Zrazy wołowe zawijane, to danie, które pojawiało się w moim rodzinnym domu przy okazji większego obiadu lub kiedy Babcia właśnie kupiła u rzeźnika piękny kawałek zrazowej wołowiny. A zrazy, jak wszystko zresztą, przyrządzała wyborne. Wołowina była mięciutka, ale nie sucha, skąpana w pysznym sosie, no i na dodatek ten smakowity środek, który uwielbiałam.
Dzisiaj kiedy chcę zrobić obiad, który będzie smakował całej rodzinie, przygotowuję właśnie wołowe zrazy. Wyborne mięso z klasycznymi dodatkami podbije serce każdego, zwłaszcza tych, którzy zrazy znają sprzed lat. Kiedy dorzucimy do nich jeszcze garść jesiennych grzybów, kiszone ogórki i pyszny boczek, sukces obiadu gwarantowany.
1,5 kg młodej wołowiny zrazowej
cienkie plastry wędzonego boczku ( tyle plastrów, ile będzie zrazów)
musztardda Dijon
kiszone ogórki
2 cebule
20 g suszonych borowików
smalec gęsi lub oliwa do obsmażenia zrazów
300 ml bulionu wołowego
2 kieliszki czerwonego wytrawnego wina
3 liście laurowe
5 ziaren czarnego pieprzu
3 gałązki tymianku
sól (opcjonalnie)
pieprz mielony
1 kromka chleba na zakwasie
wykałaczki do spięcia zrazów
Suszone borowiki zalewamy 1/2 szklanki wody i odstawiamy. Ogórki kiszone kroimy na cztery paski, cebule w piórka. Wołowinę zrazową kroimy na cienkie plastry w poprzek włókien, kładziemy każdy między dwa kawałki folii spożywczej i delikatnie je rozbijamy. Każdy plaster wołowiny smarujemy cienko musztardą, posypujemy pieprzem, kładziemy na to plaster boczku, słupek ogórka i piórko lub dwa cebuli. Zwijamy w rulony i zapinamy drewnianymi wykałaczkami ( albo obwiązujemy sznurkiem kuchennym jeżeli zrazy są duże).
Na dużej patelni rozgrzewamy łyżkę tłuszczu , układamy zrazy i obsmażamy je dokładnie z obu stron. Przekładamy do misy wolnowara, zalewamy bulionem i ustawiamy gotowanie na high na 2 godziny. Na patelnię po smażeniu zrazów wlewamy czerwone wino, podgrzewamy i drewnianą łopatką zbieramy wszystkie resztki z patelni. Wszystko wlewamy do zrazów. Dodajemy kromkę chleba pokrojoną na kawałki, liście laurowe, pieprz i tymianek. Wreszcie wlewamy grzyby razem z wodą, w której się moczyły. Po 2 godzinach ustawiamy wolnowar na low na 4 godziny . U mnie po tym czsaie zrazy były doskonałe. Kromka chleba zagęściła sos. Po spróbowaniu nie doprawiałam już go solą. Dla mnie był idealny w smaku.
Jeżeli przygotowujemy zrazy w zwykłym garnku, postępujemy tak samo do chwili przełożenia ich do garnka, dodania wszystkich przypraw i zalania bulionem i winem. Dusimy je bardzo wolno do miękkości mięsa. W czasie gotowania musimy kontrolować, czy płyn zbyt nie odparował. Jeżeli tak się dzieje, musimy go uzupełniać bulionem.
Jakie wino do zrazów? Takie samo, które wleliśmy do misy wolnowara. U mnie to Bordeaux z regionu Médoc. Poza tym podałabym na pewno czerwone wino z Burgundii.
Jakie dodatki do zrazów? Kasza gryczana, puree ziemniaczane, czerwona kapusta, buraczki.
No takie zrazy z dodatkiem wina i leśnych grzybów bardzo do mnie przemawiają. Ale bym zjadła:-) Dawno zrazów nie robiłam. Dałaś mi pomysł na obiad niedzielny:-)
Marzena, do nas też przemawiały, bo zostały zjedzone od razu.
Z grzybami i winem zrób koniecznie.
Zrazy wołowe to jedno z naszych ulubionych dań, najczyściej robię je właśnie w wolnowarze
Cztery fajery,
a ja głównie w piekarniku. Wolnowar to wygodniejsza opcja.
Właśnie jest pora obiadowa a tu same smakołyki i jeszcze w dodatku z winem – sama radość jedzenie – szkoda że teraz oczyma 😀
Sikorkowe Pasje,
zawsze możesz sobie taki obiad przygotować. Albo swoim bliskim.
Pozdrawiam.
Dla mnie to już takie danie “z wyższej półki”! 😉 Może przekonałabym się do wołowiny, gdyby ktoś mnie poczęstował…
Krystyna,
spróbuj zrobić i na pewno pokochasz. To danie klasyka, ponadczasowe i wyjątkowe.
Oj jadłam, najlepsze danie!
Aneta, to świetnie.
Zrazy, to danie idealne na uroczyste okazje i specjalne okoliczności i smakują
wszystkim.
Z grzybkami, boczkiem i ogórkami i koniecznie wolno pieczone.
Uwielbiamy!
Kamila, cieszę się. Zatem delektujmy się.
Dokładnie zrazy kojarzą mi się z obiadem u babci. Mama przyrządza je rzadko a ja wcale.
Marysiu,
no właśnie. Dlatego warto je robić u siebie, bo kiedyś babci zabraknie…
robiłam zrazy w niedzielę, uwielbiam to danie!
Magadlena, wspaniale.
Pozdrawiam.
Nigdy nie miałam okazji skosztować, ale wygląda wszystko naprawdę obłędnie!
Alina, koniecznie trzeba je zjeść. Miłość pozostanie na zawsze.
Brzmi bardzo wykwintnie. Takie zrazy muszą być pyszne 🙂
Iwona,
dla mnie to bardzo znane danie. Ale można tak powiedzieć.