Kolejny dzień na minusie. Ledwie mogę znieść taki stan pogody.
Tarasowe deski trzeszczą pokryte mroźnym szronem, ptaki gdzieś odleciały, a rośliny stoją jak zaklęte…
Słońce tylko ładnie wygląda, ale nie grzeje.
Nie piję już kawy na tarasie nawet w puchowej kurtce.
Poranny rytuał został zaburzony i pozostaje wierzyć, że na krótko.
Przyszedł czas, kiedy trzeba dbać o ciepło.
Na kanapie leżą dwa koce, zgromadziłam zapas korzeni, imbiru, miodu i herbaty.
Z garderoby wyciągnęłam kożuch, dodatkowe szaliki i czapkę.
Wino też ratuje. Jest dobrym pocieszycielem.
Trzeba pamiętać również o bezdomnych i ptakach.
Pomoc najsłabszym w taki czas jest konieczna.
Znajomi w weekend jeżdżą do lasu, żeby dokarmiać dzikie zwierzęta i ptaki.
Spotykamy się potem przy moim stole i delektujemy rozgrzewającą zupą.
I domową nalewką na żurawinie.
Klasyk mówi: Sorry, taki mamy klimat..
Tylko kogo to pociesza?
War ze zlepieńcami
Ta zupa kuchni łemkowskiej jest wyjątkowa. Łączy w sobie doskonałe składniki i smaki.
Podawana jest z gotowanymi ziemniakami- komperami lub z pierogami z mięsem – zlepieńcami.
Poznałam ją kilka lat temu w Wysowej w karczmie Gościnna Chata i była to kulinarna miłość od pierwszej łyżki.
Mój war gotuję według łemkowskiej receptury, jest równie pyszny, jak ten z Wysowej.
2 kości jagnięce
jarzyna jak do rosołu
(powyższe można zastąpić dobrym rosołem)
1-2 liście laurowe
3-4 ziarna ziela angielskiego
szczypta majeranku
3 ząbki czosnku
0,5 l soku z kiszonej kapusty
sól, pieprz
Kości baranie lub jagnięce zalać zimną wodą, gotować na wolnym ogniu z dodatkiem jarzyn, liści laurowych i ziela angielskiego do powstania esencjonalnego rosołu. Przecedzić. Połączyć z sokiem z kiszonej kapusty w proporcjach: na 1 l wywaru 0,5 l soku spod kapusty.
Dodać drobno posiekany czosnek oraz starty majeranek.
Podawać z komperami (gotowanymi ziemniakami) lub ze zlepieńcami (małymi pierożkami z mięsem).
Zupa ta ma wyjątkowe właściwości rozgrzewające.
Zlepieńce
farsz:
500 g mielonej jagnięciny
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka majeranku
sól i pieprz do smaku
Do mielonej jagnięciny dodajemy drobno posiekany czosnek, majeranek, pieprz i sól. Dobrze mieszamy i odstawiamy, aby smaki się połączyły.
ciasto
350 g mąki
1 jajko
ok. 2/3 szklanki letniej wody
sól
Połączyć wszystkie składniki i wyrobić gładkie i elastyczne ciasto. Cienko wałkować, wykrawać krążki z ciasta, nakładać nadzienie i zlepiać pierogi. Gotować w osolonym wrzątku lub bezpośrednio w rosole.
Taka zupa na pewno rozgrzeje i pokrzepi serca. A te pierożki znakomicie muszą smakować 🙂
Lubie takie regionalne perełki!
Pozdrawiam!
Kamila,
zapewniam, że war cudnie rozgrzewa!
Pierożki są pyszne i same też można konsumować.
Dziękuję.
Ech, z jagnięciną – pycha!
te mrozy pewnie zastąpi nam wkrótce topiący się snieg i błoto, sama już nie wiem co lepsze….
Olu,
tak, pycha. Częstuj się!
Błota pośniegowego raczej nie będzie, bo nie ma śniegu…
A ja wolę bez mrozu. Martwi mnie taka pogoda, bo codziennie marzną ludzie na śmierć…
Świetna ta zupa,nieznana mi ,ale ciekawa.
Laura,
ja już ją poznałam i bardzo polecam!
Pozdrowienia.
Wyglądają obłędnie. Jestem bardzo ciekawa smaku.
Agnieszko,
i tak smakuje!
Polecam war ugotować, na pewno będzie Ci smakowało.
Pozdrawiam!
Bardzo ciekawa zupa 🙂 Zjadłabym ach ;D na takie mrozy idealne rozgrzewanie
Małgosiu,
bo kuchnia Łemków kryje same ciekawoski kulinarne.
War idealny, żeby rozgrzać się w ten mroźny czas.
Ja na mrozy piję wodę z imbirem i nie rozstaje się z kocykiem i nowymi puchatymi kapciami, które dostałam na Święta 🙂 Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Zuziu,
To cieplutko masz.
Ja oprócz koca i imbiru potrzebuję jeszcze czegoś, co zaskoczy mnie pysznie w ten koszmarny mróz.
Pozdrowienia noworoczne!
