Sierpień…
Dojrzałe lato.
Kosze pełne fioletowych owoców .
W tym roku niezwykle aromatycznych,bo przepełnionych słońcem i ciepłem.
Sierpień ma smak śliwek.
Są osoby,które nieustannie mnie inspirują.
Każdy kontakt, wymiana myśli jest pretekstem do powstania czegoś nowego.
Niekoniecznie musi być to z serii ,eureka’.
Wystarczy,że daje dużo radości i pozytywnej energii.
Z Magdą zaczęłyśmy przygodę kulinarną jakiś czas temu.
I z przyjemnością cyklicznie wracamy do wspólnego gotowania.
Podoba nam się.
A ja wpadłam jak śliwka w …Magdę!
Sorbet z pieczonych śliwek z korzeniami i stewią
1/2 kg dużych dojrzałych śliwek
przyprawa Quarte Epices – imbir, goździki,cynamon i gałka muszkatołowa
świeże listki stewii
Śliwki umyć i wysuszyć papierowym ręcznikiem.
Przepołowić i wyjąć pestki.
Śliwki ułożyć na blasze z papierem do pieczenia.
Każdą połówkę posypać korzeniami.
Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 st.C.
Piec aż śliwki będą miękkie ale nie rozpadające się.
Wyjąć i wystudzić.
Wystudzone wrzucić do kielicha blendera i zmiksować.
Przełożyć do pojemnika,zamknąć i schłodzić w zamrażarce kilka godzin lub całą noc.
Podawać z listkami stewii.
Stewia (łac. Stevia rebaudiana) od wieków znana jest w Paragwaju i Brazylii. Indianie zamieszkujący górskie obszary stosują ją w celach leczniczych. Liście z niedużego kwitnącego na biało krzewu przepełnione są słodyczą. Wystarczy zalać je wrzątkiem, by uzyskać bardzo słodki ekstrakt. Kilka jego kropli osłodzi garnek zupy lub dzbanek herbaty. Można używać liści świeżych, suszonych w całości lub sproszkowanych. Najwartościowsze są jasnozielone, zbierane przed kwitnieniem. Co najważniejsze, spożycie stewii nie wywołuje podniesienia poziomu glukozy we krwi. Stewia nie ma kalorii, za to ma właściwości bakteriobójcze, przeciwgrzybiczne i obniżające ciśnienie. Szwajcarski botanik Bertoni opisał stewię pod koniec XIX wieku, ale w Europie nie było dość zainteresowania, by pogłębić badania. Za to w Japonii moda na stewię nie słabnie od lat 70. Dodawana jest do konserw, marynat, pasztetów, lodów i gumy do żucia. Japońska rekomendacja budzi moje zaufanie, bo kto jak kto, ale Japończycy bardzo dbają o zdrowotne właściwości swojej diety.*
*źródło Wysokie Obcasy
Sorbet z pieczonych śliwek z kolorowym pieprzem i whisky
1/2 kg dużych dojrzałych śliwek
brązowy cukier
ziarenka kolorowego pieprzu
łyżka whisky
Śliwki jak wyżej ułożyć na papierze do pieczenia.
Każdą posypać odrobiną brązowego cukru i upiec w temp.180 st.C.
Wystudzić i zmiksować w blenderze dodając ziarenka kolorowego pieprzu – do smaku i whisky.
Sorbet zamrażać kilka godzin lub całą noc.
Który sorbet wybieracie?
Spróbujcie oba!
Dobrze, że nie śliwką w Magdę:D
Sorbety z pieczonych śliwek,
zapowiada się przepysznie!
Dobrze, że mam jeszcze kilka dojrzałych owoców.
A gotowanie z Tobą Aniu,
podoba mi się bardzo, bardzo:)
Dziękuję za śliwkowe chwile!
Uścisków moc!
Magda,
jak ,śliwką w Magdę’ to tylko w celu poczęstunku.
Pyszne te nasze śliwkowe ekscesy!
A Twoje ciasto wkrótce u mnie zagości.
Śliwkowego weekendu i do następnego!
sorbety,lubię je! bardzo 🙂
Zapraszam.
Są pyszne!
przyprawa Quarte Epices – bardzo mnie zainspirowała, zazdroszczę srobeciku!
Kulinarna Ja,
to francuska przyprawa.
Tak jak napisałam jest kompozycją mielonych korzeni.
Sorbetem się częstuj!
Pycha 🙂
Dziękuję.
