,Szparagi im świeższe tym lepsze, świeżość ich poznaje się po białości czubków.
Szparagi oskrobać, poucinać u dołu łodygi, jeżeli są zbyt długie i łykowate, powiązać małe pęczki i włożyć w rądel w gotującą wodę, do której dorzucić można cokolwiek cukru i łyżkę masła. Solić dopiero na dogotowaniu.
Nie muszą być zanadto ugotowane, bo tracą smak.Soko mają dosyć, wtenczas wyjąć je na talerz,niech dobrze z wody ociekną, odwiązać nitki, ułożyć na półmisku główkami do środka, oblać masłem zarumienionem z bułką lub polać sosem następującym: Utrzeć masła, wbić trzy żółtka, 1 łyżkę mąki i podbić smakiem z szparagów.Można dodać trochę kwiatu muszkatułowego.’
Przepis pochodzi z książki ,Kucharz wielkopolski’ autorstwa Maryi Śleżańskiej.A wydana została w Poznaniu w 1904 roku. Ja posiadam jedynie reprint.
Niezwykła to lektura. I jak bogata w najróżniejsze przepisy! Ale nie tylko na przepisach się kończy.Zawiera porady jak nakrywać stół, jak wina podawać.Jest prawdziwą kopalnią wiedzy o ówczesnej kuchni.
Ale wracam do szparagów.
Uwielbiam je,pod każdą postacią.Mogę jeść codziennie i nigdy mi się nie znudzą.
Kiedy kończy się czerwiec, szparagi odchodzą jak jednodniowy motyl…
Póki co są. Chwilo trwaj!
.
Lekturę polecam. Szparagi też.
Warto też spróbować z sosem Hollandaise szczególnie polecam do zielonych szparagów
Gratulujemy bloga i ciekawego wpisu o szparagach! Też nie możemy się ich doczekać na naszym talerzu. My lubimy podgotowane zielone szparagi owinięte w cienki plasterek boczku i zapieczone w piecu. Polecamy, ściskamy i czekamy na kolejne posty.
Dzięki za odwiedziny!
Przepisów na szparagi jest nieskończona ilość. Wszystkie lubię.
Oj tak! Chwilo trwaj :)))
pozdrawiam!