W marcu budzę się z zimowej stagnacji.
Żegnam się z monotonią za oknem.
Białego mam po ,kokardki’.
Z uporem sprzątam białe okruchy z tarasu.
Otrzepuję iglaki.
Odmiatam śnieg nawet z trawy.
Tak! Szukam zielonego.
Moje yorkowe dziewczynki patrzą na mnie nieco zdziwione i też grzebią małymi łapkami.
Porządkuję szafy i zakamarki.
Torebkę i komórkę.
Półki z książkami.
Myśli i plany.
Wypatruję w sklepach wiosennej garderoby.
Wczoraj zgubiłam rękawiczkę.
Czy to znak?
Z małych cebulek wyrosły mi trzy słoneczne tulipany!
Marcowe przebudzenie…
W mojej kuchni pachnie pieczonym serem,świeżym chlebem i gruszkami.
Serem szczególnym,z francuskiej Jury.
Mont d’Or wytwarza się we Francji od 1845 roku z surowego krowiego mleka od września do końca marca.
We wrześniu spędza się krowy z wysokich partii gór w doliny.
Dają mniej mleka,dlatego nie wytwarza się już dużych serów.
Małe Mont d’Or dojrzewają około 3 tygodnie w temperaturze 15 st.C w sosnowych obręczach,które nadają im kształt.
Potem pakowane są w drewniane pudełka.
Dzięki temu ser ma leśny,sosnowy smak.
Mont d’Or im bardziej dojrzały,tym intensywniejszy w smaku.
Najczęściej nacina się wierzch sera,wkładając w szczeliny kawałki ząbków czosnku.
Polewa białym winem i piecze w drewnianym pudełku.
Zapieczony ser wyjada się łyżeczką lub za pomocą kawałków pieczywa.
Francuzi jedzą go też z gotowanymi ziemniakami.
Pieczony Mont d’Or
Ten ser jest pyszny sam w sobie.
Uwielbiam jego wyrazisty kremowy smak.
Dlatego rezygnuję z dodatku czosnku.
Nacięłam skórkę sera i wlałam pół kieliszka białego wina.
Wstawiłam do nagrzanego piekarnika i piekłam ok.20 minut w temp.200 st.C.
Kiedy skórka się zrumieni a środek będzie płynny,ser jest gotowy!
Podałam Mont d’Or ze świeżym chlebem pszenno jęczmiennym na zakwasie i gruszkami.
I z białym winem.
Mój ser jak zawsze przyjechał z południa Francji.
Dziękuję S.!
Ale można go kupić w Polsce.
W Warszawie dostaniecie Mont d’Or w La Fromagerie.
Delektujcie się tym wspaniałym serem.
Sezon na Mont d’Or dobiega końca!
niesamowity musi być jego ciepły,kremowy smak. dopiero co wyjęty z pieca,wyjadany kawałkiem niedbale ułamanego chrupiącego pieczywa w towarzystwie lampki wina to nie mała przyjemność u schyłku zimy:)
a wiesz..że niedawno miałam ochotę na cos podobnego(i z masą kalorii w dodaktu;)poratowałam się mniej wyszukaną wersją brie z zielonym pieprzem i wiejską bagietką.i pysznie było!
uściski!
Moniko,
Mont d’Or jest wspaniałym serem.
To król wśród tego typu serów.
Smakuje obłędnie.
Brie z zielonym pieprzem i bagietką też musiał być niesamowicie pyszny.
Serdeczności!
Aniu , jak to twoje danko smakowicie wygląda :)))
pozdrawiam mocno*
Alu,
dziękuję.
Uśmiechy Ci posyłam!
Wygląda niebiańsko…;)
Kusisz moja droga…kusisz…
Po takich zdjęciach…mus do kuchni……….;)
P.S. Spodobało mi się określenie…po kokardki 😉
Jednoczę się…i także szukam zielonego…nawet znalazłam!!! 😉
Anno,
kuszenie tym serem to naprawdę pyszna robota!
Znalazłaś zielone?!
Super.