Stewia mnie intryguje – więc pierwszy sorbet poproszę! Widziałam tę roślinkę w sklepie, ale nie kupiłam, bo słodki smak nie należy do moich ulubionych. Chyba że w deserach. Ale jak posłodzić stewią ciasto? Trzeba by mieć ją w proszku…
Anno,
częstuj się proszę.
Ja używam stewię do deserów i lemoniad.
Jak posłodzić nią ciasto?
Wieszam pęczek stewii i suszę.
Potem kruszone listki dodaję do ciasta.
Warto,żeby odejść trochę od cukru.
Pozdrowienia!
pycha sorbety ja kupiłam sobie lody z firmy GRYCAN sorbety wiśni i czarnej porzeczki.
Agato,
dziękuję.
Grycan to najlepsze polskie lody.
Ale własny sorbet jest jeszcze lepszy.
Koniec sierpnia zdecydownaie ma smak śliwek..oj tak. Drugi sorbet z pieprzem i whisky mnie całkowicie urzekł… Miłej soboty Amber!
Iwona,
widzę,że wolisz wytrawne i alkoholowe smaki.
Te ze śliwkami łączą się doskonale.
Częstuj się!
oryginalnie!
Blog o życiu & podróżach
Blog o gotowaniu
Olu,
tak!
super te sorbety bo przeciez wciaz jest goraco…
Dziękuję.
Pogoda mi nie przeszkadza w jedzeniu sorbetów.
Dla mnie są na miejscu cały rok.
Nieustannie mnie Amber zaskakujesz. Oba sorbety są boskie, choć ja stewii nie lubię. Zostawia mi na języku taki dziwny posmak, więc jednak idę w kierunku cukru. Zdecydowanie skłaniam się ku wersji z pieprzem i whisky. To zdecydowanie mój kierunek śliwkowo sorbetowego rozwoju 😉
Joanno,
do stewii trzeba przyzwyczaić swoje kubki smakowe.
Ja się z nią jakiś czas oswajałam.
A w tym sorbecie zaznacza się jak cukier.
Laicy nie odróżnili.
Wytrawny sorbet bardzo proszę!
Ja stewii nie znam, śliwki za to bardzo dobrze, nie wiem jednak czy starczy mi sił na zrobienie sorbetu – wczoraj nie wyszły mi lody waniliowe i jestem trochę obrażona na lodowe desery 🙁
Gratuluję piorunującego efektu Twoich sorbetów, szczególnie tego z prądem 🙂
Aga,
stewia u nas jest jeszcze mało popularna i jej zastosowanie też.
Ale wolno się to zmienia.
Sorbety na pewno Ci wyjdą.
Nie ma tu nic trudnego.
A lody waniliowe…Takie niewdzięczne!
Sorbet , z prądem’ cieszył się wielkim zainteresowaniem.
Zachwyciłaś mnie tym przepisem 🙂 Pieczone śliwki. Sorbet? O tak, proszę!
JAk ja się cieszę, że znalazłam Twojego bloga…
Whiness,
no rumienię się…
Dziękuję.
I może skusisz się na moje sorbety?
Dla mnie również sierpień to smak śliwek:) Pomysł na sorbet super!
Aniu,
świetnie,że mamy wspólny smak sierpnia.
Dziękuję.
Skosztowałabym obu chętnie, a zwłaszcza tego z whisky 🙂
Świetne mają kolory, a śliwki bardzo lubię.
Stewii zaś nie znałam, fajnie się czegoś dowiedzieć.
Pozdrawiam ciepło:)
Majanko,
zapraszam Cię serdecznie!
Kolor śliwki i mnie urzeka.
Stewia to bardzo ciekawa roślina.
Cieszę się,że tak pozytywnie odbierasz mój post.
Serdeczności!
Taak, sierpień ma zapach śliwek! Zdecydowanie! A sorbety uwielbiam! 🙂
Droczilko,
miło mi,że się zgadzasz.
Na sorbety zapraszam!
Znowu mnie wystawiasz na niedowiarstwo Amber! Znowu będę musiała sama się przekonać:)
Fajnie, że tak razem się dopingujecie i inspirujecie z Konwalią.
Anko,
,nie widzieli a uwierzyli’…
Ucieszę się,kiedy się przekonasz.
A Konwalia bardzo mnie inspiruje.
jak tu wybierać, oczywiście, że z chęcią spróbowałabym oba 🙂
i w pełni się zgadzam – sierpięń to miesiąc śliwek, więc korzystajmy z jego owoców jak najwięcej
Kaś,
zapraszam!
