Tak niewiele potrzeba.
Mąka ,jajka ,oliwa.
I dłonie.
One są tu najważniejsze.
Kilka chwil zamkniętych w krawędziach stolnicy.
Ruchy miarowe,czułe,gdy trzeba stanowcze.
Wytrwałość nagrodzona cieniutkim arkuszem.
Niczym kupon materiału czeka na skrojenie.
Pasta fresca.
A przy stolnicy Anna-Maria i ja.
Zobaczcie co wyszło spod naszych rąk.
Wałkowanie makaronowego ciasta to coś więcej,niż fizyczne ruchy.
Poprzedza je metafizyczny proces zagniatania.
Kiedy zanurzam ręce w mące,wbijam jajka,a potem dodaję kolejne składniki wiem,że zaczął się piękny czas.Na moich oczach i za pomocą moich rąk najpierw powstanie chaotyczny zbiór.
Potem zacznę go zlepiać w jedną całość.Dojdę do etapu stworzenia kuli,którą będę rzeźbić.
Ugniatanie,obracanie,rozkładanie i sklejanie.
I tak przez dłuższy moment.
Kula staje się coraz bardziej elastyczna i miękka.
Coraz chętniej współpracuje z dłońmi.Poddaje się.
A ja wyczuwam coraz więcej ciepła.
Duet dłonie i ciasto zaczyna stawać się jednym.
Czas się zatrzymać.Dać odpocząć ciastu i dłoniom.
A potem rozpocząć wałkowanie.
Bez planu.
Tak jak w duszy zagra.
I krojenie.
Aż powstanie makaron.Szeroki i cienki.
Pasta fresca na dwa dania.
Przepyszny finisz!
Ciasto makaronowe
3 szklanki włoskiej mąki typ ,00′
1 szklanka semoliny
4 duże wiejskie jajka
szczypta soli
łyżka oliwy EV
Na stolnicy usypać kopiec z mąki,zrobić wgłębienie i wlać wybite wcześniej jajka.Dodać sól i oliwę.
Zagarniając wszystkie składniki do środka,zlepiać je w jedną całość.
Kiedy się połączą,zagniatać nadgarstkami i obracać tak długo,aż ciasto zacznie być miękkie,elastyczne i gładkie. Trwa to ok.20-30 minut.
Uformować kulę i zawinąć ją w folię spożywczą.Zostawić na stolnicy aby odpoczęło.Na ok.20-30 minut.Następnie odkrawać nożem małe kawałki – resztę ciasta zawijać w folię aby nie wysychało, i wałkować cienkie płaty.Z płatów wykrawać makaron o dowolnej szerokości.
Posypywać pokrojony makaron dodatkową mąką,aby się nie sklejał.
Wrzucać partiami na osolony wrzątek z dodatkiem łyżki oliwy.Gotować ok.3-4 minuty w zależności od grubości i odcedzać na sicie.
Jeść najlepiej świeży.
Nadmiar makaronu układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i podsuszam w piekarniku w temperaturze 50 st.C . Zamykam w słojach.
Tagliatelle z sosem mascarpone.Tagliatelle di salsa con mascarpone.
125g sera mascarpone
50g tartego parmezanu
biały pieprz i sól do smaku
łyżka oliwy EV
żółtko
łyżeczka soku z cytryny i otarta skórka
W rondelku podgrzać ser mascarpone i oliwę,dodać żółtko.Mieszać na małym ogniu aż się połączą.
Zdjąć z ognia.Doprawić solą i pieprzem.Dodać sok i skórkę z cytryny.Wymieszać z tartym parmezanem.
Dodać świeży makaron.Wymieszać i od razu podawać.
Pyszne i proste danie. Z kieliszkiem wina smakuje jeszcze lepiej…
Ravioli z jajkami .Uova da raviolo.
Nadzienie:
kozi twaróg,najlepiej własny – przepis tu
biały pieprz i sól do smaku
łyżka oliwy truflowej lub zwykłej
wiejskie jajka – tyle,ile chcemy mieć ravioli
trufla z zalewy pokrojona na cienkie plasterki
pół kostki masła
Ser połączyć z pieprzem,solą i oliwą.
Z ciasta wyciąć dwa pasy o szerokości 5-6 cm. Na jeden z nich w odległości 7 cm wykładać po łyżce sera.
W serze zrobić wgłębienie i w każde włożyć ostrożnie żółtko oddzielone od białka.
Przykryć drugim pasem ciasta. Przycisnąć brzegi wokół każdego nadzienia.Wyciąć ravioli za pomocą radełka. Pierożki kłaść ostrożnie na wrzątek i gotować nie przewracając ok.3 minuty.Żółtko powinno był płynne.
Wyjmować delikatnie łyżką cedzakową.Polać roztopionym masłem i udekorować plasterkami trufli.