Dziękuję,że się jednoczysz…
Nie znam go ale wygląda przyjaźnie, chcę się z nim spotkać przy stole… Słodki Tokaj chyba da mu radę. Co mi pozostało? Lecę do Fromagerie na serobranie!!!
Aga,
poznanie z Mont d’Or będzie rozkosznym przeżyciem.
zapewnia Cię.
Tokaj lekko słodki będzie idealny.
U nas był francuski chardonnay o brzoskwiniowo pomarańczowych nutach.
Cudownie pasuje do tego sera muscat i wszelkie lekko słodkie musujące.
Smacznego!
Znowu oszaleć można z pożądania oglądając Twój post! Ja chcę!!!
Anko,
kupuj Mont d’Or i smacznego!
Ten sam ser jedliśmy tydzień temu Zresztą podobnie zrobiony. Uwielbiam go tak jak Ty. To jeden z moich ulubionych. Pozdrawiam serdecznie.
Lo,
miło,że mamy wspólny ulubiony ser.
Wiesz,ja dostaję kilka pudełek Mont d’Or ,które zamrażam i delektuję się kiedy mam ochotę.
Ciepłe pozdrowienia!
Nigdy go nie jadłam, ale wygląda wspaniale język już przykleił się do monitora:-),
Olimpio,
bardzo Ci polecam.
Niebo dla podniebienia!
pyszny wpis, też już nie mogę doczekać się wiosny
Pestko,
dziękuję.
Podobno wiosna tuż tuż,ale nikt jej jeszcze nie widział…
Cudny przepis! Sama się dzisiaj zastanawiałam czy nie zmieść śnieg z trawnika 😉
Agata,
bo jakby tak wszytko zamieść to może byłoby wreszcie zielono?!
Pozdrowienia.
Amber, przeniosłaś mnie w krainę smaków, gdzie dawno nie byłam. Przypomniałaś mi… Dziękuję:-)
Bardzo proszę Marzeno.
Kraina to szczególna.
Smacznego wspominania!
my na jutro mamy w planach ser, zwykły camembert tym razem, ale ja uwielbiam wszystkie sery 😀
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Camembert dobry nie jest zły…
Amber, jak to bardzo smacznie wygląda! Nigdy nie jadłam takiego sera, więc nie potrafię sobie wyobrazić smaku, ale z tego co widzę wygląda po prostu pysznie.:)
Ja też czekam na wiosnę, bardzo!
Pozdrawiam ciepło:*
Madziu,
jest pyszny bardzo!
Wiosna chyba w tym roku nie odwołana?
Uściski!
Ooooooj zjadłabym takiego sera. Musi mieć cudowny smak, bo wygląda obłędnie 😀
Joanno,
smak Mont d’Or ma cudowny.
Kto raz spróbował wie,że trudno jest potem chwalić inny.
nawet nie wiesz jaki ślinotok wywołał we mnie ten wpis!:))) jestem jeszcze przed śniadanie, a tu takie pyszności prezentujesz – wielkie wow!:)
Goh,
u każdego widok tego sera wywołuje takie reakcje.
Jest znakomity!
smakowicie musi być wygląda apetycznie.Miłej niedzieli:))
Dziękuję i pozdrawiam Cię!
Za każdym razem kiedy widzę coś takiego, obiecuję sobie, że też popełnię 🙂 ale jakoś okazji nie było…Baaardzo apetyczne zdjęcia!
Moniko,
ja mam podobnie z niektórymi daniami.
Dziękuję i pozdrawiam Cię!
Mniam 🙂 uwielbiam takie sery! 🙂 ja dopiero przed śniadaniem jestem, także idę sobie coś zrobić do jedzenia, bo takiego smaka mi narobiłaś 🙂
miłego dnia!
pieczarka mysia
Mysiu,
mam nadzieję,że miałaś pyszne śniadanie.
Taki ser Ci polecam.
Pozdrowienia!
Ty się budzisz w marcu, a ja właśnie obudziłam Twój zakwas :)) upiekłam na nim trzy pyszne chleby i czuję się tak, jak bym wróciła z dalekiej podróży, wreszcie zaczynam normalnie funkcjonować! idzie wiosna!
Aniu,
staruszek zakwas się spisał!
