnie!
I wilk syty i owca cała jak mawiają. Uwielbiam calzone i to jest dobre rozwiązanie gdy On chce z mięsem a Ona z warzywami. Pozdrawiam oboje Aniu 🙂
Dorota, dokładnie tak!
No i można dzielić się smakami.
Pyszne pierożki, często kupuję już gotowe. Jednak najwyższa pora zrobić je samej 🙂
Gosiu, pyszne! I warto zrobić własne calzone.
Calzone – coś przepysznego 🙂 Dobrego dnia 🙂
Pełnia Smaków, o taaak!
Pysznego wieczoru!
Poproszę taką Calzone na kolacje
Alu,
ależ bardzo proszę!
Dla mnie z serem i warzywami. Mniam!
Kamila, dobry wybór!
Choć próbowałam też z kurczakiem i smakowało zacnie.
Dla mnie i jedna i druga:-) Mmmm…
Marzena, prawidłowo!
Obie wersje smakują wspaniale.
Ciasto na pizzę gotowe, więc zrobię calzone z Twojego pomysłu. Dla każdego coś dobrego! To lubię właśnie w kuchni, że jest prostym sposobem na sprawienie komuś radości 🙂 Aniu, pozdrawiam Cię gorąco!
Małgosiu, bardzo mi miło!
Jedzenie należy do przyjemności, a nie do napełniania brzucha, więc jak najbardziej należy dawać ją tym, których lubimy karmić.
Niech smakuje!
To juz wiem co upiekę dla Niej w najbliższy weekend – wyglądają obłędnie smacznie.
Guciu,
Ona będzie baardzo zadowolona!