Zamiast trufli można je posypać startym parmezanem.
*inspiracja stąd
Domowy makaron,kozi ser i płynne żółtko.
Chrupiące płatki trufli.
Wyjątkowo udana kompozycja.
Delektujcie się popijając delikatnym i najlepiej z ravioli komponującym się verdicchio.
Lub innym ulubionym białym winem.
Viva la pasta!
no i super tylko uczyć się gotować pozdrawiam
Dziękuję Agatko.
Gotowanie to cudowna sprawa.
Viva la pasta! Pysznie się z Panią wałkuje! Koniecznie do powtórzenia – marzy mi się przy wspólnej stolnicy;)
Częstuję się obydwoma daniami!
Jak zawse było pysznie i jak zawsze niecierpliwie czekam na kolejny raz!
Uściski:*
Aniu,o tak .Wspólna pasta koniecznie na bis.
Pysznie było.Wyjątkowo.
Do następnego.
Cmok!
Amber, nie kuś! Mam zakaz jedzenia pszenicy i jaj – i zapewne z tego powodu, nie będąc miłośniczką past, Twoje propozycje mam ochotę zlizać z monitora! Zresztą – świeży makaron to całkiem inna bajka…
An-no,no co to znaczy?!
Wpadaj do mnie i po pierwszym daniu wpoję Ci tę miłość do pasty!
Cudowne pasty! Te trufelkowe plasterki… aż mi ślinka pociekła 🙂
Kasiu,dziękuję.
Trufelkowe plasterki baaaaardzo lubię.
Aniu!!!!! ale dajesz po wszystkich moich zmysłach , naprawdę-cudo i to cudowne i to w kilku wersjach
Aluś,no co Ty! naprawdę?
To mi miło jak nie wiem co.
Uściski!
tak na 100% prawda, kolor ma cudny ,ale nie tylko oczy cieszy
O tak.Cieszy też podniebienie.
Polecam Ci Alu.
I dziękuję.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Pięknie żółty jest Twój makaron, Amber. Cieszy oczy – słonecznie się zrobiło od jego koloru.
Haniu,kolor makaronu jest zależny od jakości jajek.
Ale smak jest ważniejszy.
Dziękuję.
piękny kolor tych wstążek i ravioli:))) żaden sklepowy tak nie wygląda! cudo:))) pozdrawiam!
Goh.,miłe to słowa.Dziękuję.
Ze sklepu,o nie!Domowy bez konkurencji.
Pozdrowienia!
Wyglądają bosko! jestem pod wrażeniem…
http://polkazprzyprawami.blox.pl
Tu-tusia,dziękuję.
Już od dawna noszę się z zamiarem i takie wpisy jak ten powoli mnie do zrobienia wreszcie swojego domowego makaronu przekonują. Twoja pasta wygląda Aniu niezwykle smakowicie. Aż ślinka cieknie 😀
Joanno,mam nadzieję,że się zmobilizujesz.
To wspaniała frajda, a smak boski.
Dziękuję za komplementy.
Pozdrawiam Cię ciepło.
Aniu obie wersje mnie zachwycają, makaron z serami należy do moich ulubionych, ale tego ravioli to pewnie tak szybko nie zapomnę 🙂
Kamila,makarony to moja wielka słabość…Przyznaję.
A te ravioli,naprawdę warte grzechu.
Serdeczności!
Twoje dłonie stworzyły coś naprawdę wspaniałego, sama nie mogę się zdecydować którą opcję wybiorę, ale chyba jednak ravoli z dodatkiem niepowtarzalnych trufli 🙂
Świetnie!
To dobry wybór.
Smacznego i pozdrawiam Cię!
Aniu, jak pięknie opisane. Wszystko to prawda. Taka domowa pasta, to wspaniała sprawa! Nie tylko jedzenie, ale właśnie ten cały rytuał przed …
Oba dania zjadłabym teraz, bo właśnie mi w brzuchu burczy … A to ravioli z żółtkiem, to podwójną porcję:)
Ciepłe pozdrowienia!
Kasiu,wielkie dzięki!
Rytuał ma takie znaczenie,że może nawet jest ważniejszy,niż samo jedzenie?
Częstuj się proszę.
ha, do domowego ravioli przymierzam się od dawna, może w końcu się odważę:), a własny makaron baardzo lubię robić:)
Basiu,koniecznie się odważ.
To obowiązkowe.
Aniu, to strasznie przyjemne doswiadczenei czytac o Twej zabawia z makaronem, rece w mace, piekne chwile, niby prosta codziennosc, jednak jaks inna 🙂 O i tak, nei ma lepszej pasty od fresca! Pozdrawiam cieplo 🙂
Buru,naprawdę daje mi to ogromną frajdę.
Taka prosta robota przy stolnicy właśnie.