Gratuluję przebudzenia.
Aniu nigdy nie próbowałam tego sera. Dobrze że o nim piszesz. Gdy kiedyś gdzieś go spotkam, będę wiedziała że nie wolno mi przejść obok niego obojętnie.
Jakby nie było i co by się nie działo to wiosna i tak coraz bliżej 🙂 No chyba że przyjdzie od razu lato 🙂
Także przedwczoraj zgubiłam rękawiczkę, to znaczy o mały włos. Miły Pan podniósł mi ją i oddał, ale wierzę że niepotrzebnie. Bardzo już czekam na wiosnę 🙂
Gosiu,
kiedy spotkasz Mont d’Or na swojej drodze,koniecznie musisz go zjeść.
Jest doskonały.
A wiosna idzie do nas?
Jestem pełna nadziei.
Chyba niepotrzebnie pan podniósł Twoją rękawiczkę…
Moja przepadła na amen.
Pięknego dnia!
Aniu wierzę mocno że wiosna gdzieś tam sobie idzie powolutku 🙂 Chociaż u mnie jej jeszcze nie widać, za to znów prószy śnieg.
Ja też Gosiu,ale wszystkie znaki wskazują,że to będzie długa podróż wiosny do nas…
U mnie za oknem od zachodu prawie jeszcze zima, ale od wschodu z rana zagląda słoneczko i serce mi rośnie,
jedzonko jak zawsze pyszne, pozdrawiam pomimo wszystko wiosennie:)
Urszulo,
u mnie zima ze wszech stron.
Słońce świeci,ale to zimie nie przeszkadza.
Ser pomaga.
Dziękuję!
Aniu! ser doskonały! mimo, że sery baaardzo lubię, w takiej postaci tego nigdy nie jadłam, ale zdecydowanie spróbuję. zazdroszczę Ci wiosennej energii, bo ja ciągle nie mogę poczuć tego wiosennego napędu, a to u mnie nienormalne; za oknem śnieg i minusy, mam nadzieję, że to ostatnie dni. pozdrawiam:)
Maju,
tak,ser wspaniały.
Pewnie się kiedyś przekonasz.
Energia moja tak na zapas,żeby wyjść z zimowego marazmu.
Mam nadzieję,że pomoże.
Pozdrowienia!
Mamma mia! Ale cudownosci! Ser, wino, gruchy i chleb z chrupiaca skorka!:)
Za takie cos powinni banowac!:p
Kachna,
to Cię zapraszam,zanim mnie zbanujesz.
Dziękuję!
Ciągnący się ser, świeży chleb i gruszki – poezja. Takie proste i takie efektowne. Mam straszną słabość do francuskich serów. Szczególnie polecam Neufchâtel – pleśniowy ser z Normandii o bardzo długiej tradycji (produkowany od VI wieku). Można go również zapiekać.
Ja jeszcze wiosennych porządków nie rozpoczęłam. Na balkonie leży 10 cm śniegu, w którym odbija się słońce…
Magdaleno,
dokładnie tak.
Uwielbiam takie delektowanie się.
A Neufchatel jest mi doskonale znany.
Jednak Mont d’Or stawiam na pierwszym miejscu.
U mnie codzienne słońce likwiduje wolno białego intruza…
Pięknego poniedziałku!
lubię te pyszne obrazki i to marcowe przebudzenie.
Asieja,
cudownie!
Jadłam go tylko raz, ale tak jak należy – świeżo upieczony, parzący przez drewienko i przez rękawiczki, w kropiącym deszczu na wzgórzu Montmartre! W akompaniamencie dobrych win (bardzo wielu – to był festiwal winobrania i trzeba było próbować..), i ze smażonymi ziemniakami. Do wyboru była też jakaś smakowita, suszona kiełbasa. Mimo to nie wiem czy nie widziałabym go prędzej w Twoim zestawieniu, lubię przełamujące słodkie elementy, no a połączenie gruszka-ser chyba nigdy mnie jeszcze nie zawiodło. Jednym słowem masa dobrych wspomnień i bardzo pobudzony apetyt, taka moja reakcja na Twój dzisiejszy wpis:) pozdrowienia!
