Drugi raz pojawiła się u mnie z walizką.
Pat w uczuciach,rozstanie,zawiedzione nadzieje.
Toczyła monolog.
Kolejny raz wysłuchałam opowieści o zauroczeniu, kilku wspólnych latach i nagłym rozstaniu.
Otworzyłam butelkę wina.
Chow mein był dobrym pomysłem.
Przywiozła świeże krewetki.
Zawsze razem jadłyśmy krewetki.
Pomyślałam o tym,kompletując składniki dania.
Wspomnienia poszybowały daleko…
Wspominałyśmy nasze spotkania,wyjazdy i szkolne czasy.
Emocje opadały i zamieniła buty na wygodne baletki.
Walizka została otwarta i pojawiła się druga butelka wina…
Podałam chow mein.
Byłyśmy pogodzone.
Ze wszystkim?
Chow mein z krewetkami,bambusem i kiełkami soi
z woka dla dwóch osób
200 g makaronu chow mein
10 dużych świeżych krewetek
1 marchew średniej wielkości
2 łodygi selera naciowego
pół czerwonej papryki
200 g boczniaków
2 dymki ze szczypiorem
kawałek korzenia imbiru
2 ząbki czosnku
100 g kiełków soi
100 g pędów bambusa
2 łyżki słodkiego sosu chili
3 łyżki sosu sojowego
3 łyżki oleju sezamowego
1 łyżeczka brązowego cukru
mała pparyczka chili bez pestek
świeża kolendra
świeżo mielony pieprz
Makaron gotować w osolonym wrzątku 4 minuty. Wyjąć go na sito i przelać zimną wodą.
Włożyć z powrotem do garnka i wymieszać z łyżką oleju sezamowego.Odstawić.
W woku rozgrzać łyżkę oleju sezamowego,dodać pokrojoną pparyczkę chili i czosnek w plasterkach.
Wrzucić obrane i oczyszczone kreweki.
Smażyć razem 3 minuty.Odłożyć na talerzyk.
Do woka po smażeniu krewetek wrzucić boczniaki i smażyć 3 minuty.Odłożyć.
Do woka wlać pozostały olej,dodać imbir,podsmażyć.
Dodać marchewkę pokrojoną w słupki,paprykę i seler naciowy.
Smażyć 5 minut.
Dodać sos chili,sos sojowy i cukier.A potem pędy bambusa i kiełki soi.
Smażyć razem 2 minuty.Dodać makaron i dymkę, i podgrzaać razem.
Dodać krewetki z czosnkiem i chili,boczniaki i resztę sosu sojowego.
Wymieszać. Wyłożyć na półmisek. Posypać listkami kolendry i pieprzem.
Danie powstało w części ze składników Lidla w ramach Azjatyckiego Tygodnia.
Wykorzystałam makaron chiński chow mein,pędy bambusa, kiełki soi, sos słodki chili i sos sojowy.
Produkty azjatyckie można kupić w Lidlu przez cały czas.
Polecam!
Aniu, krótko i na temat 😉
Pięknie sfotografowane, pięknie podane, pachnie i smakuje na odległość.
Wisło,
to ja się cieszę,że Ci ,smakuje’.
Dziękuję.
To lekarstwo na smutki! Pyszności!
Kamila,
naprawddę!
Pozdrowienia.
Podbieram Ci porcję Amber, bo to zdecydowanie moje smaki. Oj tak 😀
Joanno,
zdecydownaie Cię zapraszam!
Strasznie lubię te stworzonka, i nie tylko te, a kolendra to moje ukochane zielsko, nie rozumiem jak można jej nie lubić ( a są tacy podobno), pozdrawiam, narobiłaś smaku 🙂
Beata,
ja też lubię krewetki i kolendrę.
Wiem,że nie wszyscy ją lubią.
A jest wyjątkowo aromatyczna.
Dziękuję.
Ja nie znoszę kolendry! Ponoć przyczyna leży w genach… chciałbym ją lubić, ale to niewykonalne 🙂
Aga,
to nie jedz kolendry!