Dziękuję.
Już mi się podoba, makaron uwielbiam ,pozdrowienia
Kasiu,jak już,to fajnie.
Pozdrowienia.
Piszesz Aniu o metafizyce zagniatania ciasta, coś czuję ze myślimy dokładnie to samo, opisując to zupełnie innymi słowami.. Bo dla mnie zagniatanie ciasta jest do bólu fizyką – i dlatego właśnie to uwielbiam, wszystko proste, oczywiste, zero kombinowania, kilka prostych składników, ruchów i spodziewany efekt – chociaż może powiedziałabym: poezja codzienności? Od poezji do metafizyki chyba nie tak daleko? 🙂
A z innej beczki to nie ma lepszego makaronu niż pasta fresca właśnie 🙂
Serdeczności moc 🙂
Moniko,chyba jest bardzo blisko jednak.
Poezja takich prostych czynności mnie zachwyca i porywa bez reszty.
A świeży makaron,bezcenny.
Miłego dnia Ci życzę!
Pięknie obie napisałyście o zagniataniu ciasta, a ja muszę się przyznać, że po kilku ręcznych zagniataniach, z nawet niezłym rezulatem, spróbowałam wyrabiania ciasta makaronowego w robocie kuchennym. I tak już chyba zostanie, bo nigdy przedtem nie wyszło mi tak aksamitne i gładkie ciasto! Ale zostawiam sobie opcję ręcznego zagniatania, gdy będę chciała pozbyć się nadmiaru energii 🙂
Piękna żółta pasta, Amber!
Bee,ależ zagniatanie ręczne to prawdziwa manufaktura i kontakt z kulinarną materią.
Też mam dobry robot,któremu jednak takich magicznych czynności nie powierzam. Jeszcze?
Dziękuję!
rewelacja…zreszta cokoliwek tu napisać to za mało…wygladaja bosko!
Angie,dzięki.
I bosko smakują.Naprawdę.
Pozdrawiam Cię!
Pięknie napisane, w zagniataniu ciasta jest coś takiego, że można zapomnieć o całym świecie, najlepsza terapia na zmartwienia. Zakochałam się w tych ravioli, to płynne żółtko do mnie przemawia i cała kombinacja smaków, cudne!
Malino,dokładnie tak jest.
Coś niezwykłego!
A ravioli,no cóż,koniecznie je spróbuj.
Dziękuję!
O tak! uwielbiam domowy Makaron. Ale przyznaję się bez bicia, że akurat wałkowanie to najmniej lubiana przeze mnie czynność w całym procesie tworzenia.
———————————–
Zapraszam:
Para w kuchni.
Na turystyczny szlak!
Tofko,czyli lubisz zagniatać, a już wałkować niekoniecznie.
U mnie obie czynności mają siłę magii.
Pozdrowienia!
Pięknie zobrazowałaś znienawidzoną przez wielu czynność zagniatania makaronu. Niestety ja coraz częściej wyręczam dłonie maszynką, która chociaż wygodna to zawsze bezdusznie tworzy nieskazitelne płaty ciasta….
Szarlotku,miłe Twoje słowa…
No tak,maszynka jest mega bezduszna i dlatego jej nie używam.
Czeka sobie,aż dłonie będą mniej chętne…
Pozdrowienia ślę!
Ale piękny makaron!! Chyba sama zagniotę w weekend, bo narobiłaś mi smaku na takie świeże żółciutkie tagliatelle 🙂
Jasne,że zagnieć.
Pysznyyyyyyyyyyyyyyy.
Całus!
Już wieki nie robiłam makaronu własnoręcznie. Ale jak tu się oprzeć takim ravioli z magicznym nadzieniem? Cudowny opis, aż się chce zagniatać i wałkować 😉
Ściskam czule!
Inkwizycjo,zebrać się kiedyś trzeba…
Na taki zimowy czas to bardzo energetyczne zajęcie.A jaki pyszny rezultat!
Ravioli Ci szczególnie polecam.
Moc pozdrowień ślę!
Jak Ty masz dobrze….taki makaron..piękny, pachnący i własnej roboty! Też chcę!!!
Małgosiu,to nic trudnego.
Zakasuj rękawy i jest!
Serdecznie Cię pozdrawiam.
Aniu piękności. Grubość ma taką jak dla mnie idealną. A i ravioli wspaniałe. Pozdrawiam najserdeczniej.
Karolina,dzięki.
Cieszę się,że Ci odpowiadają moje makaronowe dania.
Może przy następnej okazji wpadniesz do mnie na pastę?
Uściski!
Świetne makarony Aniu! Po prostu cudowności!
Domowe, pachnące, wspaniałe. O tak 🙂 Viva la pasta!
Pozdrawiam ciepło:)
Majano,jakie sympatyczne słowa.