U Ciebie sierpień też pod znakiem śliwki?
Cudownie!
zdjęcia aż mi kipią latem achhhh cudowne! a sorbecik kusi mnie niemiłosiernie:D
Antenko,
bo najpiękniejsze lato w tych sorbetach!
Dziękuję.
Generalnie nie jem sorbetów, ale Twoje w ciemno biorę:-)
Marzena,
a to dlaczego?
Częstuj się.
Śliwki w sezonie.U ciebie w bardziej kreatywnej wersji:)
pozdrawiam
Igo,
lubię kreatywne wersje.
Dziękuję.
Amber, ja się pisze na taki śliwkowy koniec lata. Fajnie się dowiedzieć nowych rzeczy. Pozdrawiam
Kamila,
zapraszam Cię.
Ale to jeszcze nie koniec lata,to koniec wakacji.
Pozdrowienia!
Sorbet z pieczonych sliwek wyjatkowo dzis do mnie przemawia! 😀
A ze stewia znamy sie dobrze od lat (maz uzywa tez tej sproszkowanej, choc mnie przeszkadza nieco jej specywiczny ‘posmak’…).
Pozdrawiam serdecznie i sierpniowo!
I milego tygodnia zycze 🙂
Beo,
dziękuję.
Smacznego!
U nas niestety stewia tylko w postaci zielonej.
Sama ją suszę,żeby otrzymać ,proszek’.
Serdeczności!
Oba zapowiadają się bardzo obiecująco, ale dziś skusiłabym się na ten z pieprzem i whiskey 🙂
Amber, dzięki Tobie zajrzałam pierwszy raz do Magdy i odkryłam fantastyczny i urzekający blog. Bardzo Ci dziękuję. Pozdrawiam cieplutko 🙂
Urtica,
bardzo proszę!
Cieszę się,że zajrzałaś do Magdy.
Jej blog jest wyjątkowy.
Pozdrawiam Cię.
Oba wspaniałe 😉 szczególnie ten drugi korci bardzo i jest dla mnie pod każdym względem!!! Ja tez lubię inspirujące spotkania w sieci lub w realu. Dodają szarej codzienności sporo smaku 🙂 słonecznie pozdrawiam i niebawem dam znać co z mego sorbetu wyszło 🙂
Wiewiórko,
bardzo dziękuję.
Miło będzie,jak zrobisz sorbet i dasz mi wiadomość jak się udał.
I to prawda,inspirujące spotkania dodają wiele smaku.
Pozdrowienia!
wspaniały sorbet i prosty w przygotowaniu 🙂 niebawem z mała modyfikacją u mnie na blogu 🙂 dziękuję Ci za inspirację 🙂
Wiewiórko,
to bardzo się cieszę.
A modyfikacją jestem niezwykle zainteresowana.
Smacznego!
Alez u Ciebie inaczej. I przyznam szczerze, ze mam dylemat. Ten ze stewią dietetyczny, ale ten z cukrem z takimi dodatkami, że oho!Pobudza wręcz moja wyobraźnię. I to chyba nie mądre przeglądać kulinarne blogi, kiedy zjadło się wyłącznie kawę.;)
Tofko,
sorbety są do wyboru – ze stewią dla tych,którzy unikają cukru,z alkoholem i cukrem dla miłośników dobrego smaku!
Ta, czuje się przekonana – alkohol i cukier to jednak coś dla mnie 🙂
Skoro tak,to do dzieła!
Nazwa wpisu jest rewelacyjna 🙂 I faktycznie, również mam sierpień pod znakiem śliwki. A lody i sorbety jem codziennie 🙂
Marta@Co Dziś Zjem Na Śniadanie?
Marta,
dziękuję!
Sierpień u Ciebie też śliwkowy?
Pięknie.
I smacznych sorbetów!
muszę wreszcie zrobić taki sorbet!
Bardzo Ci polecam.
Jakie to wykwintne, nabrałam ochoty 😉
Częstuj się, proszę!
Oj, ja się nie mogę zdecydować, dlatego najlepiej będzie zrobić oba 🙂 A gdzie można zdobyć stewię? Słyszałam że dobrze rośnie i w Polsce, warto byłoby spróbować. Pozdrawiam!
Petit Pastel,
koniecznie oba!
