Pożegnaliśmy Madryt z obietnicą powrotu i udaliśmy się na południe. Do Andaluzji.
Guadix to bardzo interesujące miasteczko na wschód od Granady.Niegdyś odgrywało istotną rolę – za czasów kolonizujących je Rzymian, następnie Wizygotów i Maurów.
Obecnie Guadix słynie z ogromnej dzielnicy domów-jaskiń, które drążone są w twardym, gliniastym podłożu.W ten sposób chronią one swoich mieszkańców przed upałami i są bardzo ekonomiczne.
W miasteczku, jak to na południu przestrzega się czasu sjesty. Wszystko jest wtedy zamknięte i można swobodnie spacerować uroczymi uliczkami i wygrzewać się w słońcu.
Na tapas koniecznie trzeba się wybrać do Bodega Calatrava na calle Tribuna, bez numeru.
Gościnny Właściciel dobrze zadba o klientów i spełni ich oczekiwania.
Spędziliśmy tam niesamowicie miły wieczór i zaprzyjaźniliśmy się z Gospodarzem.
Tapas
Anchois na grzance, szynka serrano, chipsy ziemniaczane własnej roboty.
Kalmary w lekkim cieście z oliwkami.
Chorizo z grilla w ciepłej bułce i fistaszki.
Obowiązkowo czerwone głębokie wino polecone przez Właściciela. Cudowne!
Półmisek miejscowych mięs i wędlin z pieca.
Karykatura Właściciela bodegi.
Trudno na było rozstać się z tym miejscem i nowymi Znajomymi.
Żegnaj Guadix!
Jutro wyruszamy dalej…