Mam nadzieję,że mi się nie przewróci w głowie…
Dziękuję.
Smacznie Cię pozdrawiam!
o matko! alez bym zjadla te Twoje pysznosci! (p.s. przez krotka chwile wydawalo mi sie, ze temperowalas kredki w kuchni, ale doczytalam, ze to trufle :)) pozdrawiam cieplo
Domolubna,zawsze możesz wpaść…Nawet wirtualnie.
Kredek dawno nie temperowałam,ale krojona trufla ma z tym wiele wspólnego.
Pozdrawiam Cię!
cudowne propozycje!!! chociaż za makaronem średnio przepadam to wasze przepisy bardzo mi podpasowały i biorę w ciemno:) buziaki
Reniu,to my Cię przekonamy do makaronów!
Fajnie,że Ci się podobają.
Ciepłe pozdrowienia z mroźnej stolicy!
Obie propozycje wyglądają pysznie, ale to żółtko wypływające z ravioli jest po prostu boskie!!
Konwalie,miło to czytać.
Te ravioli bardzo Ci polecam.
Pozdrowienia!
Ten post trafił w moje zamiary- przymierzam się do domowego makaronu. Efekty Waszej współpracy- rewelacyjne 🙂
Grażyna,to świetnie!
Mam nadzieję,że rezultaty pokażesz na blogu.
Dziękujemy!
Pozdrowienia ciepłe.
w makaronowym stadium najbardziej lubię krojenie!
na szerokie i cienkie wstążki,choć nie pogardzę i ciut grubszym w strukturze;)
tagliatelle z takim sosem to bym zjadła;)a w ravioli ujął mnie twarogowy farsz,za którym przepadam,muszę kiedyś wypróbować kozi.
pozdrawiam serdecznie!
m.
Monisiu,przyznam ,że krojenie to ekscytująca faza.
Połączenie makaronu z serami daje pyszny efekt.Kozi ser w tych ravioli sprawdził się idealnie.
Pozdrowienia!
Uwielbiam makarony! A Twoje tak pysznie wyglądają:)
Atino,to witaj w klubie pasty!
Pozdrawiam Cię.
delicious
Alfons,muchas gracias!!!
pięknie to opisałaś! jak artystyczne dzieło! przyznam szczerze, że potrawy trzeba robić z duszą, z artyzmem. Przecież sztuka kulinarna to tworzenie!
Aga,dokładnie tak jest.
Dla mnie każde gotowanie to magiczny proces.
Dziękuję!
piękny blog, nietuzinkowe przepisy!!!, niestety teraz muszę upichcić magisterkę, więc za makaron wezmę się w następnej kolejności 🙂
Pozdrawiam!
madame.Tico,dziękuję.
Jak magisterka będzie gotowa,to makaron zapisz do zrobienia.
Ciepło Cię pozdrawiam!
nie ma to jak domowy makaron 🙂
Aga,no to jest jasne!
Muszę wypróbować przepis, piękne zdjęcia 🙂 Pozdrawiam
Kermeet, zachęcam.
Dziękuję i pozdrawiam Cię!
Mouth watering, simply irresistible, and beautiful! Can’t ask for more 😉
Dewi,thank you for your kind words.
I invite you to a paste!
Egg based pastas, so beautiful and elegant!
Nik,thank you.
I recommend you a dish.
Un plato de pasta delicioso con ese relleno de queso y esas láminas de trufa…..irresistible! un beso
Eva,estoy muy contento.
Los invito a raviolis.
Petons!
Jeśli makaron już zrobiony, ugotowany i zjedzony, czas na zabawę serialową 🙂
http://zmagazynu.blogspot.com/2012/02/seriale-seriale.html
Bee, ten już zjedzony,ale zabieram się za następny!
Dziękuję za wyróżnienie,tylko ja sporadycznie zaglądam do telewizora, a jadynym serialem,jaki oglądam jest dr House.
ale ma piękny kolor!
z sosem mascarpone – aż ślinka cieknie
Kasiu,kolor własnego makaronu jest zawsze taki piękny.
Smacznie było!
Wspaniałe zdjęcia, wspaniałe danie 🙂
Nie ma jak praca na cztery ręce 😉
Grażyna,wspólne gotowanie jest bardzo przyjemne.
Dziękuję.
Zachwyciłyście mnie Waszą kolejną wędrówką …cudowną, kolorową i jakże przepyszną ….zachęciłyście mnie do zrobienia swojego makaronu:) ….robiłąm takowy w dzieciństwie z Babcią:) przepyszny był:) pozdrawiam cieplutko Jolanta Szyndlarewicz
Jolu,powtórki z dzieciństwa są cudowne.
Dają tyle pozytywnej energii.
A jak już powtórzysz,to własny makaron będzie często w Twojej kuchni.
Pozdrowienia Ci przesyłam!