Mariszko,
wiele razy uczestniczyłam w poczęstunku,gdzie do Mont d’Or podane były dojrzewające wędliny.
Uważam,że to za wiele.
Ten ser jest sam w sobie doskonały i nie potrzebuje tylu dodatków.
Dlatego mój chleb i gruszki to tylko małe co nieco.
Mont d’Or gra tu pierwsze skrzypce.
Pozdrawiam Cię i dziękuję za komentarz!
No i zakochałam sie i będzie mi się po nocach śnic:)
Iga,
miłych i pysznych snów!
A jest o czym śnić…
To według mnie lepsza wersja fondue… Ale w obecnym stanie zdrowia skończyłabym na stole operacyjnym po zjedzeniu takiej porcji tłuszczu 😉
Ciepło pozdrawiam 🙂
Anno,
pozostaje mi tylko ubolewać…
I życzę Ci zdrowia!
o kobieto!!! toż to bajka, marzenie, smak idealny!!! uwielbiam taki ser w takiej formie 🙂
Ja też Wiewiórko!
Pozdrowienia.
Wygląda super! 🙂
Dziękuję.
Jeśli zgubione rękawiczki to znak na wiosnę, to chętnie zapodzieję i swoje!
Prawdziwa uczta, nic więcej mi nie potrzeba! Pozdrawiam
Kamila,
mam nadzieję,że to znak…
I zgadzam się ,nic więcej nie potrzeba.
Serdeczności!
To pięknie pachnie w Twojej kuchni. :)))
Tak Drui!
o masz .. co za pysznosci ……. Amber Ty to jestes prawdziwa czarodziejka:))))))))))))
Agata,
czarowanie smakami bardzo lubię.
Dziękuję!
Nie wiedziałam w ogóle o tym serze.. ale dzięki Tobie nadrobiłam zaległości no i mogłam (chociaż myślami) przenieść się na kwieciste doliny Francji 🙂 pozdrowienia serdeczne.
Aneta,
cieszę się,że mogłam Ci ten ser przybliżyć.
To prawdziwy serowy król!
Ciepło Cię pozdrawiam.
Zgubiona rękawiczka to zdecydowanie znak, a jeszcze lepszym jest połączenie sera i fruszki. Swoją drogą uwielbiam podpieczony ser, spróbuj z migdałami i miodem 🙂
Marta@Co Dziś Zjem Na Śniadanie?
Marta,
i ja tak myślę z tą rękawiczką…
Pieczony ser mogłabym jeść pasjami,zwłaszcza Mont d’Or.
Wiesz,on jest tak bogaty w smaku,że dostarczanie mu dodatkowych aromatów nie jest konieczne.
A miód i migdały to ja z camembertem bardzo chętnie.
Aż mi jęzor uciekł do samego zadka!
O matko!
irresistible!!
Muchas graciaaaas!
Kochana taki ser to poezja …. dla oczu i podniebienia:) …a ja z wielką niecierpliwością czekam na przepis na ten chlebuś:). Buziaki Jola Szyndlarewicz
Jolu,
ser jest pyszniutki.
O tym chlebie napiszę kiedyś,bo też mniam mniammmm…
Ciepłe pozdrowienia!
to ja czekam z niecierpliwością:)…bo Ty wiesz, że na punkcie chleba to ja mam fioła:) buizak
Wiem Joluś.
I kocham tego Twojego ,fioła’!
U ciebie jak zwykle rozpustnie i uwodzicielsko aż po brzegi 🙂 Normalnie się rozmarzyłam….
Beatko,
rozmarzyć się to dobra rzecz.
Dziękuję Ci i pozdrawiam!
Tez go czasem kupuję, jest pyszny!
Smacznego!
Rozkosznie!!!
Aniu,
tak lubię.
Dziękuję!
Wiesz Aniu, że tutaj też jest? 🙂 To jeden z moich ulubionych ‘śmierdzieli’.
Masz rację to ostatni dzwonek by go skosztować.
Lubię Cię czytać. Bardzo!
Ewelina,
wiem ,jadłam go po szwajcarskiej stronie Jury. Tam nazywa się Vacherin.