Ja kupiłam stewię u producenta ziół i warzyw,ale widziałam też w markecie.
Serdeczności!
Widzę, że sierpień ma smak śliwek nie tylko dla mnie:)
Wspaniale, że znalazłaś Osobę, która tak Cię inspiruje!
Pozdrawiam!
Kucharnio,
przekonałam się,że u wielu osób smakuje śliwkami.
Co do inspiracji to czasami rzeczywistość mnie zaskakuje.
Pozdrowienia!
Amber! Jestem dokładnie tego samego zdania – i co do śliwek, i co do rzeczywistości.
Dobrego dnia:)
To świetnie!
Ale czy to możliwe…?
Śliwki, whisky, stewia… ależ cudowne połączenia wymyśliłaś! 🙂
Evitaa,
dziękuję Ci i pozdrawiam!
Mam duży dylemat, który wybrać- oba wspaniałe…niech będzie ten z whisky 🙂
Ivka,
jakie pochwały.
Rumieniec mnie oblewa.
Ale naprawdę świetnie smakują.
Częstuj się tym z whisky!
Oba sorbety zjadłabym z wielką ochotą …choć z wiadomych przyczym teraz wybrałabym pierwszy:) …. fajne te Wasze spotkania z Magdą Kochana:) Buziaczki zasyłam Jola Szyndlarewicz
Jolu,
ja wiem…
Ze stewią będzie dla Ciebie doskonały.
A z whisky to musisz jeszcze poczekać.
Dziękuję!
swietna alternatywa dla cukru 🙂 a zdrowa! nie jakies tam sztuczne slodziki pelne chemii.
Ja to wiem!
Amber, jak się ma takiego pięknego bloga jak Twój, to trzeba ponieść tego konsekwencje;-) Nominowałam Cię do nagrody Versatile Blogger Award. Szczegóły u mnie na blogu 🙂
http://www.skoraczek.blogspot.com/2012/08/versatile-blogger-award.html Pozdrawiam cieplutko
Joanno,
dziękuję.
To miłe wyróżnienie,tylko zostaną chyba wyróżnione wszystkie istniejące blogi, skoro każdy wyróżni 15!
Coś niesamowitego! 😉 Istna pychota! Mój faworyt to ten z whiskey 😉
Renula,
miło mi.
Częstuj się tym z whisky.
Niesamowita kombinacja smakow – pieczone sliwki, kolorowy pieprz i whisky…czuje to!;)
…i nie mysl sobie, to nie dlatego, ze jest tam “ankohol”:)))
Pozdrawiam Cie goraco!:*
Kachna,
wspaniale ,że to czujesz!
O to chodzi w przepisach.
Dziękuję.
A w tym,że w sorbecie jest whisky ,coś’ jest.
Nie wymiguj się…
Uściski!
Nigdy nie słyszałam o stewii. Boskie sorbety. W tym roku nie robiłam, a szkoda. Ale jeszcze mam szansę, bo śliwki, gruszki, morelki dopiero się zaczęły.
A sierpień 2012 był wyjątkowo piękny, czekam na równie pogodną jesień! 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Monica.
cieszę się,że poznałaś stewię.
A sorbet można zrobić jak najbardziej z jesiennych owoców.
Ja też mam nadzieje na pogodną jesień,chociaż lato wciąż trwa.
Dziękuję.
Sorbet ze śliwek? Ale to musi być smak:-)!
Amy,
naprawdę sorbet ze śliwek jest wart grzechu.
Dziękuję.
Nigdy jeszcze nie jadłam sorbetu ze śliwek…koniecznie muszę wypróbować Twojego przepisu 🙂
Bardzo Cię zachęcam.
Pozdrowienia!
Oba sorbety ciekawe i na oba bym się chętnie skusiła – chętniej chyba na ten z whisky, bo odrobina alkoholu dobrze robi mrożonym deserom. Pozdrawiam!
Haniu,
częstuj się!
Dobry wybór,choć sorbet ze stewią też ma swój niepowtarzalny smak.
Dziękuję.
Siedzę sobie z nagami na pufie
i oblizuję łyżeczkę za łyżeczką…
Jak ja lubię takie nieoczywiste smaki!
Co prawda zamieniłam stewię na miód,
ale i tak jest PYSZNIE!
Magda,
co za rozpusta!
Nieoczywisty smak…
Brzmi magicznie.
Z miodem muszę spróbować.
Całusy!
Wygląda po prostu niebiańsko!!