Przyjechała w weekendową sobotę. I od razu przy kawie zapytała : – Jak często dołujesz?
Bo ja dość często, ale szybko mi mija…Aktualnie z powodu pogody, bo odwołałam wyjazd do Szczyrku. Narty nieaktualne.
No tak, zastanowić się trzeba co z moim ‘dołowaniem’. Narty zdecydowanie nie są dla mnie powodem, bo nie znoszę tytłania się na śniegu. Ale zima może takim powodem już być. Tylko u mnie odwrotnie, dołuję z powodu śniegu, a jego brak od razu podnosi mnie na duchu!
I dołuję rzadko, za to intensywnie. I nie ma zmiłuj. Kilka dni mam wytrącone z życiorysu.
Nic nie pomaga. Rodzina się cieszy, bo gotuję wtedy, wypiekam z wielką zapalczywością.
I rozdaję to uwarzone jadło temu, kto akurat pod ręką.
Zapytałam Ją: – A Ty co robisz, kiedy dołujesz?
– No zajadam. Wpadłam do Ciebie na coś dobrego. Może to być cokolwiek.
– To będzie sałatka!
Magda z Konwaliowej kuchni wybrała rzepę na nasze styczniowe gotowanie. Warzywo idealne na taki zimny i szary czas. Rzeczywistość bez wyrazu i intensywna w smaku rzepa. Przepyszny kontrast !
Sałatka z rzepą, owczym serem i sumakiem
1 rzepa + listki
krążek owczego sera z białą pleśnią
1 łyżka oleju z awokado
1/2 łyżeczki sumaku
sól i biały pieprz
Rezpę myjemy i strugamy z niej płatki. Na talerzu układamy plasterki owczego sera, płatki i listki rzepy.
Posypujemy solą i białym pieprzem, polewamy olejem z awokado i posypujemy sumakiem.
Sałatkowo nam się zaczęło ‘od A do M’ w tym roku! No i przemyślenia podobne. Tylko, że ja, kiedy dołuję, uciekam z kuchni, bo nic mi wtedy nie wychodzi. Zabieram Twoją sałatkę jutro do pracy. Będzie pyszny lunch!
Magda,
sałatki są dobe na dobry dzień.
Smacznego w pracy!
Ja uwielbiam rzepę, rzodkiew czy brukiew , taki trochę dziwak jestem i chętnie bym padła na taką surówkę
Hm , dziwak jestem bo lubię wszystkie pory roku i śnieg i deszcz tez, no słońce jeszcze bardziej , ale śnieg mi nie przeszkadza
Margot,
to sprobuj rzepę w sałatce!
Lubisz wszystkie pory roku? Jesteś pierwszą osobą, jaką znam…
Taka sałatka rozprasza wszystkie czarne myśli 🙂 pyszna propozycja. Co do pogody, nie mam na nią wpływu i staram się nie przejmować… a jeśli chodzi o pory roku, po pewnych przemyśleniach w ‘swoim” czasie uwielbiam ten rytm i cieszę się ze zmienności. Najtrudniej mi na koniec zimy 🙂 pozdrawiam
Gosiu,
dziękuję.
Ja odwracam swoje myśli i oczy od zimy i wyczekuję…
Lubię zmienność, ale nie pór roku.
Pozdrowienia!
Czarna rzepa, czarne myśli brrrrrrr
A kysz! Pyszna sałatka 🙂
Słonka!
Kamila, skucha!
U mnie biała rzepa, a myśli pogodne, bo nie ma śniegu!
Smacznego.
Mnie też brak śniegu w ogóle nie przeszkadza, wolę już to aktualne przedwiośnie:)
a sałatka oryginalna!
Olu,
jasne, ja tak samo!
Sałatkę polecam.
U mnie też raczej faza dołowania łączy się z niepowodzeniami w kuchni. A tak bym wtedy zjadła coś dobrego! Mogę do Ciebie na sałatkę? 🙂
Evi,
to wadaj do mnie!
Sałatkę zrobię specjalnie dla Ciebie.
Cudowna sałatka. Bardzo lubię rzepę, więc jadłabym z przyjemnością.
A śnieg bardzo lubię 😉
Jak najmniej dołów obyśmy mieli 🙂
Alucha,
dziękuję.Rzepa zimą jest u mnie w domu bardzo popularna.
Doły muszą się zdarzać, no nie ma siły.
Ale oby jak najrzadziej.
Proste składniki, a efekt – Aniu zjawiskowy:)
Dziękuję Jolu.
POzdrawiam Cię!
owczego sera jeszcze nie kosztowałam:D
Kathy,
to koniecznie spróbuj!
Polecam francuski Papillon.
Ja aktualnie dołuję i chętnie się pocieszę Twoją sałatką. W takich momentach niestety nic mi nie wychodzi i raczej do kuchni nie wchodzę:-(
Marzena,
ja nie odnoszę takiego wrażenia, bo wciąż publikujesz coś na blogu…
Ale trzymaj się !
A bo to długotrwały dół od sierpnia. I raz jest lepiej raz gorzej.
Marzena,
to czas wydostać się z niego, bo taki stan nie prowadzi do sukcesu.
Trzymam kciuki!
Świetna sałatka 🙂 W sam raz na smutki.
Magada C.,
smutki to ona rozpędza!
Idealna.
Dziękuję Laura.
Rzepa jest dla mnie nieodkryta. A sałatka wygląda bardzo apetycznie, więc na pewno spróbuję 🙂
Zuziu,
czas najwyższy rzepę odkryć.
Jest warzywem uniwersalnym.
A sałatka poleca się!
idealna sałatka i dla mnie! 🙂
Marcelina,
bardzo się cieszę.
Smacznego!
Odkąd pamiętam, zawsze czekałam na zimę a szczególnie na ferie, kiedy to cały dzień /moi bracia i ja/ spędzaliśmy na śniegu- na nartach, sankach i łyżwach. Kiedy wracaliśmy do domu często okazywało się ze nie mamy czepki albo rękawiczek bo gdzieś sią zapodziały podczas zabaw ale nigdy nie było nam zimno. Zima była dla mnie takim wspaniałym zastrzykiem nie tylko energii ale również doznań estetycznych: drzewa, krzewy, trawy otulone puchem który w zależności od pory dnia przybierał różne kolory. Nawet stare i połamane drewniane płoty ozdobione śniegiem, wyglądały cudownie. Im większy mróz, tym piękniejszy zachód słońca. Takie mam wspomnienia z dzieciństwa i one sprawiły że wyczekuję każdej zimy, zimy ze śniegiem bo wiem, że to będzie dobry czas. A sałatki są dobre zarówno na smutki jak i radości więc proszę o kolejne przepisy. Serdecznie pozdrawiam z Torunia –pięknego latem i zimą.
Miriam,
bardzo się cieszę, że napisałaś, i że zaglądasz na mój blog.
Dziekuję za ten opis zimy z dzieciństwa. I potrafię zrozumieć, że zimę można lubić…
Kiedy byłam dzieckiem, ja też lubiłam zimę. POtem słońce i ciepło zdobyły przewagę.
A teraz zimą po prostu czuję się źle: psychicznie i fizycznie.
Toruń to miasto mi nieźle znane. Kiedyś pomieszkiwałam tam od czasu do czasu.
Pozdrowienina ciepłe!