Aniu jak to pięknie i kolorowo wygląda!! mam ochotę na takie danie!
Łucjo,
bardzo się cieszę.
Danie jest łatwe,polecam.
Jak to dobrze,że teraz produkty do chińskich potraw są łatwo dostępne.
Przepysznie zamieszałaś i myślę,że wielu przekonasz do azjatyckich smaków.
Bożenko,
pewnie,że dobrze!
Danie pyszne się ,zamieszało’.
Mam nadzieję, że to niezwykle kolorowe i aromatyczne danie poprawiło nico nastrój znajomej:)
Magda,
o tak!
Takie dania potrafią zdziałać cuda.
Jak dla mnie, to danie doskonałe 🙂
Grażyna,
bardzo dziękuję.
Pozdrowienia!
Czyli jednak nie pogodzone ze wszystkim? Właśnie wróciłam z imprezy babskiej. Spotkałam się tam,whm kiedyś napisałabym z przyjaciółką, dzisiaj już tylko znajomą… To już nie wróci…
Mimo wspomnień i pysznych krewetek…Ale to moje wspomnienia…
Marzena,
jasne,że nie pogodzone…
Dobrze Cię rozumiem.
Ja kiedyś myślałam,że pewna osoba jest mi bliska.
Przynajmniej tak deklarowała.
Wszystko się zmieniło, zaczęła robić ,karierę’ i nawet moje propozycje spotkania nie znalazły odzewu.
Staram się nie wspominać…
To chyba jest miłe, być osobą, do której przyjaciele po poprawę nastroju przychodzą. Ja się zupełnie nie dziwię, że Twoje danie pomogło i ukoiło nieco smutek pokrzywdzonej… ja gdy jestem w złym nastroju jem rzeczy podłe, a gdyby obok znalazł się ktoś kto ugotowałby mi smaczne danie z sercem i napełnił kieliszek winem znacznie szybciej poczułabym się lepiej. Nie zawsze jednak ma się ‘ pod ręką’ tę bratnią duszę, a samo wino przecież nie wystarcza. Dobrze, że moje dołki są przejściowe i nie dotyczą sytuacji wyższej wagi :)) wydłubuję kolendrę i pożeram z radością!!
No tak moja Ago,rzeczy podłych staram się nie jeść…
Zawsze mam ochotę wtedy właśnie na ,coś’.
A gotowanie dla kogoś jest dla mnie szczególnie miłe.
A danie można zrobić bez kolendry i po sprawie!
Jak otworzyłam, jak zobaczyłam, to się zachwyciłam:)
Anita,
dziękuję.
Pozdrawiam Cię.
To danie jest przepiękne! A smak już sobie wyobrażam…;)
Reniu,
dziękuję.
Smakuje pysznie.
Bardzo lubię wersję z krewetkami tego dania. Szybko i smacznie!
Pozdrawiam Aniu!
Gosiu,
ja też.
Zwłaszcza kiedy Gość w domu.
Serdeczności!
pysznie 🙂 bardzo lekko i wiosennie mi się zrobiło 🙂
Wiewiórko,
wiosenny nastrój przychodzi na dobre.
Pozdrowienia.
wygląda znakomicie: pięknie, kolorowo, super!
Marta,
i tak smakuje!
Pozdrawiam Cię.
To znaczy, że krewetka jest dobra na wszystko. krewetka to klinek na splinek i brzydki bliźniego uczynek – jak mawiał klasyk
Dżemdżus,
krewetka ma moc!
Klasyk miał rację.
obłędne, po prostu obłędne…:)
Marta,
dziękuję!
Krewetki są dobre na wszystko ;)!
Dorota,
tak jest!
Pycha! bardzo w stylu, który preferuję w kuchni
Dzięki Olu!
Zatem polecam.
Aniu Ty nikogo nie zostawisz w potrzebie … a przy okazji i pysznie nakarmisz:) pozdrawiam Kochana
Jolu,
no jakże bym mogła…
Dziękuję.
Całusy!