Aniu, ja zrobiłam podobną zupę improwizowaną, gdy z córą lepiłyśmy pierogi dzień przed Wigilią 🙂 Robiłyśmy je w porze obiadowej, więc część poszła na obiad i szybko wymyśliłam do tego zupę na bazie rosołu i soku od kiszonej kapusty z grzybami 🙂 Najpierw chciałam zabielić, ale była tak dobra, że zrezygnowałam 🙂 I teraz dowiedziałam się, że to war 🙂
Zdjęć oczywiście nie mam, bo to był bardzo pracowity dzień ( później piekłyśmy).
Dziękuję za przepis, powtórzę i udokumentuję 🙂
Pozdrawiam ciepło na rozgrzewkę .
Grażyna
Grażyna,
czasami bez przepisu udaje nam się coś ciekawego w kuchni stworzyć i to jest bardzo budujące.
Twoja zupa była podobna, choć dodatek grzybów i wigilijnych pierogów to smaki inne od waru.
Ale również pyszne.
War musi mieć odpowiedni rosół z sokiem z kapusty, który dolewa się nie gotując już zupy, i ziemniaki lub pierogi koniecznie z mięsem!
Obie wersje są smaczne. Ta ze zlepieńcami to danie świąteczne na Łemkowszczyźnie.
Będzie mi miło, jeżeli ugotujesz war łemkowski.
Pozdrawiam Cię!
Świetna zupa! Przepis mi nieznany, ale bardzo chciałabym takiej spróbować 🙂
Tym bardziej, że zaciekawiły mnie te zlepieńce 🙂
Marcelina,
dziękuję. Przepis jest mało znany, bo mało kto interesuje się kuchnią Łemków.
A to wyjątkowa kuchnia.
Polecam Ci spróbować.
Ania, czytając Twój wpis wróciły wspomnienia z pieszej wędrówki po Beskidzie Niskim. W Wysowej mieliśmy postój i odpoczynek z obiadem, ale nazwy karczmy, gościńca nie pamiętam. W każdym razie bylo to bardzo upalne lato, a my z całym ekwipunkiem musieliśmy wejść na Lackową – najwyższy szczyt B. Niskiego i do dziś mam przed oczami pionową ścianę, pod którą przyszlo nam się wdrapać 🙂 A zupa 1 klasa. Z chęcią bym taką wciągnęła;)
Aga,
wspaniałe wspomnienia.
Nie wiem, kiedy to było, ale może karczma ta sama albo inna?
W każdym razie teraz możesz zjeść tam łemkowski war i nie tylko.
A ugotować własny w domu to jeszcze większa przyjemność.
Pozdrowienia!
Aniu ja dla odmiany lubię mróz, zimno, śnieg … choć ja taki dziwoląg, który każda porę roku lubi:). Taka zupa na pewno doskonale rozgrzewa …. moc pozdrowień i szczęśliwego Nowego Roku:). Niech będzie pełen miłości i kulinarnych wyzwań …. i pysznych chlebów oczywiście:)
Jolu,
o krucze, brrrr….
Zupa jest znakomita, zapewniam Cię.
Całusy noworoczne dla Ciebie!
A chleby będą, jakże tak rok bez chleba?!
ale fajna zupa, chętnie bym spróbowała! mniam.
Moja mała kuchnia,
zapraszam!
Pozdrawiam ciepło.
zupa jest najlepszym daniem w zimne dni, ja też pichcę codziennie zupy 🙂
Łycha smaków,
codziennie nie gotuję zupy, ale często.
Właśnie zima jest zupowym czasem.
Też poznałam warenkę w karczmie łemkowskiej na południu, pyszna:-) Nabrałam ochoty i zaraz będę ją robić:-) Też nie lubię zimna, brrr….
Marzena,
a gdzie konkretnie war jadłaś?
Smacznego!
W karczmie Kłynec w Krynicy 🙂
Marzena,
to pożyteczna wiadomość. Karczmę znam, tylko chyba jak ostatnio tam byłam to waru nie było…
Ciekawa jestem, jak smakuje, czy po łemkowsku.
Sprawdzę przy najbliższym tam wyjeździe.
Dziękuję.
W czerwcu jak byłam to była na pewno 🙂
Marzena,
ale ja by lam w Krynicy ostatnio 5 lat temu.
Wolę teraz mniejsze miejscowości z klimatem.
Krynica dla mie za tłoczna.
Na mojej kanapie trzy koce i dwa koty.;)) Mrozy mi nie straszne, a do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze góry śniegu! Aniu, mam nadzieję, że te wszystkie pyszności, które przygotowujesz, pocieszają Cię choć trochę i pozwalają odwrócić myśli od aury za oknem. Od takiej zupy, z pewnością, trudno się oderwać!
Magda,
dwa koty to jest coś!
Ale góra śniegu brzmi dla mnie dramatycznie.
A pyszności rzecz jasna przygotowuję, żeby zapomnieć o zimie…
War to zupa z charakterem i wyborna. Zimno z nią dokucza nieco mniej.
Coś pysznego! 🙂
Dziękuję Judik!
Wow jak smakowicie u Ciebie 🙂 Chętnie bym spróbowała!
Magda C.,
dziękuję.
Pozdrowienia.