Dziękuję,że mnie czytasz.
To miłe.Bardzo!
Serdecznie zapraszam na moje rozdanie na pożegnanie zimy
“…każdy wygrać może jeśli szczęściu dopomoże …”
zapraszam ===> http://owiecccckowa-szafa.blogspot.com/2013/03/rozdanie-na-wiosne.html
Dziękuję za zaproszenie!
Amber kochana, jak niezwykle brzmi to nacięcie w skórce i nalanie doń wina. Prosto acz wykwintnie. Lubię to u Ciebie. I Ty i Twój blog macie klasę…
Uściski:)
Magda,
nacięcie w skórce to najważniejszy element tej całej celebracji Mont d’Orem…
Danie jest naprawdę proste ale ma tyle finezji i smaku w sobie.
Dziękuję Kochana,że odwiedzasz mnie i tak piszesz…
Ciepłe uśmiechy Ci posyłam!
Zawsze sobie myślę, że gdybym mieszkała we Francji, umarłabym z przejedzenia serami;)
Tak trudno im się oprzeć,
a szczególnie w takim rozpływającym się wydaniu,
z pysznym pieczywem i winem.
Niebo w gębie!
Gdybyś mieszkała,to miałybyśmy tyle wspólnych wirtualnych spotkań przy stole,że hej!
Pamiętaj o tym serze w odpowiednim czasie,jak trafisz do Francji.
Dziękuję!
Uwielbiam taki ser! Do tego bagietka, kieliszek wina i do szczescia nie potrzeba nic wiecej…ale mi narobilas ochoty Amber :)) Zrobie sobie w weekend. Jak wytrzymam do weekendu 🙂
Usciski.
Agnieszko,
wszystko się zgadza!
Jak wytrzymasz,to weekend tuż tuż.
Serdeczności!
Pysznie, kochana! Lubię połączenie serów z gruszkami 🙂
Dziękuję!
Ser, gruszki, wino… idealnie zgrana grupa. hmm… a gdyby do tego Francję dołączyć na deser… pysznie 🙂
Moni,
zgrane zespoły odnoszą sukcesy!
Tak jest i w tej kompozycji smaków.
Francja na deser? – jestem za!
Pozdrowienia!
w pierwsze zdjecie wpatrywalam sie dobre kilkanascie sekund. ach ten roztopiony ser!
Kaś,
ach!
Pozdrawiam Cię.
cudowne połączenia aż burczy w brzuszku ;D
Dziękuję.
I koniecznie coś zjedz…
Ależ pociekła mi ślinka:) Uwielbiam dobre pleśniowe sery, mmmmmm:)A zima tej wiosny jest już naprawdę trudna do zniesienia. Pozdrawiam ciepło:)
Kaprysiu,
miło mi,że też lubisz takie sery.
A wiosny nie ma…
Serdecznie Cię pozdrawiam!
wybudzanie z zimowego rozleniwienia ciągnie mi się w tym roku niczym ten cudowny ser na Twoich zdjęciach 🙂 ale jeśli to rozleniwienie miałoby tak genialnie smakować jak zapiekany z winem Mont’d Or to co mi tam – jeszcze się trochę leniwie poprzeciągam zanim się do wiosennych porządków zabiorę 🙂
* Mont d’Or ups 🙂
Niech Ci się ciągnie!
Wiosna zaspała,wiec jesteś usprawiedliwiona.
A ser smakuje doskonale,choć zostało po nim już tylko wspomnienie…
Pozdrawiam Cię leniwie popijając grzane wino!
O matko, o matko. Widzę moje comfort food, zjadany wieczorami gorący, ciągnący się ser. Och, chyba czas iść na zakupy. Działasz lepiej niż jakakolwiek reklama.
Ja smakuję, a reklama temu serowi jest niepotrzebna.
Kto go raz jadł,wie o czym piszę.
Jeżeli myślisz o kupnie Mont d’Or to jest na niego ostatni dzwonek.
pierwsze zdjęcie kusi niesamowicie!
Marta,
bo to bardzo kuszący ser!
Ojejciu! gruszka, ser, wino.. aż zgłodniałam! 🙂